V.Masz szczęście

79 5 8
                                    

Pov : Samantha

Dzień w szkole przeminął nawet dobrze.

Właśnie szłam w stronę przystanku autobusowego kiedy usłyszałam jakieś skomlenia.

Spojrzałam w stronę skąd dochodziły odgłosy.

Zobaczyłam małego pieska, był brązowy i miał lekko kręconą sierść. Kucnęłam przy nim i go podniosłam.

Jak ktoś mógł wyrzucić takiego malucha? - Pomyślałam. - Może.. nazwiemy cię.. Harold?

Szczeniak popatrzył na mnie i pomachał ogonem.

Po szkole miałam spotkać się z zespołem i Mary w studiu.

Kiedy byłam już na miejscu, szczeniak zrobił nie małe zaskoczenie.

Jaki słodziak! Jak się nazywa? - Zapytał się Roger, po chwili spoglądając w stronę Brian'a.

-Harold, a coś się stało? - Odpowiedziałam.

-Nie nic.. - Blondyn zaczął się śmiać.

Popatrzyłam w stronę lokowatego. Gdyby można było zabijać wzrokiem to już dawno by było po niebieskookim.

-Może raczysz mi wytłumaczyć o co chodzi? - Zapytałam Roger'a.

Roger próbował opanować swój śmiech i po chwili odpowiedział.

-No bo ten pies wygląda jak Brian i w dodatku ma na imię Harold jak Brian na drugie. - Blondyn znów zaczął się śmiać.

-Jaki ten psiak jest uroczy! Trzymasz go na rękach jak jakieś dziecko, wyglądasz jak jakaś matka ze swoim dzieckiem. - Powiedziała Mary.

-No a.. a Brian'ek jest tatuśkiem. - Roger dalej się śmiał.

Wtedy już wiedziałam co było w tym śmiesznego. Przynajmniej dla niego... No i Deacy z Freddi'm podśmiewiwali się z tyłu. Mary tylko popatrzyła na mnie i na Brian'a poczym jej wzrok znów był skierowany na mnie i tylko wzruszyła ramionami oraz lekko się uśmiechnęła.

Ja za to spojrzałam na Brian'a który wtedy... Rumienił się? Nie.. napewno nie. Wydaje mi się.

Kiedy w studiu chłopacy nagrywali piosenki które do tej pory mieli, ja próbowałam zrobić zadanie z fizyki ale nie rozumiałam tego.

Nawet nie wiem w którym momencie była przerwa i kiedy dosiadł się do mnie Brian. Harold zaczął podskakiwać, żeby Brian wziął go na kolana więc lokowaty nie miał zabardzo wyjścia.

Kiedy psiak już siedział u niego na kolanach, Brian spojrzał na mnie. I wtedy zauważyłam, że jego oczy są nie tylko brązowe. One były takie zielonobrązowe. Zależało to od tego jakie światło padało na jego oczy.

Nie wiem przez jaki czas wpatrywałam się w jego oczy ale z tego transu wyrwał mnie dopiero głos mężczyzny z orzechowymi oczami.

-Pomóc ci w czymś? Widzę, że robisz zadanie z fizyki.

-Byłabym ci bardzo wdzięczna, nie rozumiem tego zadania.

Brunet przysunął się do mnie nadal trzymając Harold'a na kolanach.

Wsłuchiwałam się uważnie w tłumaczenie Brian'a. Dopóki nie usłyszałam cichy chichot. Brian też to usłyszał bo w momencie się obrócił.

Roger zrobił nam zdjęcie.

-Wybaczcie, ale poprostu wyglądacie uroczo. Jak taka rodzinka. - Powiedział niebieskooki.

Ja przewróciłam tylko oczami, wolałam poprostu tego nie komentować.

Love of my life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz