Pov : Brian
-Co się tam stało? - Zapytałem, spoglądając w jej załzawione oczy.
-Krótko mówiąc.. Jestem niczyją córką.
Wybrała mnie.
Staliśmy chwilę w deszczu w ciszy którą przerwałem dopiero ja.
-Chodź.
___
Pov : Samantha
Z mojego snu wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-To pewnie chłopaki, mieli przyjść na dziewiątą. Chociaż trochę dziwne, że pukają. - Powiedział lekko śmiejąc się brunet.
-Pójdę otworzyć.
Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi.
Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Moje nie rozczesane włosy wyglądały tragicznie, a na sobie miałam za szeroką bluze i spodenki Brian'a.
W końcu moje jedyne ubrania przemokły wczoraj.
Otworzyłam drzwi i momentalnie szok pojawił się na mojej twarzy.
-Sarah..?
Blondynka uśmiechnęła się smutno.
-Cześć Sam..
-Co ty tu robi.. - Przerwałam uświadamiając sobie, że kiedy ona opowiadała mi o chłopaku który ją cały czas odrzucał miała na myśli Brian'a.
-To co? Koniec walki do samego końca?
Patrzyłam zszokowana na blondynkę a ona kontynuowała.
-Wiesz.. Po jakimś czasie zaczęłam się domyślać. W końcu ile było szans, że jest dwóch tych samych wysokich mężczyzn z bujną fryzurą którzy interesują się astrofizyką.
-Ja.. Ty.. My.. Brian.. - Nie umiałam sformułować ani jednego zdania mającego sens.
Sarah westchnęła.
-To co? Szczęścia życzę..
-Saraaah, Ile razy ja ci mówiłem, że nasz kochany Brian już się w kimś kooo... - Urwał Roger po zobaczeniu mnie. - Sam?
-No cześć.. haha
Te całe wydarzenie było dziwne.
-Co ty tu robisz?
-Długo by opowiadać..
Na twarzy blondyna pojawił się uśmiech.
-My mamy czas złociutka. - Klasnął w ręce Freddie i wraz z John'em weszli do mieszkania, w ich ślady poszedł Roger zostawiając mnie znów sam na sam z Sarah.
Na jej twarzy dalej trzymał się smutny uśmiech.
-Wiesz.. Myślałam o tym. Że jeśli nie będę z Brian'em to wyjadę stąd. Przyszła na to pora.
Po tych słowach blondynka przytuliła mnie i odeszła. Zamknęłam drzwi.
Usłyszałam jak z salonu zaczęły dobiegać jakieś przekomarzania.
-No ja ci mówiłem, że czym prędzej czy później. - Mówił dumnie niebieskooki.
A Brian?
Brian tylko się śmiał.
-No tak, tak. Oczywiście, że masz rację.
-A nie ma? - Do rozmowy włączył się John.
Poszłam do łazienki by się doprowadzić do porządku.
_
Wyglądałam już lepiej, włosy spiełam w kucyk. Musiałam sobie załatwić jeszcze tylko jakieś ciuchy. Bo narazie miałam tylko tę które miałam na sobie wczoraj.
Wzięłam już suche ubrania z grzejnika i się przebrałam.
Wyszłam z łazienki a chłopacy dalej siedzieli w salonie i rozmawiali.
Podszedłam do Brian'a i usiadłam obok.
_
Byliśmy w studiu. Chłopacy kończyli nagrywać praktycznie płytę.
Nie mogłam się doczekać.
Coś, na co tak długo czekałam w końcu miało się spełnić.
Opowiedziałam Mary o wszystkim co się wydarzyło wczoraj.
-To w takim razie.. musimy wskoczyć na jakieś zakupy? - Uśmiechnęła się.
-Wsumie i tak bym musiała.. I przynajmniej miałabym z kim.
-No to widzisz.
_
Ten dzień minął świetnie! Mary jest przyjaciółką której nigdy nie miałam. Była jak moja prawdziwa siostra.
Było już późno, leżałam z Brian'em w łóżku.
-Mogę zadać ci pytanie?
-Już zadałeś, ale tak. - Zaczęłam się śmiać.
-Dlaczego wybrałaś mnie? Gdyby nie.. To nie musiałabyś mieszkać w takich warunkach tylko w lepszych.
Podniosłam się na jednym łokciu.
Mój wzrok spotkał się z orzechowymi oczami bruneta.
-Mówisz poważnie teraz?
Brian kiwnął głową.
-Życie tam to był jakiś.. Nawet nie wiem jak można by to nazwać. Wreszcie czuję się wolna. Mogę być sobą.
Brunet uśmiechnął się i mnie pocałował, co odwzajemniłam.
Ostatecznie zasnęłam wtulona do mojego chłopaka.
Nareszcie byłam szczęśliwa. Szczęśliwa z mojego życia.
CZYTASZ
Love of my life
RomanceTo był dzień osiemnastych urodzin Samanth'y. Dzień który zmieni jej życie o 180°. Dzień który początkowo będzie do banii ale zatonie w jego oczach mimo, że to nie dla niego zjawiła się wtedy w restauracji. Dzień dzięki któremu jej życie zacznie być...