Hejka! Na początku chciałam powiedzieć, że jest mini skip i będzie już sylwester. Miłego czytania<3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pov : Samantha
Tego sylwestra miałam spędzić z przyjaciółmi.
Kiedy ubierałam buty usłyszałam głos matki.
-Żebyś mi tylko rano nie wracała. - Rozkazała.
-Dobrze. - Odpowiedziałam dosyć cicho lecz wystarczająco by usłyszała.
Mieliśmy spotkać się u Roger'a, na początku poszłam po Freddi'ego i Mary. Potem we trójkę kierowaliśmy się w stronę domu Rog'a.
-No wkońcu jesteście! - Wykrzyczał blondyn kiedy otworzył nam drzwi. - Nie mogliśmy się doczekać aż przyjdziecie!
Po przywitaniach weszliśmy do środka i zauważyłam Brian'a z Harold'em. Zajęłam miejsce koło nich.
-Harold ma obróżkę? Jak słodko w niej wygląda! - Powiedziałam kiedy zaczęłam głaskać szczeniaka.
Usłyszeliśmy jakiś pstryk ale to Roger robiący nam zdjęcie. Znowu.
-Przepraszam ale musiałem. Po pierwsze musiałem wam zrobić zdjęcie bo wyglądaliście tak jak wtedy kiedy Brian pomagał ci Samanciu robić zadanie z waszym synalkiem. A po drugie.. WEŹCIE NAPRAWDĘ BĄDŹCIE JUŻ ZE SOBĄ PRZECIEŻ TO NA KILOMETRY JEST WIDAĆ, ŻE MIĘDZY WAMI COŚ JEST!
Przygryzłam wargę. Nie zaprzecze. Chciałabym być z Brian'em. Ale na tej drodze stał jeden problem. Właściwie to dwa.
Moi rodzice i David.
Ślub miał odbyć się w lipcu tego roku.. Znaczy właściwie to w przyszłym. Ale w końcu mamy 31 grudnia więc prawie nowy rok.
-Roger ma rację. - Przyznał John.
-Ja chciałbym być już wujkiem.. - Zamrugał oczami Freddie.
-Przecież oni już mają Harold'a. Więc teoretycznie jesteśmy! - Powiedział szczęśliwy Roger.
Freddie, Roger i John zaczęli skakać ze szczęścia jak małe dzieci, bo przecież „Są już wujkami".
-Fred, nawet ty przeciwko mnie? - Zapytałam udawając zranioną, trzymając się za serce.
-Ale to nie nasza wina, że to wy jesteście jacyś ślepi. - Odpowiedział mi.
-No wiesz co?
Kiedy wydawało mi się, że nikt nie patrzy w moją stronę, zaczęłam się rumienić.
Brian nic nie mówił. Poprostu siedział cicho. Może wolał się nie odzywać? A może.. Nie, to głupie. Ale może czuł to samo co ja? Nie. To, naprawdę głupie.
Z tego, że jeszcze był śnieg postanowiliśmy ulepić bałwana i inne takie. Jak małe dzieci. Ale w końcu.. Jeśli sprawiało nam to radość to czemu nie?
Przed północą byłam już totalnie pijana. Jak prawie wszyscy. Kiedy w powietrze wylatywały fajerwerki pamiętam tylko jak Freddie klęknął na jedno kolano i oświadczył się Mary. Ich dwójka nie była jeszcze pijana.
Rano obudziłam się w nie swoim łóżku.
Wstałam jak poparzona. Akurat do pokoju wszedł Brian.-Spokojnie, nic się takiego wczoraj.. właściwie dzisiaj nie stało. - Na jego słowa odetchnęłam z ulgą.
-NIC?! TY TO NAZYWASZ NIC?! MYŚLELIŚMY, ŻE WAS OD SIEBIE NIEODCIĄGNIEMY! - Wykrzyczał uśmiechnięty Roger.
-Co się stało? -- Zapytałam blondyna.
-John przynieś to zdjęcie! - Krzyknął Niebieskooki.
Brian był cały czerwony, a ja nie wiedziałam co co chodzi.
Co stało się tej nocy?
Szczęśliwy John przyniósł jakieś zdjęcie i mi je dał.
Myślałam, że źle widzę.
Na zdjęciu z tyłu w powietrzu były fajerwerki za to na pierwszym planie byłam ja i Brian. Ja i Brian wtuleni do siebie i.. Całowaliśmy się.
Byłam pewna, że jestem właśnie czerwona jak burak. Całowałam się Brian'em.
Całowałam się z Brian'em pod gwiazdami.
-Mamy jeszcze jedno zdjęcie. - Powiedział uśmiechnięty John podając mi zdjęcie.
Wzięłam fotografię od niego.
Na drugim zdjęciu tło nie uległo jakiejś wielkiej zmianie. Tylko ja i Brian. Brian trzymał mnie na rękach a moje nogi były owinięte wokół jego bioder. Dalej się całowaliśmy.
Nie mam pojęcia jak długo wpatrywałam się w te zdjęcia, ale wiem, że jeszcze nigdy nie byłam tak czerwona.
-Zabierz je sobie. - Powiedział Roger wchodzący do pokoju.
I wtedy zorientowałam się, że miałam wracać do domu wcześniej. Mam problem i to nie mały.
Pogratulowałam Mary i Freddi'emu po czym pożegnałam się z nimi i resztą. Pożegnanie z Brian'em było lekko inne.. Wkońcu kilka godzin temu całowaliśmy się jak jakaś para witając nowy rok.
Zdjęcia schowałam do kieszeni kurtki i zaczęłam biec do domu by zaoszczędzić czas, tyle ile tylko mogłam.
Wpadłam do domu. Dom był pusty. Nikogo tu nie było. Żadnej żywej duszy. Dziwne.. ale okej. Skierowałam się w stronę mojego pokoju i usiadłam na łóżku.
CZYTASZ
Love of my life
RomanceTo był dzień osiemnastych urodzin Samanth'y. Dzień który zmieni jej życie o 180°. Dzień który początkowo będzie do banii ale zatonie w jego oczach mimo, że to nie dla niego zjawiła się wtedy w restauracji. Dzień dzięki któremu jej życie zacznie być...