#6

205 16 29
                                    

___°⁰o«0»o⁰°___

Pov. Rody

Gdy się obudziłem było już rano o dziwo nie miałem dzisiejszej nocy żadnego koszmaru, nie żebym narzekał. Słyszałem jak Vince krząta się po kuchni, pewnie robi śniadanie, może dzisiaj mi pozwoli sobie pomóc przy robieniu go? Wstałem i poszedłem do pomieszczenia obok, gdzie już czekał na mnie talerz z jedzeniem, a Vince zmywał naczynia, no to jednak nie pomogę przy śniadaniu.

R: Hej... - Przywitałem się nadal zaspanym głosem, jednoczenie zwracając jego uwagę.

V: Hej, właśnie miałem cię budzić, swoją drogą muszę ci przyznać, że jesteś silny.

R: He?

V: Wczoraj gdy zasnąłeś złapałeś się mnie i nie chciałeś puścić, ale jakoś udało mi się uwolnić. - Oh! No tak, oglądaliśmy razem film! A ja zasnąłem... i o matko, ale mi teraz głupio.

R: Oj, um, wybacz? Mogłeś mnie obudzić...

V: Mogłem, ale widziałem jak zmęczony ostatnio byłeś, więc nie chciałem zakłócać twojego snu. - Jak miło?

R: Dziękuję. - Usiadłem przy stole i zacząłem jeść, po chwili Vince się dosiadł. Wtedy zobaczyłem bliznę na jego ręce… Tą z tamtego dnia, gdy zamknąłem go w chłodni… To wyjaśnia dlaczego ostatnio nosił wszystkie bluzki tylko z długim rękawem, nawet do pracy, a teraz pewnie zapomniał odgiąć rękawów po myciu naczyń. Nawet nie zauważyłem, jak bardzo się zamyśliłem i przestałem jeść.

V: Wszystko w porządku Rody? - Wzdrygnąłem się.

R: Um… Tak, jest dobrze. - Vince mi nie uwierzył i patrzył się mi oczy, czekając aż powiem co mi chodzi. - … Twoja ręka. - Od razu spojrzał się na nią i schował za plecami.

V: To nic takiego. - Uśmiechnął się do mnie, a ja wstałem i powoli podszedłem do niego.

R: Nie chowaj jej… Mogę - Zawahałem się. - Ją bliżej zobaczyć? - Vince pokiwał głową i wyciągnął do mnie rękę.

Złapałem ją i trochę bardziej podwinąłem rękaw. Tamtego dnia szkło mocno pocięło mu rękę. Eh… Delikatnie przejechałem palcem po jego bliznach, drugą ręką trzymałem jego dłoń.

V: …Nie chciałem ci przypominać o tym.

Uniosłem wyżej jego rękę i pocałowałem wierzch jego dłoni, po czym spojrzałem na niego. Był lekko zdziwiony i miał delikatnie zaróżowione policzki.

R: Przepraszam Vince, że wtedy tak zareagowałem… Gdyby nie to, nie miałbyś tych blizn… - Spuściłem wzrok. Wtedy Vince wstał z miejsca i złapał moją twarz za policzki z obu stron unosząc moją głowę, po czym wróciłem spojrzeniem na niego.

V: To tylko blizny Rody, cała moja ręka ma się dobrze. Powinienem pamiętać o tym by zakryć blizny, żebyś nie musiał się obwiniać. - Przeniósł swoje ręce na moje ramiona.

R: Nie Vince, nie zakrywaj ich. Robi się coraz cieplej na pewno będzie ci za gorąco, zwłaszcza w kuchni. Nie chcę byś czuł potrzebę zakrycia rąk tylko z mojego powodu.

Na to delikatnie się uśmiechnął w moją stronę i wróciliśmy do śniadania. Posprzątaliśmy, ogarnęliśmy się i zeszliśmy na dół do bistro tym samym zaczynając kolejny dzień pracy. Vince musiał podsumować jakieś wydatki czy inne papiery, więc siedział w biurze, także atmosfera w kuchni była świetna.

Gdy poszedłem wyrzucić śmieci Fabien wyszedł za mną, co lekko mnie zdziwiło.

R: Hm? Czy czegoś potrzebujesz? - Powiedziałem gdy wrzucałem worek do kontenera.

« Smaczny jesteś... » \\ Rody x Vincent \\ « Rodent »Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz