3. Paraliż senny

110 11 10
                                    

                                         Destiny

Szłam na brzeg klifu. Rozmyślałam czy właśnie chce to wszystko skończyć. Wiedziałam, że nawet moi rodzice by się tym mnie przejęli. Może nawet by się cieszyli. Każdemu by się żyło lepiej gdyby mnie nie było.

Przechodziłam obok dużych, różnych roślin i gdy już widziałam klif to zaczęłam szybciej iść. Po chwili runęłam na ziemię. Przez jebany kamień. I nawet nie wiem jak to się stało ale poczułam, że z wargi mi leci krew. Nie przejęłam się tym zbytnio. Wstałam i podeszłam do klifu.

Postawiłam krok do przodu. Widziałam piękny krajobraz przede mną. Patrzyłam na niebo pełne duszy i koloru. Wiatr rozwiewał moje włosy na wszystkie strony.

Popatrzyłam się w dół. Gdybym postawiła jeszcze kilka kroków wpadłabym do morza. I mogliby nie odnaleźć mojego ciała. To jest coś. Postawiłam krok, zbliżając się powoli do krawędzi. Kolejny krok. Gdybym postawiła jeszcze kolejny, mogłabym już spaść.

-Spokojnie Destiny, dasz radę. Zakończ to. I tak nikt cię nie chce.-powiedziałam do siebie próbując dodać sobie pewności siebie.

Serce mi biło jak szalone. Naprawdę się bałam. Ale musiałam to zrobić. Cofnęłam się do tyłu, a następnie rozpędziłam się i skoczyłam prosto do wody. Chwilę pływałam i wreszcie zanurkowałam, i dopiero po parudziesięciu sekundach zaczęło mi brakować powietrza. Dlaczego to tyle trwało?

Tkwiłam jeszcze w wodzie. Wiedziałam, że to chwilę zajmie ale dlaczego aż tyle. Po około minucie wreszcie zaczęłam się dusić. Naprawdę się dusiłam. Zmieniam zdanie. Nie chce jeszcze umierać. Próbowałam się wynurzyć, ale to nic nie dawało. Nie miałam już siły a powietrza miałam coraz mniej i mniej. Co miałam zrobić? W końcu zapadła ciemność.

*

Otworzyłam oczy. Szybko podniosłam się do siadu. To był tylko głupi sen. Wcale nie umarłam. Odetchnęłam z ulgą i sięgnęłam z szafki nocnej wodę, bo poczułam się strasznie odwodniona.

Przyłożyłam szklankę do ust i napiłam się wody. W moich ustach poczułam krew. Ściągnęłam brwi i dotknęłam swoich ust. I kurwa miałam przeciętą wargę. Jak to się stało? To był jakiś koszmar.

Może to był jakiś paraliż senny czy inne gówno. Wydaje mi się, że to był właśnie paraliż senny. To było straszne. Czasami miałam takie paraliże.

Rok temu śniło mi się o tym, że ktoś mnie zabił. Widziałam swoje ciało. Wtedy było całe we krwi a obok mnie stał jakiś pan z nożem. I jeszcze to było w lesie. To było równie straszne. Nie życzę nikomu czegoś takiego.

Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Była 3:45.
Ciekawa godzina. Za dwie godziny i pięć minut muszę wstać. Znowu się położyłam i zamknęłam oczy.

*

Resztę nocy, przeżyłam bez żadnych snów. Na szczęście. Wstałam i poszłam do łazienki. Od razu mi miałam sobie twarz i zęby. Popatrzyłam na siebie w lustrze i poczułam obrzydzenie. Nie chciałam na siebie patrzeć. Wyszłam i pokierowałam się w stronę mojego pokoju. Stanęłam przed szafą i zaczęłam się zastanawiać w co mogę się ubrać.

Wybrałam na dzisiaj krótką czarną bluzkę z długim rękawem a do tego zielone dresy. Zaplotłam włosy w dwa warkocze. Nie chciało mi się w super stroić. No bo po co? Usiadłam przy biurku i zaczęłam się malować. Zrobiłam sobie lekki makijaż, taki jaki miałam codziennie i spakowałam do torby potrzebne na dzisiaj książki.

Zeszłam na dół i pokierowałam się do kuchni. Musiałam coś zjeść. Na szczęście rodziców nie było już w domu. Podeszłam do miski z owocami i zastanawiałam się co chcę. W końcu zdecydowałam się na jabłko. Zjadłam je i wyszłam z domu. Założyłam słuchawki i puściłam piosenkę DEATH od Melanie Martinez.

Cała droga mi przeszła dosyć szybko. Zdjęłam słuchawki i włożyłam je do torby. Popatrzyłam na moją szkołę. Wyglądała serio jak taka typowa angielska szkoła. Weszłam do niej i pokierowałam się na pierwszą lekcję.

Gdy weszłam po schodach na piętro, na którym miałam lekcje, zobaczyłam pewną osobę. Osobę, która wzbudziła we mnie jakiekolwiek emocje. Zatrzymałam na nim chwilę dłużej wzrok a on chwilę po tym odwzajemnił spojrzenie.

Wstrzymałam oddech gdy zobaczyłam, że się do mnie zbliża.

-Cześć. Nie sądziłem, że się jeszcze spotkamy. -przeczesał nerwowo włosy -Jestem ty nowy. Nie wiesz może gdzie jest sala od chemii?

Patrzyłam na niego, nie mogąc z siebie niczego wykrztusić.

-Dobra no nie ważne. Jak masz na imię...-zawachał się ale po chwili wreszcie dokończył. -aniołku?

Uśmiechnęłam się lekko na to słowo.

-Destiny, a ty?

-Lucas.-uśmiechnął się i widać było mu na twarzy dołeczki. Nie zdążyłam nic innego powiedzieć, bo zadzwonił dzwonek na lekcje.

-No to ja lecę.

-Jasne, ja też chyba muszę.-powiedział lekko się oddalając, ale nadal patrzył w moją stronę. Uśmiechnął się i mi pomachał. Zaśmiałam się, bo przypomniało mi się co mówił mi Conarad o nim. No po prostu widać że to wielki przestępca.

*

Siedziałam już na ostatniej lekcji. Strasznie mi się nudziło, chociaż nie pokazywałam tego. Chciałam znowu wrócić do domu i poczytać książki. Lub chociaż popatrzeć na niebo.

-Destiny, jaka jest odpowiedź w 3 zadaniu?

Szybko spojrzałam na panią, która czekała na odpowiedź. Popatrzyłam w zeszyt i powiedziałam pewnie:

-Odpowiedź c.

-Brawo, kolejna dobra ocena.

Westchnęłam i skupiłam się na rozwiązaniu kolejnego zadania. Normalna osoba pewnie by się ucieszyła z takiej oceny, ale ja nie umiałam. Spojrzałam na zegar wiszący obok tablicy. Jeszcze 10 minut. Wytrzymam.

W końcu rozbrzmiał dzwonek i mogłam się już spakować. Wzięłam torbę i poszłam szybko w stronę szafek. Szybko zmieniłam buty i wyszłam.

Wyjęłam z torby słuchawki i znowu przez całą drogę do domu słuchałam mojej ulubionej playlisty. W niej piosenki były przeróżne. Ale to przez to, że ja słucham dosłownie wszystkiego.

Po 15 minutach byłam już w swoim pokoju i czytałam książkę. Ciągle czytałam tą samą fantastykę i nawet mi się spodobała.

Z tego co widziałam, moich rodziców nadal nie było. Pewnie wrócą wieczorem. Albo i niech nie wracają.
Wreszcie miałam chwilę spokoju. Jakby tu byli to pewnie znowu by mnie do każdego porównywali i krytykowali.

Odłożyłam książkę na bok. Wstałam i wzięłam koc, który leżał na łóżku. Od razu pokierowałam się na zewnątrz. Chciałam wyciszyć swoje myśli. Kolejny raz.

Szłam oczywiście popatrzeć na niebo. Droga z mojego domu na plażę zajęła mi około 5 minut. Gdy już się na niej znalazłam, wybrałam miejsce na piasku i rozłożyłam kocyk.

Położyłam się na nim i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Odetchnęłam i skupiłam się na patrzeniu na piękne, różnej wielkości chmury. Zawsze tak robiłam.

To niesamowite, że jakieś skupisko kropel wody unoszące się w atmosferze, może nawet wyglądać jak jakieś zwierzę.

Someone elseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz