Lucas
Siedziałem na ławce w parku. Myślałem, o różnych sprawach związanych ze mną. I myślałem też o Destiny. Jest taka piękna. Taka idealna. To jest aż niemożliwe. Bycie idealnym jest niemożliwe.
Sam nie wiem dlaczego na tamtej imprezie nazwałem ją "aniołku". Jakoś tak mi pasowało do jej przepięknych niebieskich tęczówek i długich, lśniących blond włosów. Wyglądała po prostu jak pieprzony anioł.
Kurwa, co było ze mną nie tak? To zwykła dziewczyna.-powtarzałem sobie myśląc, że to przynajmniej zmieni trochę mój tok myślenia. Ale nic z tego. To nie była "zwykła dziewczyna".
Nigdy żadnej dziewczynie nie pozwoliłem zawrócić sobie w głowie, a ta mała blondynka już to zrobiła. Gdy James, ją dotknął tymi brudnymi łapami, to chciałem mu je odciąć. Naprawdę.
Prawie się na niego rzuciłem, ale tego nie zrobiłem, bo wiedziałam, że dziewczyna się na mnie patrzy. Nie mogła zobaczyć we mnie potwora. Czyli, tego kim jestem naprawdę.
Bo byłem potworem. James, mój przyjaciel, którego poznałem w wieku 16 lat, mnie przekonał, bym pracował razem z nim.
Dostawałem zlecenia na prześladowanie ludzi i już nie widziałem w tym nic dziwnego. Bo co ma niby być? Miałem kilka zleceń na zabicie kogoś, ale tego nie zrobiłem. Nie mógłbym tego zrobić. Zostać mordercą?
Zabić, mógłbym tylko dla Destiny. Gdyby była taka potrzeba, zrobiłbym to. I chuj mnie obchodzi, że znamy się mniej niż miesiąc. Widziałem w niej coś, czego nie widziałem w nikim innym. Była cholernie wyjątkowa.
Naprawdę nie wiem, co się ze mną działo. Chciałem, by się na mnie patrzyła. Chciałem, by była tylko i wyłącznie moja. I nawet jak mam na to czekać, tysiąc lat to i tak zaczekam. Na nią jest warto czekać.
Widziałem na przerwach jak pomaga często różnym osobom. To mi nawet zaimponowało. Widziałem, że ma chłopaka. Tego dupka. Conrada. Oszukał mnie. Byliśmy przyjaciółmi gdy byliśmy mali. Bawiliśmy się razem i było zajebiście fajnie, ale przecież nic nie może trwać wiecznie.
Gdy mieliśmy po 10 lat, mieliśmy się spotkać, żeby wyjść na dwór. Czekałem na niego kilka godzin. Nie pojawił się wcale. Później napisał mi, że dostawał pieniądze od mojej mamy, by się ze mną zadawał. Znienawidziłem go i obiecałem sobie, że w przyszłości się mu odwdzięczę za to co zrobił.
Człowiekiem, przez którego czułem się gorszy. Niewystarczający. Brzydszy. Czułem się przez niego po prostu źle. Traktował mnie jak śmiecia i wygadał to całej szkole. Po tym, wszyscy w szkole mnie tak traktowali. Po kilku latach zostawiła mnie matka. Moja własna matka. Wyszła z domu do pracy i nie wróciła. Bez pożegnania. I z każdym nowym dniem, wstręt do niej wzrastał na sile. Zostawiła mnie z ojcem. W wieku 14 lat.
Byłem słaby. Ledwo co dawałem radę utrzymywać siebie i mojego ojca, który po jej stracie popadł w alkoholizm. Od tamtej chwili, znienawidziłem miłość. Nie wierzyłem w nią już w ogóle. Widziałem na własne oczy co robiła z ludźmi.
Dlatego zawsze odrzucałem dziewczyny. Nie chciałem się zakochać. Nie chciałem cierpieć. Nie chciałem by ktoś cierpiał. Ale z Destiny było inaczej.
Nie byłem w niej zakochany, ale wiedziałem, że chciałbym się w kimś takim zakochać. Chciałem, by była szczęśliwa.Patrzyłem się na niebo, które przypominało mi mojego ojca. Opuścił mnie w moje własne urodziny. On też mnie zostawił. Matka go zniszczyła. Nienawidziłem jej.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją wytarłem. Byłem w miejscu publicznym. Nie mogłem być znów słaby. Wyciągnąłem papierosa i go zapaliłem. Wiele osób mówiło, że to ich uspakajało. Gówno prawda. Ludzie tak sobie wmawiają, ale prawda jest inna. Ja paliłem, bo lubiłem to robić.
***
DestinyPatrzyłam na szafę i zastanawiałam się w co mogę się ubrać. Po dłuższej chwili stwierdziłam, że założę czarną bluzę z kapturem i tego samego koloru dresy. Usiadłam przy biurku i nałożyłam na twarz krem nawilżający.
I z niewiadomych przyczyn, spojrzałam się przez okno, przez które idealnie widać park. Zobaczyłam tam pewną osobę siedzącą na ławce. Szybko odwróciłam wzrok, jakbym bała się na niego dłużej patrzeć i popatrzyłam na siebie w lustrze.
Westchnęłam widząc, że mam widoczne cienie pod oczami. Sięgnęłam do szuflady z kosmetykami i wyjęłam korektor. Zakryłam je i ogólnie się pomalowałam.
Ustaliłam, że z Conradem spotkam się równo o 13:00 na plaży. Przejrzałam się w lustrze i założyłam okulary przeciwsłoneczne, bo akurat strasznie świeciło słońce.
Szybko zeszłam na dół, aby rodzice mnie nie zauważyli, bo niestety wrócili wczoraj wieczorem. Założyłam swoje piękne, nawet czyste conversy i wyszłam.
Odetchnęłam z ulgą i poszłam w stronę plaży. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale zignorowałam to.
Gdy już tam doszłam, Conrad już tam był. Spojrzał się na mnie i zauważyłam, że był zdenerwowany. Zobaczyłam w jego dłoni torebeczkę z drogiego sklepu z biżuterią. Ściągnęłam brwi i podeszłam do niego bliżej. Czy on chciał mnie przekupić biżuterią? Serio?
-Cześć słoneczko.
Przewróciłabym oczami, ale musiałam się wstrzymać.
-Cześć. Powiesz mi wreszcie, z którą dziewczyną mnie zdradziłeś?-zapytałam, z zadziwiającą pewnością w głosie.
Chciałam dzisiaj z nim zerwać. Znalazłam trochę odwagi by to zrobić. Pierwszy krok jest zawsze najgorszy. A później pójdzie z górki. Taką mam nadzieję.
-Czy to jest ważne?
-A pytasz dzika czy sra w lesie?-powiedziałam, nie zastanawiając się nad moimi słowami. Po ich przeanalizowaniu, prawie wybuchałam śmiechem. Nie wiem, skąd ja to wymyśliłam.
-Co?
Dobra, dasz radę Destiny-powiedziałam w myślach, próbując dodać sobie otuchy.
-Zrywam z tobą Conradzie Evansie.
-Nie możesz ze mną zerwać, Tiny. Kupiłem ci na przeprosiny naszyjnik ze słońcem.-powiedział a w jego oczach zobaczyłam łzy.
-A wiesz gdzie ja to mam?-zapytałam, powoli się irytując. Nie przekupi mnie jakimś drogim naszyjnikiem. No błagam. Szanujmy się.-W dupie Conrad. Totalnie mam w dupie ten twój naszyjnik i to, że ty nie chcesz ze mną zrywać.
-Nie zrywasz ze mną.-jego ton zmienił się na stanowczy. Zadziwiające, że potrafi aż tak szybko zmieniać emocje.
-Co ty kurwa mówisz? Zrywam i koniec kropka.
-Zdradziłem cię z Jenny..-patrzył na mnie jakby chciał zbadać moją reakcję, a ja po prostu się zaśmiałam.-Już jesteśmy razem, jak ci to powiedziałem?
-Nie.
-Ale Destiny ja...-zawahał się i gdy już miał mówić ostatnie kluczowe słowo, które w sumie i tak nic by nie zmieniło, przerwał mu pewien znajomy głos.
-Zostaw ją. Powiedziała przecież, że z tobą zrywa. Czegoś nie rozumiesz?
Dziwny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Zawsze radziłam sobie sama. A teraz i on mi pomógł. Nikt mi nigdy nie pomagał.
Po chwili Conrad uciekł. Zaśmiałam się szczerze i ściągnęłam brwi. Dlaczego on uciekł? Ponownie się zaśmiałam, a następnie się na niego popatrzyłam.
Uśmiechnęłam się i powiedziałam:-Dziękuję, Lucas.