Lucas
15.05.2004Siedziałem na trawie patrząc się na niebo. Przypominało mi, gdy tata bawił się ze mną i moim bratem w chowanego. Jedna łza spłynęła po moim policzku.
-O czym myślisz synu?-zapytała troskliwie moja kochana mama. Kochałem ją. Była taka miła i zawsze mnie uspokajała, gdy czułem się źle. Była moją ulubioną osobą na świecie.
-O niczym.-powiedziałem, ale głos mi się załamał, bo przypomniał mi się mój brat, który umarł dokładnie rok temu. Umarł, gdy miał zaledwie 6 lat. To niesprawiedliwe. I nawet nie wiem przez co, bo rodzice nie chcieli mi powiedzieć. Ale kiedyś się dowiem.
Łzy coraz bardziej leciały po moich policzkach. Próbowałem je wytrzeć, ale z każdą sekundą pojawiały się nowe. Było ich za dużo. Mama podeszła do mnie i mnie przytuliła, od razu głaszcząc moje plecy i próbowała mnie uspokoić.
-Myślałeś, o Victorze?-na imię mojego brata jeszcze bardziej się rozpłakałem. Pokręciłem głową i wtuliłem się jeszcze bardziej w jej ramię. To tak bolało.
-Boli mnie...-wydusiłem z siebie tylko to.
-Skarbie, co cię boli?-zapytała, nadal głaszcząc mnie po plecach. Lekko odsunąłem się od niej i pokazałem na serce, które strasznie mnie bolało po stracie mojego kochanego braciszka.
Był młodszy ode mnie o 2 lata. Odkąd się urodził był najlepszym bratem na świecie. Często sobie dokuczaliśmy, ale lubiłem to. Spędzanie z nim wolnego czasu było super.
A odkąd go nie ma, czuję tylko smutek. Widziałem, że tata często płakał, a moja mama, gdy to widziała to się wkurzała. Nie rozumiałem jej. Jak mogła się wkurzać na to, że tata też nie dawał sobie rady?
Moja mama była najsilniejszą kobietą na świecie. Zawsze była silna. Gdy ktoś nie dawał sobie rady z emocjami, to mu pomagała. Nigdy nie było odwrotnie. Z tego co widziałem.
Zawsze się zastanawiałem, jak to możliwe, że taka jest. Że w ogóle nie płacze. Że ma wszystko gdzieś i ciągle idzie na przód. Moja koleżanka, Lily kiedyś tak powiedziała w przedszkolu.
Koledzy i koleżanki, zawsze zazdrościły mi tego, że mam taką super mamę.
***
02.12.2008Patrzyłem na rodziców, którzy kłócili się o jakąś głupotę. Siedziałem spokojnie i jadłem obiad. Nie wiem co tu się działo.
-Nie, Mike! Nie będziesz mi mówić co mam robić!-wykrzyknęła moja mama a ja przymknąłem oczy. Nie chciałem tego widzieć.
-Czy możecie przestać się wreszcie kłócić?
Mama spojrzała na mnie przelotnie, a następnie na ojca. Podeszła do niego i powiedziała mu coś na ucho. Próbowałem odczytać coś z jej ruchu warg ale nic z tego.
Zauważyłem, że mój tata jej odpowiedział, a następnie się zaśmiał. Moja mama zamiast również się roześmiać, znieruchomiała i patrzyła się w jeden punkt.
-Nie mówi się szeptem, w towarzystwie innej osoby.
-A co ty taki mądry?-zapytał mój tata, podchodząc do stołu. Nie odpowiedziałem. Patrzyłem się na moją cudowną mamusię, która nadal stała i patrzyła w to samo miejsce. Wstałem i podszedłem do niej.
Pomachałem jej ręką przed twarzą, ale nic to nie dało. Odwróciłem się w stronę mojego ojca, ale on sobie jadł.
-Mamo?-szturchnąłem ją, myśląc, że to coś da. Nie dało to nic.-Mamo, co ci jest?-zapytałem się jej, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Nie wiedziałem, o co chodziło.
-Pomóż mi, nie wiem co mam zrobić. Mama się w ogóle nie rusza.-zwróciłem się do ojca, który ściągnął brwi i podszedł do nas.
-Betty, co ci jest?-pomachał jej ręką przed twarzą, tak jak ja wcześniej to robiłem.
Mama po chwili się ocknęła. Oddychała nierównomiernie. Nie rozumiałem co się działo. Ale dobrze, że przynajmniej już się chyba kontaktowała ze światem rzeczywistym.
-Wszystko okej?-zapytał troskliwie tata. Nie odpowiedziała. Żadnym słowem. Nawet się na mnie nie popatrzyła. Po prostu wyszła z domu. Zostawiła nas samych. I nigdy, nie dowiedzieliśmy się dlaczego.
***
11.05.2010Mijały minuty, godziny, dnie, miesiące. Nic. Mama nie wróciła do domu. Nie odezwała się ani jednym słowem, odkąd od nas odeszła. Po tym, przestałem wierzyć w jakąkolwiek miłość. Gdyby matka, kochała tatę, by go nie zostawiła. Gdyby matka, mnie kochała to też by mnie nie zostawiła.
Ojciec próbował dzwonić na policję, ale nic z tego nie wyszło. Załamał się. Totalnie się załamał. Stracił Vicky'iego i mamę. Miał prawo się załamywać. Ale ja nie mogłem. Jak mamy nie było, musiałem być silny za nas obu. Tym razem, to ja musiałem być silny.
Mike, czyli mój tata z każdym dniem coraz więcej pił i pił. Nie wiedział już co robić. Ja też nie wiedziałem. Siedziałem właśnie w pokoju słuchając sobie „Silver Soul" od Beach House. Szczerze, lubiłem tą piosenkę.
Zamknąłem drzwi na klucz, by mój tata nie mógł wejść do środka mojego pokoju. Bałem się, że mnie skrzywdzi. Że przez alkohol znowu straci panowanie nad sobą. Nigdy go za to nie winiłem, bo to nie jest jego wina, prawda?
Oczywiście, że to była jego wina. Nie musiał pić. Gdyby nie pił, nie zdarzyłoby się tyle złych rzeczy. Nie uderzyłby mnie. Nie sprawiłby, bym sam robił sobie krzywdę. Nie zepsułby mojej psychiki.
Odkąd mamy nie było, a tata często był pijany to nie dawałem sobie rady sam ze sobą. Czułem się źle. Czułem, jakbym umierał od środka, z każdym kolejnym dniem.
Dlatego, żeby ból psychiczny zniknął, sprawiałem sobie ból fizyczny. Przez pierwsze dni, było to dla mnie ulgą. Ale z kolejnymi miesiącami stało się to uzależnieniem.
Chciałem, by to wszystko się już skończyło. Byśmy byli znowu szczęśliwą rodziną. Bym nie musiał cierpieć. To wszystko przez matkę. Albo przez ojca? A może to wszystko przeze mnie?
Tego nie wiedziałem. Szczerze, nic już nie widziałem. A chciałem wiedzieć. Dlaczego, nie mogłem dostać żadnej odpowiedzi? Na żadne pytanie.
Nawet nie miałem siły płakać. Czy ja umarłem? Chciałem, by tak było. Po chwili, usłyszałem puknie co drzwi. Zacisnąłem usta w cienką kreskę i przełknąłem ślinę. Wiedziałem, że nie da rady wejść.
To dlaczego tak się bałem, za każdym razem, gdy przychodził pod mój pokój?
-Otwórz-wybełkotał cicho.-synu..-dokończył po krótkiej chwili. Nie odpowiedziałem mu. Poprawiłem, swoje czarne słuchawki i podgłośniłem muzykę. Nie chciałem już go słyszeć. Sprawiało mi to tylko ból.
Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w tekst piosenki. Po kilku minutach, a może i nawet godzinach włączyła mi się piosenka „Mirror Mirror" od The Irrepressibles.
Od razu otworzyłem oczy. Z niewiadomych przyczyn, przypomniała mi mojego brata, który będzie miał 7 rocznicę śmierci, równo za 4 dni. A wczoraj, skończyłby 13 lat. Ja miałem skończyć 15 za kilka miesięcy. Czas za szybko mija. Czy można go jakoś spowolnić, lub sprawić, by go nie było wcale?