Lucas
Byłem właśnie w naszej skrytce, w opuszczonym domu. Siedziałem przy stole, a obok mnie byli James, Patrick, Harry i William. Wszyscy rozmawialiśmy o naszej robocie. Kto czego się dowiedział i kogo ma jeszcze śledzić.
-Lucas, a jak tam z twoją anielską księżniczką?-powiedział James i reszta, oprócz mnie się zaśmiała. Od razu po tym spoważniał i spytał się-Dowiedziałeś się czegoś?
Oczywiście, że się dowiedziałem. Patrzyłem na nią na każdej pieprzonej przerwie w szkole, w domu, na dworze oraz w innych miejscach. Obserwowałem ją już od dłuższego czasu. Może nawet kilka miesięcy.
-Co to jest za pytanie?-prychnąłem i przewróciłem oczami.-Zauważyłem, że nie rozmawia ze swoimi rodzicami, często wychodzi na dwór by oglądać niebo, lubi czytać książki, codziennie o 18 wychodzi z domu...-zawiesiłem się na chwilę, nie wiedząc czy mówić jeszcze dalej.
-I to tyle?
-Tak.-powiedziałem, bo niektóre rzeczy chciałbym jednak pozostawić tylko dla siebie. Wiem o niej o wiele więcej niż mogłoby się wydawać.
-A mówiłeś, że jesteś takim dobrym obserwatorem...-zaczął mówić Harry. I szczerze nie sądziłem, że on w ogóle zapamięta, że to mówiłem jakiś czas temu. On nawet nie pamięta imienia osoby, którą on śledzi.
-Jak widać nie jesteś.-dokończył za niego Patrick.
*
Gdy wróciłem do domu, to przyłapałem się na tym, że znowu o niej myślałem. O tej małej blondynce z niebieskimi oczami. Zawładnęła moim umysłem, w naprawdę krótkim czasie, co jest nie do pojęcia.Nie rozumiałem tego. W sensie naprawdę nie rozumiałem. Gdy jej nie śledziłem to jeszcze nic dla mnie nie znaczyła. Była po prostu obcą dla mnie osobą. Przynajmniej tak myślałem.
Na tej imprezie, gdy wpadliśmy na siebie. To nie był przypadek. Zaplanowałem to. Chciałem, by mnie zobaczyła. By spojrzała na mnie tymi hipnotyzującymi oczami.
Nie miało to tak wyjść, że gdy na siebie wpadniemy to zacznę o niej dużo, a nawet za dużo myśleć. Ale w momencie, gdy pierwszy raz zobaczyłem ją od naprawdę długiego czasu, coś boleśnie zakuło mnie w serce.
Pamiętam to dokładnie, jakby to było wczoraj. Wszystko zaczęło się od niewinnego pocałunku, gdy graliśmy w butelkę.
*kilka lat temu*-Postaw ją już, bo zaraz ona zwymiotuje jeszcze!-krzyknął Sam i każdy w kole się zaśmiał.
Graliśmy w butelkę z 6 klasami. Nie wiem dlaczego, ale pani Rose stwierdziła, że mamy z nimi zagrać. Więc graliśmy. A Elvis właśnie miał zadanie, aby podnieść jakąś dziewczynę z młodszej klasy, podnieść ją i zakręcić się 15 razy wokół własnej osi.
Ja byłem tylko raz i wybrałem pytanie. Zadała mi je dziewczyna, która ma jakąś obsesje na moim punkcie. Jest z równoległej klasy, a wygląda jakby miała jakieś 17 lat. Nie podoba mi się ona za bardzo.
Zapytała się mnie, czy mam dziewczynę. Odpowiedziałem, że nie i koniec. Kolejna kolejka. Znowu nie byłem to ja. Nudno było. Nic się nie działo.
Nagle została wylosowana dziewczyna z 6 klasy. Miała piękne długie blond włosy, zawsze była ładnie ubrana, była mądra z tego co wiem, bo jest jakąś przewodniczącą szkoły czy coś takiego, i ma niebieskie oczy.