11. Zapalniczka

21 4 0
                                    

Pov. Luna

Z samego rana, kiedy wszyscy jeszcze spali, zmęczeni wydarzeniami poprzedniego dnia, postanowiłam wymknąć się na krótki spacer i rozbudzającego papieroska. Włożyłam dresy i trampki, związałam włosy w niedbałego koka i ruszyłam przed siebie. Na moje nieszczęście paczka którą wyjęłam z kieszeni była już pusta. Skierowałam się więc na pobliską stację benzynową, aby uzupełnić zapasy.

Za ladą stał przystojny młody chłopak z rozczochraną czarną czupryną, który uśmiechnął się się do mnie szeroko, gdy tylko przekroczyłam próg. Nieśmiało odwzajemniłam gest, na co jego uśmiech jeszcze się powiększył. Lekko zestresowana podeszłam do lodówki z zimnymi napojami i wybrałam zieloną herbatę z nutą brzoskwinii Arizony.

- Jeszcze czerwone Marlboro - powiedziałam stojąc przy ladzie, a hłopak, na którego piersi widniała przypinka z imieniem Johnny, podniósł zaskoczony lewą brew.

- Jest dowodzik? - Spytał, a ja oniemiałam. Jeszcze nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło takie pytanie, zwykle ludzie biorą mnie za starszą i bez słowa podają fajki. Po kilku sekundach bez odpowiedzi, na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek. - Dobra sprzedam ci... - jak to? - ...ale w zamian wisisz mi przysługę. - kiwnęłam tylko szybko głową, podałam mu pieniądze i ruszyłam do wyjścia. Było mi tak wstyd, że chciałam jak najszybciej się stamtąd wydostać.

Stanęłam zaraz obok wyjścia ze stacyjnego sklepiku, trzęsącymi się rękami wyjełam papierosa z paczki i odpaliłam. Łyk aromatycznej zimnej herbaty i gorzki dym wypełniający moje płuca to dokładnie to, co było mi w tej chwili potrzebne.

- Hej - usłyszałam zza pleców. Odwróciłam się ostrożnie, a moim oczom ukazał się ten sam chłopak, który jeszcze przed chwilą stał w uniformie za ladą. - Jestem Johnny. - powiedział, znowu się do mnie uśmiechając i sam wyjął z kieszeni paczkę.

- Luna - podałam mu zapalniczkę, a on zaśmiał się pod nosem z widniejącego na niej napisu.

- Co do tej przysługii... - O nie. Nie spodziewałam się, że to było na serio, a już tym bardziej, że w ogóle jeszcze kiedykolwiek na niego wpadnę. - Dziś wieczorem jest impreza u mojego kumpla, może chciałabyś wpaść? - Zapytał jakby nieśmiało - Oczywiście możesz odmówić, ale będzie mi wtedy bardzo przykro. - Dodał szybko i puścił do mnie oczko - Możesz przyprowadzić znajomych. Daj wpiszę ci swój numer, a ty obiecaj, że to przemyślisz. A teraz musisz mi wybaczyć, ale muszę pędzić do domu, odespać tą koszmarną nockę. - Ostatni raz się do mnie uśmiechnął, zgasił peta i wsiadł do srebrnego Volkswagena, przed którym staliśmy. W dodatku nie oddał mi tej zapalniczki, teraz to już muszę iść na tę imprezę.

Przyjaciel Twojego BrataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz