8. Cisza przed burzą?

520 8 1
                                    

Stałem i nie wiedziałem co zrobić. Patrzyłem na dwa martwe ciała, jedno należało do osoby, której kiedyś zaufałem, a drugie do osoby, której nie znałem, lecz miała ważne dla nas informacje. W pewnym momencie poczułem czyjąś rękę na swoim prawym ramieniu.

-- Nie ma co, Leon. - Usłyszałem głos Victora. -- Jackson nie żyje, tak jak i Mia. Należało jej się za to, co zrobiła. - Wytłumaczył, a ja wiedziałem, że ma cholerną rację, tak jak w sumie zawsze.

Sprzątnięcie i ukrycie ciał, tak aby w razie czego nie było naszych odcisków palców zeszło szybciej niż się spodziewałem. Nie mogliśmy pozwolić, aby ktoś ich znalazł, zwłaszcza policja.

Gdy skończyliśmy, zerknąłem na kolegów Victora. Mężczyzna po chwili odchrząknął i zabrał głos.

-- A no tak. Leon, poznaj Marc'a, Davida, i Lucasa. - Przedstawił mi ich imiona. -- Chłopaki, to Leon, mój przyjaciel. - Po chwili podaliśmy sobie ręce, i posłałem im lekki uśmiech.

-- I co teraz? Obydwoje nie żyją, więc to koniec roboty? - Spytał zdezorientowany David. Lucas, a przynajmniej tak zapamiętałem, parsknął śmiechem.

-- Tępy jesteś czy udajesz? - Spytał Lucas, a Marc się zaśmiał. -- Nie widziałeś, że dwójka kolesi nam zwiała? Podejrzewam, że jeszcze dużo roboty przed nami, a ty się głupio pytasz.

Widziałem, że Victor traci do nich nerwy. Ich dogryzki raczej były dosyć często, widząc wyraz twarzy Victora, który błagał abym ich od niego zabrał.

-- A możesz mnie nie obrażać, pajacu? - Spytał David. -- Chyba na tym świecie mam prawo jeszcze spytać o cokolwiek. - Prychnął, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej.

-- Nie obrażam cię. Stwierdzam fakty.

-- Obrażasz, kretynie. - Warknął David.

-- Dupek.

-- Szatan.

-- Skurwiel.

-- Idi- - David chciał się odezwać, ale przerwał mu Victor.

-- Dosyć! Do cholery, czy ja codziennie muszę słuchać waszych dogryzek? - Warknął. -- Ogarnijcie się chociaż na jeden dzień, czy ja wymagam od was tak dużo?

-- U nich to na porządku dziennym, idealnie wpasowaliby się w towarzystwo dzieciaków. - Zaśmiał się dotychczas cichy Marc. Victor jak i Lucas z Davidem od razu zaczęli mordować go wzrokiem. -- No co? Przecież to jest oczywiste.

Stałem, zerkając na każdego z nich wyraźnie zainteresowany ich wymianą zdań. To jak się kłócili wydawało się zabawne, a nawet bardzo.

-- Nie zesraj się. Jesteś starszy a głupszy. - Warknął Lucas, który zdecydowanie tracił panowanie nad swoimi nerwami ze względu na dogryzanie Marc'a. Było widoczne, że Victor traci już nerwy do tej trójki i nie wie jak osoby w wieku jego i podobnym mogą zachowywać się jak dzieci, zwłaszcza gdy aktualnie mamy poważną sprawę do odgadnięcia.

*

*

*

-- Masz nam coś do powiedzenia? - Od razu po wejściu do domu mogłem usłyszeć głos Oliviera, który stał oparty o ścianę. Victor spojrzał na mnie tylko wzrokiem, który podpowiadał mi abym wytłumaczył im wszystko od początku, dlatego tak zrobiłem, biorąc ich na podwórko do pobliskiej altanki, w czasie gdy Victor sprzątał syf w kuchni, którego chłopaki chyba nie mieli zamiaru na ten moment w żaden sposób posprzątać.

-- Czemu nas okłamałeś? To nie było w porządku wobec nas, przecież się przyjaźnimy, no chyba że nie traktujesz nas jak swoich przyjaciół, to wtedy możemy inaczej porozmawiać. Wydaję mi się, że w przyjaźni ważna jest szczerość, a nie kłamstwo, którego dokonałeś już nie pierwszy raz. - Zmarszczył brwi Xavier, zerkając na mnie. To nie tak, że nie uważałem ich za przyjaciół. Są dla mnie bardzo ważni, ale niektóre rzeczy muszę rozwiązać i załatwić sam, bez osób trzecich.

Ghost Night [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz