Wychodzące słońce

71 5 1
                                    

-Co to miało być dzisiaj na treningu? Masz bandaż na ręcy. Coś się stało?
Gabriel nic nie odpowiedział, wzrok miał wbity w ziemię
-Nie możesz jutro tak grać. Ty z Aitorem jesteście doświadczonymi obrońcami, a jak sam wiesz on jutro nie będzie grał dlatego tym bardziej powinieneś się skupić. Na miejsce Aitora jutro wejdzie JP. Im bliżej finału tyn większa praca przed nami
-Przepraszam
-Tu nie ma co przepraszać, trzeba się skupić. A tak na serio, co się dzieje? Nigdy tak nie grałeś.
-Nie chcę o tym teraz rozmawiać- emocje coraz bardziej się w nim gotowały
-W porządku, jednak proszę się, postaraj się jutro to przezwyciężyć, dobrze?
Gabriel przytaknął i chciał pójść do swojego domu, ale zaraz po przekroczeniu terenu klubu, Ricardo już na niego czekał.
-Chodź do mnie, coś ci pokażę. A może chciałbyś zostać u mnie na noc? Jutro i tak mamy zwolnienia ze szkoły bo mecz
Garcia się zgodził i poszli w stronę willi Di Rigo.
-To wszystko przez te myśli! One mnie męczą. I znów zawiodłem...drużynę, trenera i siebie
-Gabi, przecież wiesz że nic złego nie zrobiłeś. To nie twoja wina że one przychodzą
-Popsuję cały mecz!!
-Pierdolisz, wiem co ci poprawi humor
-Czy to są moje ulubione cukierki!?
-Taak, ale najpierw musisz mnie dogonić
-O ty cholero, jak ja cię..!!!
W ten oto sposób dość sprawnie dobiegli do domu. Jednak nie skręcili do środka, a zostali na zewnątrz
-Czekaj na mnie! Ty to specjalnie robisz! Wiesz przecież że nie jestem tak  szybki
-I co? Hehe. Dobra poczekam
Różowowłosy dobiegł do przyjaciela. Mimo zadyszki, był on szczęśliwy i jakby żywszy
-No i takiego Gabiego znam. Dobra, chodźmy do środka bo zaraz nas przewieje
-Kiedy ty to przyszykowałeś?- zapytał Gabriel, widząc pełen stolik jego ulubionych przekąsek i włączony duży telewizor, przypominający bardziej kino
-Mam swoje sposoby, a teraz mam dla ciebie taki fajny film.
-Oo shrek, to ten film na który mieliśmy iść [Au:Średnio japońskie, ale kto by shreka odmówił co nie?]
-Tak, siadaj śmiało
Rzeczywiście niespodzianka pomogła. Gabi śmiał się oglądając i nawet apetyt mu wrócił. Po obejrzeniu rozpoczęli bitwę poduszkową. Żeby nie było Ricardo zaczął. Ten mu oddał i tak wyszło. Obaj świetnie się bawili. Następnego dnia 2 godziny przed meczem do Gabriela zadzwonił Aitor. Stresował się odebrać ale Ricc nalegał.
-Oo hej Gabi, już myślałem że nie odbierzesz. Jak się czujesz?
-Dobrze-skłamał
-Znów kłamiesz, zazwyczaj inaczej odpowiadasz. Wiem, że zostało niewiele do meczu ale błagam cię przyjdź do mnie po nim
-Okej
-Ale na serio przyjdź. Gdbym tylko mógł wparowałbym do ciebie bez zastanowienia. Caleb powiedział mi, że słabo ci szło na treningu. Niezależnie co się u ciebie teraz dzieje, na meczu daj z siebie wszystko
-Spróbuję
-Nie ma że spróbuję, dasz radę! To, że nie będzie mnie na boisku przy tobie to nie oznacza, że nie będę cię widział hehe
Gabi uśmiechnął się. To jest cały Aitor
-No, także nie rozpadaj się jak flaki z olejem
-Flaki z olejem?
-Dali mi takie paskudztwo ochydne do jedzenia. Aż rzygać mi się chciało jak zobaczyłem jak to wygląda. Ale ty taki nie bądź, dobra? Haha
-Jasne hahah
No złośliwości to mu nadal nie brakuje.
-Gabi, przypominaj sobie na meczu naszą wspólną grę w piłkę. Wiem, że łatwo nie jest ale jesteś dzielny-dopowiedział Ricardo po skończonej rozmowie
No i nadszedł moment meczu. Nazwa klubu była tak skomplikowana, że nie ma potrzeby aby narrator ją tu pisał. Na nieszczęście naszych bochaterów, przeciwnicy okazali się fałszywymi kurwami, udając na początku miłych i towarzyskich. Wiadomo, później pokazali swoją ciemną stronę. Zamiast normalnie grać to faulowali specjalnie dopowiadając przy tym złośliwe teksty.
Na przykład dopiero Roma biegł z piłką a ten zrobił ostrego wślizga w kostkę mówiąc "I co na to teraz powiesz?"
-To wy poprostu sobie nie radzicie- odpowiedział na pytanie Ricardo który znikąd nagle się pojawił i przejął piłkę
Całe szczęście Romie nic poważnego się nie stało, tylko lekko stłukł ją. Arion świetnie sobie radził w roli kapitana. Bacznie obserwował sytuację, jeśli trzeba było wspierał i motywował. Był w swego rodzaju przewodnikiem który wskazywał kierunek. Ricardo grał skupiony jak zwykle, rozgryzając przeciwnika, Victor rozgramiał ich strzałami. Na tabeli widniał napis "2-0 dla Raimona" Wszystko wskazywało na udany mecz. Gabi z Jean-Peerem nie musieli dużo interweniować bo piłka głównie znajdowała się na połowie rywala. No cóż, ale czy to nie podejrzane że tak dobrze idzie im w półfinale? Haczyk ukazał się w drugiej połowie. Po pierwsze znaleźli dla siebie słaby punkt tzn. Gabriela, po drugie trener równie o parszywej mordzie jak zawodnicy zamienił napastnika. Był asem w rękawie ich drużyny. Tymczasem Aitor, uważnie oglądał mecz i tak jak obiecał, przyglądał się Gabiemu.
-No i o co znowu chodzi. Skup się do cholery. Po lewej!!
-A im co się stało??? Okej, jeśli chcą niech faulują. TYLKO CO ONI SIĘ UWZIELI NA NIM!!??
-Ej ale nie są głupi, jednak mają mózg. Znaleźli se kurwa ofiarę. No nieźle, nieźle. I jeszcze naszych wymęczyli. Co jakby wprowadzić taką metodę u nas? Mi tam się podoba.
Wracając teraz do meczu. JP wyraźnie widział, że uwzieli się na koledze, dlatego też starał się dwukrotnie aby pomóc Gabrielowi i jednocześnie zapobiec puszczeniu gola. Jednak wyćwiczył bardziej bramkarstwo, więc specjalizował się w obronie główkowej.
-Nie obronisz tego kurduplu!
-Ta? To patrz
-COO? JAK ON TAK WYSOKO SKACZE!!!
-Pff skurwiel, też bym tak umiał-dodał inny
Mimo ciężkej pracy ze strony Raimona, to rywale prowadzili wynikiem 3-2.
-Gabriel!!!- krzyknął Caleb
-Jesteś chłopem czy gumą od majtek!? Bo Aitor kazał mi ci przekazać że uważa cię za gumę. Powiedział, żebyś pokazał w końcu kim naprawdę jesteś
"Aitor zabiję cię!! Już ja ci dam guma od majtek. Niech się tylko ten mecz skończy!!"
-No, chyba w końcu się obudził-skomentował za telewizorem Aitor
-Oho patrzcie, nasza landrynka się buntuje- powiedział jeden z tych chujków
Gabriel zignorował te słowa i...
-WOW!!! Gabi!!! Prawie avatara wywołałeś- dopingował Ricardo
"Patrz Aitor, zaraz ich rozgromię"
-Ha, jaki zadowolony z siebie. No pokaż co jeszcze potrafisz-komentował dalej Aitor
-JP pomożesz?
-Jasne
-Podwójna obrona!!!
Teraz to nasi chłopcy się spisali. Nie dość, że przypadkowo stworzyli nową technikę to jeszcze Gabrielowi udało się avatara wywołać. Piłka powędrowała do przodu, Ricardo wirtuozem pokierował gdzie dalej i perfekcyjne wykończenie ze strony Ariona i Victora. Trzeba przyznać, że bramkarza mieli naprawdę słabego. Teraz tylko jeden gol dzielił do wygranej.
-Grajmy w football chłopaki!!!- motywował Arion
No temu to energii nie brakowało. Szybko kontynuował drybling, kiwając przy tym wszystkich po kolei, aż nagle
-Uważaj!!!- i u jego boku znalazł się nagle Victor, niestety sam oberwając w kostkę, w którą miał dostać Arion
-Nie przejmuj się, graj!!
-Kurwa, musiałeś się wpierdolić- odpowiedział poirytowany rywal
Dzięki poświęceniu ze strony Victora, Ricardo przyjął piłkę i swoim avatarem strzelił kolejnego i zarazem ostatniego gola
-Udało się!!!- wszyscy się cieszyli wraz z Aitorem
-Jednak nie jesteś tą gumą hehe
-Brawo drużyna, takiego meczu oczekiwałem!!! Gratulacje Garcia!! Victor, jak kostka??
-W porządku
-Co ty gadasz? Jest cała spuchnięta!- przejął się Arion
-To nic takiego
-Ta..
Po skończonym spotkaniu Victor trafił na prześwietlenie i okazało się, że skręcił ją. Ale przecież nie muszą odrazu wszyscy o tym wiedzieć, prawda? A tymczasem Gabriel powędrował w stronę szpitalu, w którym już na niego czekał Aitor.

AU: Leci kolejny rozdział, tym razem mniej depresyjnie, żeby i was przypadkiem nie zdołować, bo to nie o to chodzi. Jak wam się podobał???

Inazuma Eleven Go. Tajni agenci cesarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz