Problemy i więcej problemów

81 5 1
                                    

"Cóż to był za koszmar"- pomyślał Gabi budząc się w środku nocy. Śniło mu się coś związanego z Aitorem... że go traci. Widzi jego śmierć a on sam jest przyblokowany w ten sposób, że nie może zrobić ani kroku aby go uratować. Gabriel rozejrzał się po pomieszczeniu lekko zdezorientowany po śnie, aż po chwili zorientował się że Aitora nie ma tuż przy nim. Zaraz zerwał się na nogi i zaczął go szukać po całym domu.
-Aitor!!!
Gdzie on jest? A co jak się mu coś stało? Gabriel wpadł w panikę. Dość często mu się to zdarzało, to dlaczego nie miałoby teraz się przytrafić? Cały się trząsł a serce biło jakby miało zaraz wyskoczyć. Chłopaka sparaliżowało. "Spokojnie Gabi, nic się nie dzieje" powtarzał sobie z nadzieją że pomoże. Dopiero po kilku minutach atak złagodniał. Przeszukał raz jeszcze dom a gdy Aitora nie zastał, postanowił pójść poszukać go na zewnątrz. Bał się strasznie, widział ciemny scenariusz. Miał takie dziwne uczucie że coś mu się stało. Jeszcze ten sen...Szukał go wszędzie, wszędzie po okolicy, a gdy już stracił nadzieję zobaczył cień leżącego człowieka. Podbiegł do niego i rozpoznał chłopaka. Leżał na skraju rowu, a głowa była cała zakrwawiona.
-AITOR!!! Aitor, słyszysz mnie?
Chłopak nic nie odpowiadał. Gabi szybko sprawdził oddech i ułożył go w pozycji bocznej ustalonej. Czuł że zaraz się rozpłacze ale musiał się opanować aby wezwać pogotowie.
-Ddzień dobry, Tokio niedaleko gimnazjum Raimona znajduje się poszkodowany. Proszę przyjeźdźcie szybko-głos Gabriela cały drżał, a jego usta stały się sine
-Oddycha, już ułożyłem, dobrze
Teraz już nie wytrzymał i zalał się łzami. W między czasie ściągnął koszulkę i zaczął wycierać zakrwawione czoło.
-To wszystko przeze mnie. Jakbym bardziej się nim zajął to by do tego nie doszło. Nienawidzę siebie! Nienawidzę!
-Pogotowie! Odsuń się proszę. Zabierzemy go do szpitala.
-Mogę z nim jechać?
-Jest to na ten moment niemożliwe
Gabi wrócił do domu kiedy na zegarze wybiła godzina 05:15. Jego serce cały czas kołatało a on sam nie dawał rady. Jego głowa zapełniona była mnóstwem myśli. Prowadził wewnętrzną walkę. Łzy nie pomagały, nie miał nawet siły płakać. Otworzył szufladę, wziął to co potrzebne i poszedł do łazienki. Nikogo nie było ale i tak się zamknął. Mocno trzymał w prwej dłoni ostrze a lewą ręką ściskał swoją ręką. Po zaprzyjaźnieniu się z Aitorem obiecał sobie że nigdy już nie będzie tego robił ale teraz.. Co on ma zrobić??? Iść za sumieniem czy poddać się myślom??? TO MOJA WINA!!! JAK JA MOGŁEM!? Przepraszam Aitor, nie zasługuję na ciebie. I padła 1 linia. Całe szczęście ostra. Całe szczęście? Czemu on tak pomyślał? Zadał sobie jeszcze jedną ranę aż wewnętrzny ból przeszedł. Zamieniło się teraz w pieczenie na nadgarstku ale to dużo lepsze niż wewnętrzna walka. Siedział w toalecie łącznie około 15 minut. Był strasznie zmęczony, nie miał siły na nic ale kiedy się położył nie mógł zasnąć. Jego głowa była przepełniona negatywnymi myślami, do tego serce wciąż mocno kołatało i doszedł ból mięśni nóg i pleców. Dzisiaj miał jeszcze szkołę i trening ale odpuścił sobie. Straciło to dla niego sens. Nawet nie ma z kim o tym pogadać. Znaczy no ma Ricardo. Ale co on sobie o nim pomyśli? Jak zareaguje jak dowie się że się tnie? Nie, nie ma opcji. Było już około 9. Właśnie 1 lekcja się skończyła. Nagle Gabi usłyszał wibrację w telefonie. Ricardo dzwonił. Serce tylko przyśpieszyło a jego ciało zaczęło się trząść. "Nie mogę odberać, nie teraz... " Od rana nie miał ochoty nic jeść. Z łóżka wstawał tylko do toalety, był strasznie zmęczony. O czym myślał? Ciężko powiedzieć. Sam sobie nieraz zadawał pytania. Jedno jest pewne: nie było w nich ani nuty optymizmu. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Gabi szybko założył bluzę i zwlókł się do przedpokoju.
-Gabi co się dzieje?!- w drzwiach stał Ricardo
-Nic, wszystko w porządku
-Kłamiesz! Nie było cię w szkole, opuściłeś trening piłki nożnej, którą kochasz. I twoja twarz...wyglądasz na zmęczonego. Przecież widzę że coś się dzieje.
-Ricardo...
Gabriel znów nie wytrzymał. Pod wpływem emocji łzy zaczęły lecieć po policzkach.
-Gabi....Już dobrze. Na spokojnie mi opowiesz oki?
Garcia przytaknął i wraz z Ricardem weszli do jego pokoju. Był on skromny lecz nieposprzątany. Po podłodze waliły się ubrania a na biurku było sterta rzeczy.
-Ja...ja nie wiem co się dzieje. Ciężko jest mi powiedzieć
-Rozumiem jak nie chcesz mówić, ale jskbyś był gotowy to mów. Ja zawsze..
-Nie daję rady. Nie daję rady sam ze sobą. Codziennie prowadzę wewnętrzną walkę. Być może nie widać tego po mnie ale cierpię, strasznie się męczę. Zwłaszcza dzisiejszego dnia i nocy...
-Co się stało?
-To wszystko przeze mnie. Nocował u mnie...
Nagle telefon zadzwonił a na wyświetlaczu pisało "Aitor💗".
-Czemu nie odbierasz?
-NIE MOGĘ!! Nie zasługuję na niego. To wszystko moja wina
-Co twoja wina?
-Aitor..Aitor...on jest w szpitalu
-W SZPITALU?!
-Nocował u mnie i...-Gabi wybuchnął płaczem
-Obudziłem się bo śnił mi się koszmar z nim związany. Śniło mi się że Aitor umiera na moich oczach a ja jestem sparaliżowany i nie mogę nic mu pomóc. I Aitor wtedy zniknął. Zacząłem go szukać i znalazłem niedaleko Raimona. Leżał w rowie...nieprzytomny. Głowę miał całą we krwi. Nienawidzę siebie! Gdybym bardziej nim się zajął to by nic się nie stało
-Nic nie jest twoją winą Gabiś. W czym zawiniłeś? Właśnie dobrze że pomogłeś koledze. Znalazłeś go i wezwałeś pomoc. To wielki wyczyn. A wypadek przecież nie ty spowodowałeś.
-Ale..ja go kocham. Naprawdę chciałem dobrze..
-I zrobiłeś dobrze. Nigdy nie daj sobie wmówić że jesteś bezwartościowy i beznadziejny, bo to nie prawda. Kochamy cię i jesteś dla nas ważny. Dla mnie, dla Aitora i dla całej drużyny.
-To samo przychodzi. Te myśli...Ricardo potrzebuję pomocy.
-Będę zawsze przy tobie, dobrze? Jak się coś dzieję to wydzwaniaj nawet o północy. Nie trzymaj tego w sobie bo będzie jeszcze gorzej. Obiecuję że razem przez to przejdziemy. Nie zostawię cię tak.
-Dziękuję ci, nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny
Gabriel przytulił przyjaciela.
-To jak chcesz odwiedzić swojego chłopaka?
-MOJEGO CHŁOPAKA?!! Skąd wiesz???
-Nie trudno było się domyślić, a teraz pomogę ci się zebrać i pójdziemy razem
-Ale Ricc..boję się, stresuję
-Pójdziemy! Nie możesz całymi dniami leżeć i rozmyślać. Pogorszysz swój stan. Przejdziemy się na świeżym powietrzu. A i nałóż kurtkę bo zimno
Chłopcy szli raczej w milczeniu. Ricardo nie chciał na siłę zmuszać przyjaciela do rozmowy, ten z kolei był wpatrzony w chodnik i nerwowo przekładał palce. Przed nimi ukazał się budynek szpitala.

Au: Przepraszam was za ponowną dłuższą przerwę w pisaniu, ale sama wpadłam w ten sam dołek co Gabi w powyżyszym rozdziale. Miałam problemy psychiczne i na nic nie miałam siły. Ale już czuję się lepiej i wstawiam kolejny rozdział. Nie gwarantuję wam, że kolejny pojawi się w najbliższej chwili bo mam miesiąc do nadrobienia w szkole...Dajcie oczywiście znać jak wam się podobał.

Inazuma Eleven Go. Tajni agenci cesarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz