czy to koniec?

285 8 9
                                    

Gdy dolecieliśmy od razu zabrano mnie do osobnego hotelu w którym nie było dosłownie naprawdę dosłownie nikogo
Nie wiem jak oni to zrobili ale nawet się cieszyłam że jestem sama oprócz jednego faktu.

W każdej chwili może tutaj wparować ktoś z ekipy Bartka lub sam on .

Niby to tylko moja wyobraźnia, ale wszystko jest możliwe.

Zdałam sobie z tego sprawę gdy ktoś zaczął natarczywie pukać do drzwi . No niech się kuźwa uspokoi ja nie mam powera w dupie żeby tak szybko mu otworzyć.

Gdy zobaczyłam przez szparę kto tak puka natychmiast się uspokoiłam .
To tylko Kacper .

- no co tak długo?!- na wrzeszczał na mnie.
- jak mam ci w parę sekund otworzyć drzwi?!- też na niego na wrzeszczałam . - jak przyszłes tutaj bez powodu zatruwać mi dupę to tam są drzwi. - pokazałam w stronę drzwi , ale on się tylko zaśmiał.- z czego się śmiejesz?
- wyglądasz tak słodko jak się denerwujesz- powiedział, a mi zapłonęły policzki . W porę zdążyłam ugryźć jego wnętrze zanim całe się zrobili czerwone.
Nie odpowiedziałam na jego tekst już , ale pokazałam mu co zdążyłam przeanalizować w samolocie i przez te parę godzin bycia sama w tym hotelu.

- jesteś gotowa?
Spytał po dłuższej chwili milczenia.
- chyba jestem. Nie wiem pierwszy raz jestem w takiej sytuacji.. - speszyłam się .
- spokojnie ja też tak miałem na początku gdy zaczynałem.- wyjaśnił .
- a teraz? - spojrzał na mnie pytająco. - co teraz czujesz gdy ... Zabijasz?
- nic.- odpowiedział beznamiętnie i znów wrócił do przeglądania laptopa .



                                          ***


Tylko godzina . Sześćdziesiąt minut. Trzy tysiące sześćset sekund. Tyle zostało do rozpoczęcia wojny.
Nie byłam do niej ani trochę gotowa, ale będę musiała wziąć w niej udział. Dla moich nowych przyjaciół jeżeli tak ich można nazwać. Dla mnie. Dla każdego .
Teraz zostało pięćdziesiąt dziewięć minut ale kto by liczyć co nie?
Ja liczę, ale mniejsza .

Wzdrygnelam się na dźwięk telefonu

Kacper(debil): wyjdź z mieszkania za pół godziny .

Faustyna: coś się stało?

Kacper(debil): z ekipą chcemy być wcześniej . Wiesz obczaic teren i inne.

Faustyna: a okej . Mam wziąć coś z sobą?

Kacper(debil): tak weź laptop , ale telefon zostaw bo tam Bartek mógł by znaleźć twoją lokalizację , w laptopie też znajdą ale to im by dłużej zajęło a wydaje mi się że nie mają na to czasu.

Faustyna: dobra to do zobaczenia później?

Kacper(debil) : no NAURA .

tak. To się nazywa odpowiedzialny szef . Szczególnie gdy zajmuje się takim czymś.

                                      ***

Byliśmy już na miejscu , ja siedziałam w busie i jeszcze przeglądałam różne rzeczy na laptopie a reszta poszła pooglądać teren .

Po chwili przyjechał jakiś czarny bus który zaparkował obok nas .
Obstawiałam że to Bartek i jego ekipa więc zamknęłam się w busie ,ale niestety los sprowadził mi kogoś innego.
Ktoś wybił szybę w busie , a zaraz potem walnął mnie kijem baseballowym w głowę tak że poleciałam na podłogę rozbijając tak samo laptop .
Za dużo nie pamiętałam bo straciłam przytomność, ale wiem to że napewno nie był to Bartek.

z tyłu głowy - fartekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz