V

239 17 18
                                    

Nie jadłam nic od trzydziestu siedmiu godzin.
Brawo Hailie, powoli wracasz na stare śmieci!

Za to ostatnią kreskę zrobiłam jakieś trzynaście minut temu.
Ponownie: Brawo Hailie!

Mimo wszystko, nie czułam wyrzutów sumienia. Znaczy, czułam, ale nie do siebie. Czułam je do świata, Twórcy, tego który puścił Vincenta i Adriena w ten jebany lot, całego wszechświata.

- Hailie! Zejdź do salonu! - usłyszałam krzyk Dylana.

Wywróciłam oczami, ale wstałam z miejsca i ruszyłam na dół.

Wszyscy bracia siedzieli na kanapie. Dla mnie zostało miejsce na fotelu. Cudownie.

- To jakieś zebranie rodzinne czy co? - mruknęłam zajmując miejsce.

- Dosłownie, po co tu jesteśmy? - Tony wydawał się równie znudzony jak ja.

- Żeby porozmawiać z Hailie idioto. - jego bliźniak upomniał go.

- Dobra, sory. - podniósł ręce w obronnym geście. - Ale w sumie to co tu do gadania? Wszyscy cholernie odczuwamy stratę Vince'a, a Hailie musi znosić jeszcze stratę jej męża. Szczerze? Dziwię się, że jeszcze tu jest, bo na jej miejscu pewnie już dawno strzeliłbym sobie kulkę. Także jedyne co mam do powiedzenia to: szacun młoda, jak chcesz się wygadać to możesz do nas, ale lepiej idź do terapeuty.

WAŻNE INFO. proszę, ale to bardzo proszę was, wejdźcie na profil: morwika i wpadnijcie na ksiazke ktora ona pisze. Dziekuje za wsparcie!
Ps. Co wy na to zeby jutro wstawic rozdzial Ihy? Około 17?

Okej.. to było.. zadziwiające.

Skinęłam niepewnie głową.

- Taaa.. Dzięki? Czy coś. Myślę, że Tony może stąd iść skoro już wszystko wyjaśnił, no nie? - wiedziałam, że brat napewno ma ciekawsze rzeczy do roboty, więc chociaż tak mogłam mu pomóc.

- Może tak będzie lepiej. - mruknął Will, na co wspomniany wcześniej brat wstał i wyszedł z pokoju.

- Chcieliśmy porozmawiać o tym jak się zachowujesz. - zaczął Shane. - Nie jadłaś nic przy nas od prawie dwóch dni.

- Jadłam kiedy indziej. - odpowiedziałam odrazu.

- Dziewczynko, nie okłamuj nas. Nie ma sensu. Chcemy ci pomóc.

- Nie okłamuje was.

Westchnął.

- Hailie, proszę cię. Nawet nie wiesz jak okropnie jest widzieć jak się niszczysz..

- O-M-G, czy ty mnie błagasz? A tak serio, to co, teraz nagle wam to przeszkadza?

- Teraz to widzimy, malutka. Proszę, porozmawiaj z nami. Staramy się pomóc.

- Zabawne, bo kiedyś chciałam pomocy, ale jej nie dostałam. Teraz podobno jej potrzebuję, ale już jej nie chcę. Daję radę.

Westchnęli, a ja prawie prychnęłam. Ale synchro.

- Czy zapisałaś się już do terapeuty?

- Ee.. mam zamiar.

- Dlaczego jeszcze tego nie zrobiłaś? Hailie, to strasznie ważne. Jak mamy wierzyć, że sobie radzisz, skoro ewidentnie pokazujesz, że tak nie jest.

- Nie zrobiłam, bo nie znalazłam odpowiedniej osoby. Tyle. - wzruszyłam ramionami.

Widziałam, że Will już otwierał usta aby coś powiedzieć, ale naprawdę miałam już serdecznie dość słuchania ich.

- Dobra, ja już idę, bo widzę, że ta rozmowa nie ma sensu. - powoli wstałam z miejsca.

- Nie ma opcji, że wyjdziesz z domu dziewczynko. Nie po ostatniej sytuacji.

Historia Hailie- inna. Dorosłe życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz