III

289 22 12
                                    

- No już.. Spokojnie.. - szeptał w moje włosy. - Ktoś ci coś zrobił, gdy wyszłaś z domu? - spytał, na co pokręciłam głową.

Nastała cisza, którą przerwał Will.

- To tutaj ciągle siedziałaś, prawda? - zapytał spokojnie.

Skinęłam głową.

- Chodź do auta. Zachorujesz..

- Nie. Nie chcę. - wyszeptałam.

- Malutka, musisz.. Wiem, że jest ci ciężko, ale nie pozwolę ci siedzieć na zimnie.

Brat pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do swojego samochodu, na tylnie siedzenia.

Wyjął z bagażnika koc, którym mnie okrył i usiadł obok mnie.

Lekko starł wciąż cieknące łzy i odgarnął włosy z twarzy.

- Dlaczego nie mówiłaś, że jest ci tak ciężko? Wiesz, że byśmy ci pomogli. Znaleźli terapeutę, porozmawiali, zajęli się dziećmi..

- Kiedyś już słyszałam, że mogę wam ufać. - patrzyłam przed siebie, nie zwracając na nic uwagi.

- Wiem, malutka, wiem i cholernie za to przepraszam. Zrozumieliśmy swoje błędy. Zrozumieliśmy ciebie.

- Zabawne, bo to przez was teraz mam trust issues. - zaśmiałam się pod nosem.

- Co miałaś na myśli mówiąc "nawet lepiej"? - zapytał po chwili.

- Nic. - odpowiedziałam niemalże odrazu. - Nieważne.

- Ważne Hailie. Wszystko jest ważne.

- To akurat nie jest. - no przynajmniej próbowałam coś zrobić, co nie?

- Malutka, martwimy się. Rozmawiaj z nami.

- Martwicie? - prychnęłam lekko rozbawiona. - Kto? Ty i...? Też ty? Twoje dwie osobowości

- Razem z Shane'em i Dylanem. Zauważyliśmy, że zachowujesz się tak jak kiedyś, gdy było źle. Bardzo źle.

Spięłam się i przełknęłam ślinę.

- "Tak" czyli jak? - spytałam niby obojętnie.

- Nie odpowiem Hailie, bo wiem, że potem będziesz robiła wszystko aby te zachowania ukryć.

Cholera. Ma mnie.
Wbiłam paznokcie jeszcze mocniej w dłonie.

- Co? Nie. Pytam, bo może jesteście takimi idiotami, że dopiero teraz zauważyliście moje zmiany zachowania. - wzruszyłam ramionami. - Ludzie się zmieniają.

- Owszem, ale te zmiany dostrzegliśmy od razu. Stałaś się odważną, gotową do działania mamą. Tych zachowań nie ukryjesz pod pretekstem zmiany.

- Nie rozumiem o co ci chodzi. - mruknęłam.

- Nie? W takim razie, co dziś zjadłaś?

No japierdole, cudnie.

Nie było sensu kłamać. Dobrze wiedział, że przecież siedziałam tu od wyjścia z domu, a w domu nie ruszyłam śniadania i na dodatek Lea postanowiła mnie wydać. Mały zdrajca.

- Ale to nic nie znaczy! - oburzyłam się. - Nie miałam apetytu i tyle.

- Dobrze, w takim razie, skoro to nic nie znaczy, w tej chwili pojedziemy coś zjeść.

- Co? Nie! Nie chcę. Nie jestem głodna.

- Nie, Hailie. Musisz zjeść. Na co masz ochotę? Do której restauracji.

Historia Hailie- inna. Dorosłe życie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz