coraz gorzej

90 5 18
                                    


Od tamtego dnia nie rozmawialiśmy z CN prawie w ogóle. 

Po dość hucznych urodzinach Norwegii od razu wróciłem do Rosji, a na razie nie zamierzałem do niego pisać. 

Poza tym najzwyczajniej w świecie się bałem.. Takie uczucia nie były normalne i w żadnym razie nie były przeze mnie pożądane. 

No i doszła do tego jeszcze jedna rzecz. Musiałem wreszcie się o to spytać. 

Odsunąłem myśli o CN na bok i poszedłem do biura Imperium Rosyjskiego. 

Jego biuro było tą częścią domu, która należała w 100% do niego i właśnie tam spędzał większość swojego czasu. Chyba po prostu lepiej czuł się ze świadomością swojej władzy. 

Zapukałem niepewnie w duże drewniane drzwi. 

-Proszę. 

Wszedłem do środka i spojrzałem w górę na niego niepewnie. Wyglądał jakby ucieszył się na mój widok. 

-Polska!- uśmiechnął się szeroko- coś się stało? Przecież mogliśmy pogadać przy śniadaniu. 

-No właśnie o to chodzi...- zacząłem chodzić dookoła nerwowo- No bo chodzi o to, że ja.. chciałbym mieć.. swój własny kraj..- odwróciłem wzrok. 

-Co?

-No własny.. kraj...

-Nie rozumiem, przecież już zdecywałeś że go nie potrzebujesz?

-Zmieniłem.. zmieniłem zdanie- wymamrotałem. 

-Mogę ci oddać trochę terenu naokoło podlasia- zastanowił się- i może jeszcze lubelszczyznę..?

-Nie- przerwałem mu. Wykrzuty sumienia już prawie zjadały mnie od środka- ja chciałbym całość... całą polskę..

-Wykluczone- IR pokręcił głową- To niemożliwe, to zbyt duży teren. No i musielibyśmy to uzgodnić z Prusem i Austrią, wiesz jak jest.. to trudne do zorganizowania i-

-Dobrze, rozumiem- znów mu przerwałem i odwróciłem się szybko- Zastanowię się jeszcze nad tym. 

Szybko wyszedłem z biórą trzęsąc się lekko.

 Było dokładnie tak jak mówił ojciec.. Nie zgodził się.. 

Usiadłem na łóżku zrezygnowany. Nie był to ostateczny dowód, ale na pewno skłonił mnie w konkretną stronę. 

-A nie mówiłem?- wzdrygnąłem się gwałtownie słysząc znajmy głos. 

-Gdzie ty..?- rozejrzałem się w panice.

Mój wzrok padł na szklankę wody stojącą na stole. No to świetnie.. znowu on. 

-Tutaj- woda świeciła się dobrze mi już znanym białoniebieskim światłem. 

Podszedłem do stolika i westchnłem zreygnowany. 

-Czego chcesz, zjawo?

-Może grzeczniej do ojca?- spytał głos sarkastycznie- chcę powiedzieć że powinieneś już zacząć dostrzegać znaki. 

-Jakie niby znaki.. to logiczne, że nie chce mi oddać terenów które tak ciężko było mu podbić.. 

Sam już zaczynałem wyczuwać zwątpienie w moim głosie, więc on zapewne też. 

-Już nawet nie będę komentować tego jak zbeszcześciłeś to ciało..- stwierdził głos z wyrzutem. 

Odwróciłem głowę w stronę szklanki gwałtownie. Poczułem jak lekko zapiekły mnie policzki.

-Skąd ty to wszystko wiesz..?- wyszeptałem zawstydzony.

-Ci idioci popełnili błąd wrzucając moje ciało do wody. Teraz ja jestem wszędzie tam gdzie jest woda..

-Świetnie, po prostu świetnie- westchnąłem- powiedz lepiej, co mam zrobić żebyś wreszcie dał mi spokój.

-To proste. Wystarczy, że przywrócisz Polskę do dawnej świetności. 

-Już ustaliliśmy, ze IR mi jej nie odda- Powiedziałem stanowczo. W głębi serca liczyłem, że to zamknie sprawę, ale niestety się myliłem. 

-Po co prosić o coś, co możesz sam sobie wziaść? Oni ci ufają.. masz pełnię władzy na wyciagnięcie ręki.

-Oni mi ufają, zgadza się- odparłem- a ja nie zamierzam niszczyćtego zaufania. 

-Pewnie, bo zamiast dbać o nasze dziedzictwo ty wolisz pieprzyć się z Niemcami na plaży. 

-To nie ma tu nic do rzeczy. 

-Ma bardzo wiele- woda zaświeciła się jakoś mocniej a głos wydawał się silniejszy- Zakochałeś się i zamierzasz zaprzpaścić wszystko, dla jednego durnego chłopaczka. Jesteś obrzydliwy. Jesteś ZAKAŁĄ tego narodu! Jesteś-

Szybkim ruchem zrzuciłem szklankę na podłogę. Rozbiła się, a woda rozlała się dookoła. 

Położyłem głowę na stole i zacząłem cicho łkać. Nie mogłem już tego dłużej słuchać... 

...A jednocześnie coś pociagającego było w jego słowach. Nigdy nie kręciły mnie przygody i podboje, ale to... to było coś innego. 

A potem wstałem i poszedłem do kuchni.. Wyjąłem z szafki dość dużą misę i napełniłem ją wodą. Szwajcaria patrzyła na mnie trochę zaskoczona, ale nic nie powiedziała. 

Postawiłem miske na podłodze. 

-No chodź- powiedziałem cicho. 

Przez jakieś 5 minut nic się nie działo, a potem gdy już straciłem nadzieję woda zaczęła sie świecić. Teraz bardziej na biało niż na niebiesko. 

-Ktoś zmienił zdanie?- Jego głos wydawał się dziwnie szczęśliwszy. 

-Chciałem tylko wiedzieć.. co mam robić?

-Wreszcie gadasz z sensem.

-Po prostu powiedz mi co zrobić..

-Zabić. 

Poczułem, że trzęsą mi się ręce. 

-Kogo..?

Woda lekko zadrżała. 

-Każdego, kto stanie ci na drodze. 


𝕎𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕠 𝕟𝕒 𝕠𝕕𝕨𝕣ó𝕥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz