6: Cząstka prawdy rzucona bez namysłu

345 41 57
                                    

Ślinianki Riley pracowały na pełen etat, kiedy niosła blachę z szarlotką przykrytą bawełnianą ściereczką. Wczoraj po powrocie do domu krążące w jej głowie myśli, nie pozwalały zasnąć. A tak się składało, że pieczenie ciast już od najmłodszych lat niesamowicie Lawrence relaksowało. Smykałkę do wypieków odziedziczyła po mamie, gdy w wieku dwunastu lat zrobiła z nią swój pierwszy sernik. Potem kontynuowała robienie ciast, uważając to za jeden ze swoich atutów.

Zapukała do biura Graysona, ponieważ nie zastała go w pomieszczeniu socjalnym i kiedy usłyszała jego głos po drugiej stronie, weszła do środka. Przeklęła w myślach na widok kolegi w towarzystwie szefa. Cholera. Nie chciała spotkać go już na samym początku swojej pracy, bo właśnie dziś, ponownie chciała wynagrodzić Delways'owi nieudane spotkanie.

– Cześć, Grayson – rzekła, ignorując szefa. – Pomyślałam, że należą ci się przeprosiny za to, że nasz wczorajszy wieczór nie wypalił.

– Co tam dla mnie masz? – Uśmiechnął się do Riley i wstał zza biurka, a następnie odebrał od niej blachę z wypiekiem.

– Szarlotkę. Uwierz mi, takiej jeszcze nie jadłeś. – Zachichotała nieśmiało, kiedy Grayson w podziękowaniu cmoknął jej policzek. – Może to złe porównanie, ale mój eks chłopak ją uwielbiał – nawiązała do Fostera.

– Jesteś boska, Riley.

– Panno Lawrence – odezwał się Christian. Brunetka przeniosła na niego spojrzenie, a palący wzrok i wyraz twarzy szefa sprawił, że jej stopy przywarły do podłogi. – Do mojego biura. Natychmiast.

Zastanawiała się, czym znowu zasłużyła na taki ton, ale już po raz kolejny pojawił się on, kiedy rozmawiała z Graysonem. Przewróciła oczami i szybko dołączyła do Christiana stawiającego szybkie kroki. Wpuścił ją przodem do biura, a następnie trzasnął drzwiami, przez co Riley lekko się wzdrygnęła.

– Kiedy przyszedłem do pracy, na moim biurku czekały na mnie wymyślone przez panią nowe nazwy firmy.

– Mam nadzieję, że choć jedna przypadła panu do gustu – rzekła nieśmiało, zastanawiając się, dlaczego Christian gromił ją spojrzeniem.

– Wszystkie przypadły mi do gustu. – Sięgnął po kartkę, a następnie odrobinę zniwelował odległość między sobą a brunetką. – Pierwsza jest naprawdę dobra. – Wygiął wargi w geście udawanego uznania. – Christian dupek Foster. Naprawdę podoba mi się ten pomysł, żeby pomiędzy moim imieniem i nazwiskiem umieścić moją twarz z napisem ,,dupek'' na czole.

– Ja...

– Kolejna też jest świetna – podniósł ton głosu. – Christian pajac Foster. Jak wyżej tylko zamiast twarzy szefa dać klauna. Ale trzecia... trzecia uderza w punkt, bo jednak jest najbardziej minimalistyczna z nich wszystkich. Christian idiota Foster. Christian oraz Foster napisać na biało i umieścić na czarnym tle. Zaś środkowe słowo ,,idiota'' pogrubić, podkreślić i napisać na czerwono, żeby rzucało się w oczy. Myślę, że to będzie naprawdę dobry pomysł, a pani? Co pani sądzi?

– To nie tak. – Podeszła do szefa i odruchowo złapała go za bicepsy, przepraszając go już samym spojrzeniem. – Pomyliłam kartki, ja... Nie miał pan tego zobaczyć.

– Jaja sobie pani robi? – Uniósł papier na wysokość swojej twarzy.

– Byłam zmęczona i wkurzona za to, że zrujnował pan moje prywatne plany!

Oboje mogli przysiąc, że teraz cała firma doskonale ich słyszała.

– Niektóre rzeczy wymagają poświęceń!

– Na przykład tego, bym nie spotykała się z Graysonem, prawda?! O to, do cholery, ci chodzi? Przyjeżdżasz tu z jakiegoś powodu, zostajesz moim szefem i dyrygujesz mną, jakbym była marionetką. Onieśmielasz, denerwujesz i rozkładasz po kątach, by potem pstryknąć palcami, żebym ponownie się zjawiła.

Dom na skraju niczego || ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz