7: Myśli, które są zbyt głośne

383 43 44
                                    

Gdy tylko Riley otworzyła oczy, pożałowała ilości wypitego alkoholu. Zwłaszcza że nawet kawa, od której zawsze zaczynała dzień, nie była w stanie poprawić jej nastroju. Połknięte proszki tylko złagodziły ból głowy, ale mentalnie dalej miała kaca i działała na zwolnionych obrotach. Kiedy nic na co wpadła, nie poprawiło stanu rzeczy, postanowiła wyjść na spacer po Lincoln Park Center nieopodal Red River. Po drodze wstąpiła do supermarketu po prezent dla swoich małych przyjaciół. Poza niż obserwować biegające po parku psy, wolała usiąść na swojej ulubionej ławce, przysłuchiwać się szumowi wody i spędzać czas z naturą.

Wyciągnęła z kieszeni orzeszki i, wystawiając otwartą dłoń przed siebie, czekała na swoich gości, którzy zazwyczaj po paru minutach zwęszali przysmaki i ciepło witali brunetkę.

Tak było i tym razem. Mały ptaszek usiadł na jej palcu wskazującym, a po zabraniu orzeszka, odleciał na drzewo. Po chwili wiewiórka wbiegła na ławkę, by również zgarnąć łakocie dla siebie. Za każdym razem, gdy któryś z tych małych przyjaciół podkradał jej orzeszka, a potem uciekał w popłochu, by zjeść go na boku, Riley chichotała.

Wyciągnęła telefon i postanowiła nagrać moment, w którym ptak usiadł na jej dłoni i rozłupał fistaszka. Owy filmik opublikowała na swoim prywatnym Instagramie, a następnie schowała komórkę i delektowała się ciszą.

Lawrence z wyglądu przypominała królewnę Bellę. Wszystko przez ciemną karnację, długie i gęste włosy w brązowym kolorze, zamiłowanie do kokard oraz pełne truskawkowe usta. Z charakteru zaś czasami była jak Kopciuszek. Zwierzęta do niej lgnęły, zawsze wyciągała pierwsza pomocną dłoń, miała trudności z asertywnością, choć wciąż uczyła się stawiać na swoim i uciszać tę wrażliwą stronę.

Jednak potrafiła stać się też zadziorna, jeśli sytuacja tego wymagała. Tak, jak przy niewinnej grze z Fosterem. Skoro on ciągle zasłaniał się punktem dwunastym ich umowy, ona zamierzała zrobić wszystko, by przestał to robić. Doskonale pamiętała, że wczoraj odwiózł ją do domu. A potem obiecał, że sytuacja jaka miała miejsce w pracy, nigdy się nie powtórzy, bo zachowa profesjonalizm.

Ta sytuacja owszem, może się nie powtórzy. Lecz Riley nie miała pewności co do profesjonalizmu Christiana, który pragnęła złamać.

Przekręciła telefonem w dłoni, a następnie wybrała numer do kolegi z pracy.

– Cześć Grayson – odezwała się, gdy sygnał połączenia ucichł. – Masz wolne popołudnie?

– Tak się składa, że mam – odpowiedział zadowolony.

– Co powiesz na wspólny obiad? – Uśmiechnęła się zadziornie, oddając kolejnego orzeszka wiewiórce.

– Z miłą chęcią. Gdzie chcesz wyjść?

– Myślałam raczej, żeby spotkać się u mnie. Przygotowalibyśmy coś razem.

– Jasne... Tak... Jak najbardziej. – Brzmiał na zaskoczonego.

– W takim razie o szesnastej u mnie.

– Do zobaczenia.

✯✯✯

W poniedziałek Lawrence pojawiła się w firmie jako pierwsza. Jako że Christian napomknął o dziale kadrowo-księgowym, postanowiła zrobić porządek w dokumentacji tkwiącej u niej w biurze. Pomyślała, że uporządkuje jakieś pojedyncze faktury za zlecenia z początku roku, czy raporty, by nowo zatrudnionym osobom łatwiej było się odnaleźć w nowym miejscu.

Wyciągnęła dłoń po segregator znajdujący się na samej górze wysokiego regału i jęknęła z oburzeniem, gdy pomimo szpilek zabrakło jej pięć centymetrów by go dosięgnąć. Od dłuższego czasu do niego nie zaglądała, bo też nie miała po co, skoro u Hudsona nic się nie działo. A kiedyś z frustracją wepchnęła go na samą górę, ponieważ właśnie ta wrażliwa część Riley nie chciała żyć ze świadomością, że od trzech miesięcy ani razu na niego nie zajrzała.

Dom na skraju niczego || ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz