16: Miło(ść)

256 35 13
                                    

ig/twitter/tik tok: autorkaklaudia

#DNSNwatt


Riley wyglądała przez okno, gdy samolot wzbijał się w przestworza. Obserwowała, jak miasteczko pod nią stawało się coraz mniejsze. Oparła skroń o ścianę w momencie, w którym znalazła się nad chmurami, a jej myśli uciekły w stronę ukochanego. Specjalnie wybrała późniejszy lot, by znaleźć się w Bostonie tuż przed wieczorem. Pokładała dużo nadziei w Sammy, która miała zaopiekować się Winstonem pod jej nieobecność oraz dopilnować, by Christian znalazł się w domu o odpowiedniej porze. W brzuchu czuła mrowienie wywołane stresem, choć nie wątpiła w to, że Foster ucieszy się na jej widok.

W końcu czyn Lawrence miał skleić dwa serca jednocześnie.

Oboje się pragnęli. Tego właśnie chcieli. Siebie, nawzajem. Dlaczego więc miałaby dłużej czekać, skoro zrozumiała, że przez ostatnie lata nie marzyła o nikim innym.

Kiedy wrócił, wszystko zaczęło odżywać. Każda komórka na jej ciele błagała o kontakt z Fosterem. Myśli nieustannie wracały do niego. Nie mogła się niczym skupić, a nawet marzyła, by zerwał daną jej przed wylotem obietnicę i napisał do niej wiadomość. Postanowiła wykonać krok, bo zdała sobie sprawę, że dziura w jej sercu ma jego kształt.

To nadal był jej Christian.

Owszem. Palmer może miała o niej złe zdanie, ale w tym wszystkim zrozumiała, że nie może ją to obchodzić.

W końcu Foster czekał na nią latami tak, jak ona czekała na niego. Przecież powiedział jej, że nie randkował i uważał Riley za jedyną prawdziwą miłość swojego życia, więc odrzuciła wszystkie obawy. Po kilku dniach spędzonych na przemyśleniach zdała sobie sprawę, że nie powinni dalej przed sobą uciekać. Choć już kiedyś przeżyli ze sobą wspaniałe cztery lata, uznała tę relację za diament. Surowy na pierwszy rzut oka, który wystarczyło oszlifować, by stał się pięknym brylantem.

Znów targnęły nią te same uczucia względem Christiana. Żar przepływał w jej żyłach, doprowadzając ciało do wrzenia. W oczach pojawiły się iskierki, bo po raz pierwszy od dawna nie czuła aż takiego strachu. Już nie. Wierzyła, że wszystko się ułoży.

Musiało.

Riley wyciągnęła bagaż podręczny, gdy samolot zatrzymał się na płycie, a następnie przeszła przez rękaw z resztą pasażerów.

Omiotła wzrokiem otoczenie, gdy znalazła się poza lotniskiem. Po raz pierwszy od długiego czasu poczuła się szczęśliwa, nawet jeśli stanęła na ziemii, na której nie czuła się dobrze. Nawet jeśli Boston stał się dla niej najgorszym ze wspomnień i nawet jeśli była odrobinę niepewna.

To miasto niewiele się zmieniło od pięciu lat. Ludzie wciąż biegali po chodnikach, spiesząc się na ważne spotkania. W powietrzu unosił się smród, a zniecierpliwieni kierowcy nie mogli przejechać dwóch metrów bez wciśnięcia klaksonów.

Mimo wszystko to nie zaburzyło entuzjazmu Riley. Za paręnaście minut miała stanąć przed mężczyzną swojego życia i dać mu do zrozumienia, że już niczego się nie boi.

Złapała taksówkę i, wsiadając na miejsce pasażera, położyła torbę na kolana. Powiedziawszy docelowy adres, spojrzała w przednie lusterko na brązowe oczy taksówkarza. Miała nadzieję, że nie wymusi na niej rozmowy. To zawsze stawało się dla Riley niekomfortowe i tworzyło przed oczami różne obrazy, zapalając czerwoną lampkę ,,na pewno wywiezie mnie do lasu''.

Wyjechali prawie poza miasto, jednak Lawrence doskonale wiedziała, że kierowca nie pomylił trasy. Znała te okolice, a także samego Fostera, który zawsze mówił, że najchętniej uciekłby od zgiełku miasta. Zatem nic dziwnego, że postawił dom w spokojniejszej okolicy.

Dom na skraju niczego || ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz