Stałem przed lustrem i patrzałem na siebie. Dziś mija pierwszy miesiąc i jakoś daje rade...choć gdyby nie moi przyjaciele niedałbym rady no i moja prywatna psycholoszka...wciąż się obwiniam...tyle ludzi przeze mnie umarło
Wziąłem głęboki wdech i wydech i wyszedłem z łazienki, a zaraz po tym poczułem czyjąś dłoń na ramieniu
- Trzymasz się?- jej głos mnie uspokajał..
- Nie wiem Rumi...mam wątpliwości, czy chce tam iść z wami...chyba wole iść sam? - wiedziałem, że jest jest jej przykro, bo od tamtego dnia nie spędzam z nimi jakoś dużo czasu..
- Lloyd rozumiem, że cierpisz, ale nie odcinaj się od nas okej? Nie odcinaj się ode mnie- Wtuliła się we mnie, a ja ją delikatnie objąłem
-Potrzebuje czasu...świadomość, że zabiłem też ojca mnie przerasta. Tylu ludzi umarło przeze mnie, a ja dalej żyje, bo dano mi drugą szansę, a oni? Oni nie żyją- łzy zaczęły mi lecieć, a ona delikatnie się wyrwała
-Rozmawiaj o tym ze mną i nie chowaj uczuć w poduszkę, to że nie będziesz pokazywać swoich emocji nie sprawi, że będzie lepiej. Pamiętasz co się ze mną stało? Chciałam zemsty i nawet to zrobiłam, ale nie czułam się lepiej ani trochę, bo to nie zwróci mi rodziców
-A co ze mną? Jak umarłem...nie chowałaś uczuć?
- Na początku tak, bo uważałam, że nie zasługuje, by cierpieć i pokazywać to innym, ale choćby Kai uświadomił mi, że żałoba nie jest czymś złym. Każdy z nas przechodzi ją inaczej, ale najważniejsze, by nie skrywać emocji w sobie. Nigdy - musnęła moje usta i wystawiła rękę. Złapałem ją i zaczęliśmy się kierować do wyjścia
- Cześć wszystkim- mówiłem cicho i nieśmiało, ale reszta to rozumiała. Tak naprawdę największy kontakt miałem z Zanem, bo badał mnie co jakiś czas. Przez to, że płynie we mnie krew oni rana po nożu szybciej się goi.
- Dasz sobie radę- poczułem jak Rumi mocniej ściska moją rękę, by dodać mi otuchy. Byłem strasznie wdzięczny
Wdzięczny za ich wszystkich...
3 lata później
- Jay weź Izę! Idę pomóc Rumi, bo źle się czuje!
-No chodź do tatusia- oboje byli szczęśliwymi rodzicami i oboje się spełniali. Powoli każdy ruszał w swoją stronę, oczywiście pozostając w stałym kontakcie
Kai i Skaylor postanowili zostać w klasztorze. Stwierdzili, że jest im tutaj dobrze. Nya i Jay przeprowadzili się do małej chatki blisko klasztoru i tak wychowują małą Izę. Cole przeprowadził się do centrum miasta, ale często przebywa w klasztorze, Zane i Pixal wybudowali swój dom i dobrze im się układa, niedługo biorą ślub. Lloyd i Harumi...zerwali, stwierdzili, że jednak nie są dla siebie stworzeni i rozeszli się w swoje strony
Nie no żartuje. Oczywiście, że nie
Harumi i Lloyd spodziewają się...bliźniaków tak naprawdę mieli przyjść na świat lada moment
- Lloyd do cholery! Ja chyba rodze!
- Co? Pokój nie jest gotowy! - odłożył farbę i za pomocą Nyi zaprowadził ciężarną kobietę do samochodu
- Daj te kluczyki Lloyd, bo jeszcze nas pozbijasz- Nya usiadła za kółko, a blondyn z dziewczyną usiedli z tyłu
-Co z pokojem..Aa! Ja nie chce jednak rodzic! To nie dla mnie! - Nya się zaśmiała, przypomniało jej się jak ona rodziła Izę
- Nie martwcie się. Kai i Jay dokończą pokój na przyjście maluszków- Lloyd Odepchnął z ulgą za to białowłosa dostała kolejnego skurczu
- Spokojnie kochanie będzie dobrze- masował jej brzuszek
- No ciekawe jakbyś ty rodził dwoje naraz!
4 lata później
- Tatusiu!
- Słucham cię Łabądku- wziął małą Korę i posadził na kolana
-Bo Lewiz zabrał mi zabawkę, a jak chciałam zabrać, to się zepsuła!
- Kochanie nie martw się. Kupimy nową co ty na to?
- Nie! To była moja ulubiona...Iza i ja miałyśmy takie same! - zaczęła płakać, a ten westchnął
-Strasznie przypominasz mi swoją mamę wiesz?
-Dlaczego?
- Gdy coś nie jest po jej myśli idzie z tym do mnie- zaśmiał się, ale zaraz dostał po głowie
- Słyszałam to
- Oj no wiesz takie żarty- podeszł do żony i pocałował ją w czoło
- Kora pójdziesz po tą zabawkę? Mama spróbuję ją naprawić - dziweczynka uśmiechnęła się i zaczęła iść
-Jak wyniki badań?
-Nie operacyjny....- wtuliła się w niego, a ten zaczął ją głaskać
- Damy rade. Może Chemia ci pomoże
-Lloyd wiesz jakie są szanse na to, że przeżyje- spojrzała na niego zapłakana
- Nie bądźmy złej myśli Rumi. Nie poddajemy się tak?
- Lekarz dał mi góra dwa lata
-Pójdziemy to innego. Nie zamartwiaj się tym teraz.
- Proszę mamusiu!
-o twoja lalka..nie martw się kochanie zaraz ją zszyje - ta podbiegła do niej i ją przytuliła
- To wy się bawcie, a ja idę do Lewiza - uśmiechnął się do nich i poszedł w stronę pokoju syna
- Cześć mistrzu idziemy..dlaczego płaczesz? - podszedł do starszego z bliźniaków i wziął go ja kolana
- Niechcący zepsułem zabawkę Kory i jest na mnie zła. Czy jestem zły tato?- wtulił się w niego, a ten mocno go objął
- Oczywiście, że nie jesteś łzy synku. Wypadki się zdarzają, a myślę, że Kora już nawet o tym nie pamięta. Mama zszywa jej już lalkę. Wszystko jest okej
- Naprawde? Będzie chciała się ze mną bawić?
- Myśle, że napewno- uśmiechnąłem się do niego co odwzajemnił
Lewiz był podobny do mnie, a Kora była mieszanką nas dwóch. Moje oczy i białe włosy Rumi
- Gdzie Chciałeś iść tato?
- Do wujka Kai'a - Kai niedawno się wyprowadził z klasztoru i zamieszkał koło Nyi i Jay'a
- Taak! Chodźmy! Może ciocia Sky zrobi makaron!
- A mojego nie lubisz jeść- udawałem obrażonego
- Sam mówisz, że nikt nie robi lepszego niż ciocia Sky
- Racja, chodźmy- wziął go na barana i skierował się do wyjścia
Wszystko skończyło się dobrze
Prawie
Chrzestna Kory i Lewiza
HotOgorek69
CZYTASZ
he's back ~ Ninjago
Fanfictionczęść II 'all is lost~llorumi' Wierze, że wrócisz do mnie Zawsze wracasz..