23 - Prawda w liniach dłoni

9 3 0
                                    


Od napaści w lesie minęło kilka dni. Władze szkoły dopatrują się w tym prowokacji i szepczą między sobą. Domyślam się o czym. Odwet.

Dużo czasu spędzamy razem z Martinusem. Przez wszystkie napięcia, niebezpieczeństwa inne osoby są bardzo nieufne i nikt oprócz chłopaków się do mnie nie odzywa. Czy tak czuła się Windy?

Jungkook dochodzi do siebie. Lekarze mówią, że nieźle oberwał, ale szybko z tego wyjdzie. Mają tu bardziej zaawansowaną medycynę niż my. Staram się go odwiedzać jak najczęściej, ale nie tak łatwo dostać się do jego pokoju otoczonego wartą zmartwionych fanek.

Kiedy pierwszy raz widziałam go po odzyskaniu przytomności patrzył na mnie, jakby był k-popowym idolem uwielbianym przez milion dziewczyn na całym świecie.

Udawałam, że tego nie widzę. Próbowałam poważnie porozmawiać z nimi o tym, co się stało, ale oni tylko powtarzali, że dyrekcja się tym zajmuje.

Na koniec rzuciłam niedbale: „Zostaw otwarte okno", a wtedy jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki i jakby skurczył się w sobie. Na jego miejscu też byłabym zdenerwowana, mając zobaczyć po takim czasie swoją dziewczynę, która przeszła na ciemną stronę.

Następnego dnia z pozoru wyglądał normalnie, ale zauważyłam, że czasami się zamyśla i próbuje tłamsić uśmiech. Nie patrzyło się na to łatwo. Najgorzej czułam się wieczorami. Leżałam sama w łóżku i nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym, jakie nudne i smutne było moje życie jeszcze kilka tygodni temu. Przypominałam sobie, jak pierwszy raz zobaczyłam tego ciemnookiego chłopaka w swoich drzwiach. Ile znaczył dla mnie każdy jego śmiech i spojrzenie. Był jednym z dwóch, którzy pomogli mi odzyskać siebie. Zasługiwał na najlepsze. Ale jeśli ta Windy złamie mu serce po raz drugi to żadne magiczne moce jej nie uratują.

Dla ulżenia swojemu sercu napisałam dziesięciostronicowy Poemat złamanego serca. Nie będę tu całego spisywać, wkleję tylko początek i koniec.

(proszę czytać z dramaturgią w głosie)

Nie słońce dla mnie wschodzi, lecz księżyc

Bladym światłem odsłania duszy zbolałej odmęty.

Czarnym tuszem spisuję te słowa

Dla oddania żalu co w mej duszy się chowa.

Bach gotycką nutą rozbrzmiewa,

W gardle krzyk rozpaczy zamiera.

Zamyślona spoglądam przez okno smętnie

I wspominam miłości dzieje tęsknie.

(...)

Nowych romansów czeka mnie moc

A tobie mówię: „Adios"!

Jeśli wraca moje poczucie humoru, to chyba dochodzę do siebie?

Jednego dnia, gdy Jungkook wciąż był obwinięty bandażami, przyszedł do mnie Martinus i zaproponował wizytę u wróżki, mieszkającej kawałek za miastem.

Spojrzałam na niego trochę sceptycznie, a on wyjaśnił mi, że tutaj są prawdziwe szamanki, nie żadne szarlatanki i że dobra wróżka nie będzie mówić, kiedy umrzesz, ale objawi ci ukrytą prawdę o sobie. Podobno takie wizyty są tutaj bardzo popularne.

Z oczywistych przyczyn i tak nie miałam co robić, więc poszłam razem z nim.

Gabinet tej wróżki był jeszcze bardziej odjechany niż większość spotykanych u nas. Szło się tam przez pola bez jednej ścieżki (złapałam dwa kleszcze, co i tak zakrywa na cud), potem wchodziło do rozpadającej się rudery, pełnej dymu, świecidełek, bardzo dziwnych zapachów i siedzącej w poduszkach babuni, która wyglądała na co najmniej 150 lat.

Śmiałam się w duchu do siebie, bo nie miałam zwyczaju wierzyć w duchy ani horoskopy.

Wzięła w dłonie obie moje ręce i zaczęła jakby sprawdzać, która z nich jest cięższa.

„Twoja przyszłość będzie lepsza od przeszłości"

Takie słowa może powiedzieć każdy, ale w ustach tej staruszki zabrzmiały jak prawda objawiona i przyniosły mi ulgę. Naprawdę czułam się, jakby dwutonowy głaz spadł mi z pleców. Czyli nie całe moje życie będzie okropne.

„Zobacz" wskazywała coś na mojej lewej dłoni. „Ból i smutek. Ktoś cię bardzo zawiódł i zostawił." Teraz wzięła moją prawą rękę. „Zobacz tu. Na początku tej lini dalej to samo. Przeszłość się ciągnie za tobą. Twoja linia jest rozdarta. Może skręcić w zamknięcie i samotność, ale może pójść w stronę miłości."

Podniosła na mnie ciepłe oczy. Takie miałaby moja babcia, gdybym ją miała.

„Odrzuć przeszłość, dziecinko. Nie bój się i pozwól się pokochać."

Nie wiem, co się ze mną wtedy stało, ale zerwałam się na równe nogi i wybiegłam na zewnątrz. Biegłam i biegłam przed siebie, próbując uciec od obrazów przeszłości, które nagle zaczęły mnie nawiedzać jeden po drugim. Wszystko o czym próbowałam zapomnieć.

Kiedy Martinus mnie dogonił, byłam już całkiem zalana łzami i szloch przerywał mi oddech. Nie pytając o nic, chłopak przytulił mnie do siebie i trzymał mocno, nic nie mówiąc.

„Zostawiła mnie, zostawiła mnie" powtarzałam dwa najbardziej bolące mnie słowa. Nie umiałam powiedzieć więcej. Wyrażało się w nich wszystko, co mnie spotkało i przez co najbardziej cierpiałam. Przez całe życie aż do dzisiaj.

Trzymana w silnych ramionach pozwoliłam sobie cofnąć się pamięcią wstecz, pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Od zawsze byłyśmy z mamą tylko dwie i wiedziałam, czułam, chociaż byłam bardzo malutka, że mnie nie chce. Że tylko jej przeszkadzam i jestem dla niej problemem. Jednego dnia zostawiła mnie w jakimś obcym miejscu i powiedziała, że wróci później. Ale nie wróciła. Czekałam na nią tak długo, aż moje dziecięce serduszko całkiem nie skamieniało i postanowiło nigdy już nikogo do siebie nie dopuścić. Od czasu odejścia matki i do czasu wejścia w moje życie Jungkooka i Martinusa byłam perfekcyjnie samotna. Miałam dzięki temu nie cierpieć.

„Odrzuć przeszłość, dziecinko" wróciły do mnie słowa wróżki.

Obraz mojej odchodzącej matki zaczął się powoli zacierać, a jedyne co we mnie zostało, to dźwięk bijącego mocno i zdrowo serca, w którym było miejsce dla całej mnie.

...

Myślę, że nadszedł czas, żeby powoli sprowadzić „Spaloną wodę" w stronę końca. Zastanawiałam się, czy nie powinnam otworzyć nowych wątków i pociągnąć tej historii jeszcze dłużej, ale czuję, że to dobre miejsce do zakończenia mojej przygody z Jungkookiem i Martinusem. Pierwszy raz udało mi się rozbudować jakąś historię i czuję się dzięki temu dumna i spełniona. Dziękuję wszystkim, którzy czytają moją historię. Te kilka osób, których profile często widziałam w swoich powiadomieniach naprawdę mnie uszczęśliwiły. Nie chce mi się wierzyć, że wracaliście tutaj! Bycie czytanym to najlepsze, o czym może zamarzyć twórca, dlatego naprawdę, naprawdę dziękuję, że mi to daliście. Nie mam wiele twórczego doświadczenia i wprawy, wiem, że wiele mi nie wyszło, że wiele mogłam zrobić lepiej, dlatego tym bardziej jestem wdzięczna za waszą obecność. Daliście mi motywację do pracy. Obiecuję, że moje kolejne historie będą lepsze.  Love, love 💜💜💜💜

Zostały do opublikowania (i stworzenia) dwa raczej rozbudowane rozdziały i epilog, które pokażą się dzisiaj i jutro. 

Spalona woda [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz