Pov: Edgar
Stanęliśmy już przed bramami do piekła, czyli w skrócie zoo. Każda para otrzymała mapę, jako iż Carl ma problemy z czytaniem, postanowiłem, że to ja będę nas oprowadzał. Oczywiście, że nie minęła minuta, a pierwsze co usłyszałem to był Carl.
-PHIGWINY PHIGWINY! - Carol wydarł się jak pojebany, prowokując tym ludzi dookoła na spojrzenie w naszą stronę.
-Karol spokojnie.. - Po tych słowach spuściłem się na Carla.. wzrok z Carla.. chcąc zobaczyć gdzie jest wybieg pingwinów. Moje poszukiwania przerwały mi własne myśli.. Taką miałem nadzieję..
-Ayayayayayaayyya..
-Mam! Więc Carl, pingwiny są na le-.. - Spojrzałem się w górę, nie zdążyłem nawet dokończyć. Zmroziło mnie jak nie widziałem Karola przed sobą.-JAPIERDOLE TO NIE BYŁY MYŚLI! CARL?? DZIECKO MI SIĘ ZGUBIŁO! POMOCY! - Na te słowa zacząłem biegać po zoo jak pojebany nie zwracając uwagi na moich rówieśników patrzących się na mnie ze zdziwieniem.
-CARL!! MAM CIĘ!! - Gdy ujrzałem Carla zacząłem się cieszyć jak pies. W tym zoo są tygrysy, lamparty, małpy lub surykatki, a Karol nie ma ubezpieczenia.
-Carl, słuchaj, masz się mnie trzymać.
-T-t-hsemu...
-Bo ci małe goblinki w nocy poodgryzają nóżki i rączki..
-BEDHE BEDHE PHEPRASHAM! - prawidłowo....
-Dobrze Carl.. skoro już jesteśmy przy pingwina- ... Czekaj chwila... Carl.. To napewno są pingwiny??.. - Spojrzałem zmieszany na miniona, pingwiny są takie ulane..?
-Thak!
Po dłuższej chwili przyglądania się tym krwiożerczym bestią zdałem sobię sprawę, że
-Carl.. to orki, pingwiny są za nami..Po tych słowach Karol zrozumiał, że miałem rację i udaliśmy się do pingwinów. Cieszył się jak dziecko, a ja stojąc oparty o bramkę spoglądając na inwalidę myślałem, jak dobrze jest żyć z myślą, że Carl chociaż przez sekundę nie chcę się zapierdolić, serio, ma więcej prób niż ja.
Gdy byłem już w pełni znudzony Carlem śliniącym się do pingwinów, odwróciłem wzrok, patrząc na innych ludzi dookoła. Słyszałem parę trzasków, krzyków i odgłosów zwierząt więc nie słyszałem tego, co się zaraz wydarzy..
-Hejj.. Edgar.
-Tak tak, cześć Chester.. - Dziwnie brzmi.. whatever.. Szczerze nie chciałem z nim rozmawiać, przynajmniej nie teraz..
-Niee, to nie Chester, To F-.. - Na te słowa gwałtownie się odwróciłem.
-Co TY tu robisz!? Miałeś mnie zostawić! - Trochę się zestresowałem zaistniałą sytuacją, ale starałem się tego zbytnio nie pokazywać.
-Edgar.. Jak ma na imię ten twój minion..?
-Carl, z resztą co ty ode mnie ch-
-Carl wpadł do klatki z pingwinami..-Nie ma opcji! Carl jest w wózku - Pomyślałem nawet nie spoglądając na Karola.
-.. Nie ale serio, spójrz w prawo..
-Whate-.. CARL JAPIERDOLE! - Stało się, Carl serio wpadł do klatki z pingwinami.- JAK MAM LECIEĆ TO MNIE ŁAP! - Krzyknąłem w połowie drogi do Fanga, który załapał o co mi chodzi.
Rozpocząłem moją akcję ratunkową, sprawnie wślizgnąłem ¾ ciała pod barierkę, nogami chwytając się o rure. W miedzy czasie Fang przycisnął mi trochę nogi, na wypadek żeby nie musiał wyciągać nas obu.. i guess...
Wyciągnąłem ręce do Carla.. na szczęście nie wpadł z wózkiem.
-CARL DAWAJ ŁAPY I ZOSTAW PINGWINA!
-PLOSHE, BHLAGAM! MHOGHE GHO!?
-CARL KURWA ZDECHNIESZ! - Carl podał mi rękę, bo pod drugą miał jebanego pingwina.Odwróciłem lekko głowe w strone Fanga.
-Wciągniesz..? - Chciałem delikatnej pomocy, z racji, że na pokładzie mamy inwalidę i pingwina.. Piłkarzyk nie załapał tonu z którym to powiedziałem, więc wciągnął nas tak mocno, jakby całe jego życie od tego zależało. Przy okazji otarłem sobie cały brzuch, Carl poleciał tak, że walnął głową o barierkę, a pingwin... dostał wstrząsu.. chyba..
CZYTASZ
- Zakład o Miłość - // Fang x Edgar // Brawl Stars
FanfictionNiestabilny psychicznie (i rozjebany) nastolatek, Edgar, który ma wyjebane na wszystko, co sie porusza, poznaje lubianego przez każdego Fanga. Jednak nie wie, co kryje sie za jego odzywkami. Czy to miłość, czy to może zakład? _______________________...