IX

32 1 0
                                    

Pov: Edgar

Stanęliśmy już przed bramami do piekła, czyli w skrócie zoo. Każda para otrzymała mapę, jako iż Carl ma problemy z czytaniem, postanowiłem, że to ja będę nas oprowadzał. Oczywiście, że nie minęła minuta, a pierwsze co usłyszałem to był Carl.

-PHIGWINY PHIGWINY! - Carol wydarł się jak pojebany, prowokując tym ludzi dookoła na spojrzenie w naszą stronę.
-Karol spokojnie.. - Po tych słowach spuściłem się na Carla.. wzrok z Carla.. chcąc zobaczyć gdzie jest wybieg pingwinów. Moje poszukiwania przerwały mi własne myśli.. Taką miałem nadzieję..
-Ayayayayayaayyya..
-Mam! Więc Carl, pingwiny są na le-.. - Spojrzałem się w górę, nie zdążyłem nawet dokończyć. Zmroziło mnie jak nie widziałem Karola przed sobą.

-JAPIERDOLE TO NIE BYŁY MYŚLI! CARL?? DZIECKO MI SIĘ ZGUBIŁO! POMOCY! - Na te słowa zacząłem biegać po zoo jak pojebany nie zwracając uwagi na moich rówieśników patrzących się na mnie ze zdziwieniem.

-CARL!! MAM CIĘ!! - Gdy ujrzałem Carla zacząłem się cieszyć jak pies. W tym zoo są tygrysy, lamparty, małpy lub surykatki, a Karol nie ma ubezpieczenia.
-Carl, słuchaj, masz się mnie trzymać.
-T-t-hsemu...
-Bo ci małe goblinki w nocy poodgryzają nóżki i rączki..
-BEDHE BEDHE PHEPRASHAM! - prawidłowo.

...

-Dobrze Carl.. skoro już jesteśmy przy pingwina- ... Czekaj chwila... Carl.. To napewno są pingwiny??.. - Spojrzałem zmieszany na miniona, pingwiny są takie ulane..?
-Thak!
Po dłuższej chwili przyglądania się tym krwiożerczym bestią zdałem sobię sprawę, że
-Carl.. to orki, pingwiny są za nami..

Po tych słowach Karol zrozumiał, że miałem rację i udaliśmy się do pingwinów. Cieszył się jak dziecko, a ja stojąc oparty o bramkę spoglądając na inwalidę myślałem, jak dobrze jest żyć z myślą, że Carl chociaż przez sekundę nie chcę się zapierdolić, serio, ma więcej prób niż ja.

Gdy byłem już w pełni znudzony Carlem śliniącym się do pingwinów, odwróciłem wzrok, patrząc na innych ludzi dookoła. Słyszałem parę trzasków, krzyków i odgłosów zwierząt więc nie słyszałem tego, co się zaraz wydarzy..

-Hejj.. Edgar.
-Tak tak, cześć Chester.. - Dziwnie brzmi.. whatever.. Szczerze nie chciałem z nim rozmawiać, przynajmniej nie teraz..
-Niee, to nie Chester, To F-.. - Na te słowa gwałtownie się odwróciłem.
-Co TY tu robisz!? Miałeś mnie zostawić! - Trochę się zestresowałem zaistniałą sytuacją, ale starałem się tego zbytnio nie pokazywać.
-Edgar.. Jak ma na imię ten twój minion..?
-Carl, z resztą co ty ode mnie ch-
-Carl wpadł do klatki z pingwinami..

-Nie ma opcji! Carl jest w wózku - Pomyślałem nawet nie spoglądając na Karola.
-.. Nie ale serio, spójrz w prawo..
-Whate-.. CARL JAPIERDOLE! - Stało się, Carl serio wpadł do klatki z pingwinami.

- JAK MAM LECIEĆ TO MNIE ŁAP! - Krzyknąłem w połowie drogi do Fanga, który załapał o co mi chodzi.

Rozpocząłem moją akcję ratunkową, sprawnie wślizgnąłem ¾ ciała pod barierkę, nogami chwytając się o rure. W miedzy czasie Fang przycisnął mi trochę nogi, na wypadek żeby nie musiał wyciągać nas obu.. i guess...
Wyciągnąłem ręce do Carla.. na szczęście nie wpadł z wózkiem.
-CARL DAWAJ ŁAPY I ZOSTAW PINGWINA!
-PLOSHE, BHLAGAM! MHOGHE GHO!?
-CARL KURWA ZDECHNIESZ! - Carl podał mi rękę, bo pod drugą miał jebanego pingwina.

Odwróciłem lekko głowe w strone Fanga.
-Wciągniesz..? - Chciałem delikatnej pomocy, z racji, że na pokładzie mamy inwalidę i pingwina.. Piłkarzyk nie załapał tonu z którym to powiedziałem, więc wciągnął nas tak mocno, jakby całe jego życie od tego zależało. Przy okazji otarłem sobie cały brzuch, Carl poleciał tak, że walnął głową o barierkę, a pingwin... dostał wstrząsu.. chyba..

- Zakład o Miłość - // Fang x Edgar // Brawl StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz