◇ 14 cz. 3 ◇

365 15 1
                                    

Lauren to świetna przyjaciółka, ale wisi mi mnóstwo rzeczy. Chociażby spokój ducha, odwidzenie króliczej czaszki w swoim pokoju i moją idealną randkę z Sethem.

Telefon od niej nie dawał mi spokoju, więc uznałam, że muszę sprawdzić, co się dzieje. Przy okazji dobrym rozwiązaniem byłoby chyba jej zapewnienie, że naprawdę nic mi nie jest.

Tak więc, mimo że marzyłam o zjedzeniu śniadania z Sethem, oglądając przy tym „Teen Wolfa", postanowiłam odwlec to w czasie. Mam nadzieję, że taka okazja jeszcze kiedyś się powtórzy.

Zanim Seth wrócił do pokoju, zdążyłam się jeszcze przebrać i uczesać. Co prawda z samej opcji zjedzenia z nim śniadania skorzystałam, ale po wyjaśnieniu mu sytuacji nie miał problemu z tym, żebym pojechała do Lauren.

Niemal od razu zaczęłam też żałować, że nie zgodziłam się na jego propozycję, by zawiózł mnie do przyjaciółki. Co prawda ze swojego domu jakoś dotarłam tu o własnych siłach, a teraz na dodatek nie robiło już się ciemno, ale wizja spędzenia jeszcze chwili z Sethem była bardzo kusząca.

Otrząsam się z niej dopiero w momencie, gdy zajeżdżam pod dom Lauren i odstawiam rower.

Dzwonię dzwonkiem. Zanim muzyczka kończy grać, drzwi stają przede mną otworem i po drugiej stronie progu dostrzegam Arnolda. Chłopak najpierw marszczy brwi, a po chwili się uśmiecha.

— O, cześć. Ciebie się akurat nie spodziewałem, rzadko tu przychodzisz. — Nie mam serca mu mówić, że to dlatego, że boję się, że jego dom jest nawiedzony. — I dopiero co wyszedł stąd brat mojej byłej, więc myślałem, że wrócił, bo czegoś zapomniał.

Robię zaskoczoną minę.

— W sensie Nick? Nick Reynolds tu był? Czemu?

Ar przewraca oczami.

— Zapytaj Lauren, przyszedł do niej. Na korki czy coś.

Nie mówię mu, że to bardzo podejrzane. W końcu skąd Lauren i Nick mieliby mieć ze sobą na tyle dobry kontakt, by umawiać się na jakieś prywatne lekcje? Jest rok starszy, co mogłoby tłumaczyć chęć pomocy młodszej koleżance, ale, do diaska, Lauren ma dobre oceny. To Nick skupia się na drużynie, żeby dostać stypendium sportowe. Jak już, to on potrzebowałby korków, ale w takim razie po co miałaby mu pomagać dziewczyna, która nie przerabiała jeszcze materiału, jaki on ma opanować?

— Okej — odpowiadam, starając się z całych sił, by nie pokazać mu, że jestem podejrzliwa co do tej sytuacji. — Jak coś to będę u niej.

Chłopak kiwa potakująco głową i znika w kuchni. Ruszam po schodach na górę, parę razy biorąc głębokie wdechy. Bardziej niż rozmowy ze zdenerwowaną przyjaciółką boję się, że przypadkiem zerknę na jej komodę i zobaczę na żywo tę przeklętą króliczą czaszkę.

Gdy staję przed drzwiami prowadzącymi do jej pokoju, od razu pukam i czekam na pozwolenie, by wejść. Wzdrygam się, kiedy zamiast jej słów słyszę skrzypiące zawiasy, a po chwili dostrzegam jej sylwetkę.

Dziewczyna wygląda tak, jak zawsze — no, może z tym wyjątkiem, że gdy orientuje się, kogo ma przed sobą, robi kwaśną minę. Naprawdę musi się na mnie wściekać.

— Co tu robisz? — pyta, ale, całe szczęście, otwiera drzwi szerzej, zamiast zatrzasnąć mi je przed nosem.

— Przyszłam pogadać. — Najpierw myślałam, że to ja jestem tu zagubiona, ale po dłuższym wpatrywaniu się w Lauren widzę, że i ona nie wie, co ma powiedzieć. — No i pokazać, że serio nic mi nie jest.

Na te słowa chyba marszczy brwi, ale nie mogę tego jednoznacznie stwierdzić, bo jej czoło przysłania długa grzywka.

— Jakby ci coś było, to byś wtedy nie odebrała — stwierdza sucho. — I to nie jest śmieszne. Naprawdę się martwiłam.

Burza w jego oczach ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz