Sadzawka i kaczki

165 15 12
                                    

-No ale naprawdę nie musieliście dla mnie nic szykować- paplał po raz setny Lupin, który miał zawiązane oczy i był prowadzony przez Syriusza oraz asekurowany przez Regiego oraz mnie.

-Debilu są, a raczej we wtorek były twoje urodziny. Weź już nas nie wkurwiaj tylko okaż wdzięczność, że w ogóle o nich pamiętaliśmy- wkurzył się mój chłopak, a kąciki moich ust zadrgały nie mogąc się powstrzymać.

-Od kiedy ty tak dużo klniesz co młody?- spytał Syriusz.

-Za dużo czasu z Jamesem- odparł Reg, a ja posłałem mu mordercze spojrzenie. Będę mieć teraz przejebane u jego starszego brata bo demoralizuje mu brata czy coś.

-James nie demoralizuj mi brata- poprosił mnie mój przyjaciel.

-Tia, zobaczę co da się zrobić, ale nie obiecuję- odparłem. -Uwaga...!- chciałem krzyknąć, że schody, ale było za późno i Lupin wyrżną na schodach w dół.

-Kurwa- mruknął ściągając opaskę i rozmasowywując obolałe kolano. -Gdzie my w ogóle jesteśmy?

-Niespodzianka!- wykrzyknął nagle Evan wyskakując zza rogu, a zaraz za nim wyszli Peter, Pandora, Barty i Evans. Kurwa co ona tu robi? Kto ją zaprosił, bo na pewno nie ja?

-To chyba nie zbyt dobry czas na składanie życzeń- zaśmiała się Pandora ostudzając zapał brata.

-To powie mi ktoś gdzie jesteśmy?- ponowił pytanie zirytowany już lekko Lupin.

-Tak się składa, że mieliśmy zrobić kameralną posiadówkę u jednego z nas w domu, ale się nie udało bo rodzice są wszędzie, więc wpadliśmy na pomysł, że nasza ciotka ma przecież restaurację- tłumaczył mu Syriusz.- Więc za namową mojego wspaniałego młodszego brata postanowiła nam udostępnić jedną z sal. Nie martw się, nikt tutaj nie wejdzie oprócz obsługi, ale oni są sprawdzeni i czyści. Rodzice nie dowiedzą się kto tak naprawdę tutaj jest, więc nie bój żaby. Dodatkowo ściany są dźwiękoszczelne, a my jesteśmy w piwnicach. Ruch jest tutaj mały, więc możemy zrobić sobie nawet karaoke i nikt nas stąd nie wywali na zbity pysk.

-Okej- odparł nieprzekonany Lupin. -Dzięki Reg, nie musiałeś się tak kłopotać...

-Jeżeli jeszcze raz zaczniesz przepraszać za kłopot to obiecuję ci, że osobiście cię wykastruje, tak że już więcej nie odbędziesz stosunku seksualnego z moim bratem oraz z nikim innym- zagroził mu Regie.

Groźba małego podziałała, bo szatyn skutecznie zamilkł, a wszyscy zaczęli się tłoczyć by złożyć mu życzenia. Może się wydawać, że jako iż była nas ledwie dziesiątka, więc wszystko pójdzie szybko, ale nic mylnego.  Każdy składał Lupinowi życzenia conajmniej z minutę. Pandora się rozpłakała nawet i zaczęła wspominać jak się poznali, więc jej zeszło najdłużej-  całe dziesięć minut. Na szczęście jej brat i jego chłopak zwęzili czas składania życzeń to dwóch minut, ale potem przyszedł czas na Lili, która składała życzenia mu przez jakieś pięć minut. Nie mam pojęcia co mu mówiła bo szeptała mu coś do ucha, ale Lupin wyglądał na rozbawionego i nawet zadowolonego, co nie podobało się jednak jego chłopakowi, który po chwili wywalił Rudą na drugi koniec sali i sam przeszedł do składania życzeń.

-Remusie Johnie Lupinie. Wiem, że nie znamy się długo, bo ledwie rok, dwa miesiące i trzy dni, a raze jesteśmy od siedmiu miesięcy i czternastu dni, ale to nie przeszkadza mi w tym by powiedzieć ci tutaj przy wszystkich obecnych, że cię kocham, co pewnie nie jest żadnym odkryciem z waszej strony wy moje kochane gapie. W każdym razie chcę wręczyć ci tutaj prezent i otrzymać odpowiedź na jedno ważne pytanie...

-Nie musisz. Dawałeś mi już prezent we wtorek- przerwał mu Lupin za co dostał w ramię od Regulusa.

-Dasz mu się w końcu oświadczyć ci idioto czy nie?!- wydarł się na niego, a Lupin od razu zamilkł i odwrócił się z powrotem do swojego chłopaka, który już klęczał, a w rękach trzymał małe, otwarte pudełeczko.

Frozen heart |Jegulus|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz