ROZDZIAŁ 5. NIKT NIE MUSIAŁ WIEDZIEĆ

329 50 29
                                    

Miłego czytania, biedroneczki! 🐞

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

!TW!

Atak paniki; przyjmowanie substancji odurzających

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

AMBROSIA

Podstawową zasadą przetrwania w liceum było wybranie do jakiej grupy chcesz należeć, a następnie wszystko dostosować do wybranego kręgu.

Możliwości było wiele, ale jeżeli chciało się przeżyć i skończyć szkołę w miarę bez szwanku, należało wybrać jedną z dwóch opcji przynależenia: do najbardziej popularnych, których uważano za tych, którym jest najłatwiej lub tych, o których istnieniu nikt nie pamięta.

Grupy, a raczej ich członkowie, znajdujące się pomiędzy szczytem, a szarym końcem listy, były zauważalne i zawsze się czymś wyróżniały, przez to jednak borykały się z wieloma niepochlebnymi komentarzami, wyśmiewaniem, pomijaniem podczas ważnych wydarzeń w nastoletnim świecie i wiele, wiele innych.

Były też dobre strony bycia częścią jednego z tych kręgów, ale od zawsze miałam wrażenie, że przeważają te złe i to niezależnie do jakiej grupy przynależność się wybrało. Tym, którzy znajdowali się pomiędzy musiało być ciężko, bo nie byli na tyle dobrzy by stać się członkiem tych na samym szczycie licealnej hierarchii, a jednocześnie byli zbyt wyjątkowi by należeć do tych "nic nieznaczących".

Wydawało mi się, że najtrudniej było jednak tym, którzy wyboru nie otrzymali. I nie tylko dlatego, że sama do tej grupy należałam.

Będąc córką burmistrza miasta i najbardziej znanej sędziny w Karolinie Północnej, mimo niechęci byłam jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w szkole i wiele oddałabym za bycie częścią grupy, o której istnieniu niektórzy niemieli nawet pojęcia.

Podobnie było z Nevanem, którego ojciec był szeryfem, Aaronem, którego rodzice byli najbardziej wpływowymi ludźmi w mieście, o ile nie w całym stanie, Theodorem, którego mama była szanowanym chirurgiem, a ojciec dyrektorem szpitala, czy Elliotem, którego rodzice prowadzili własną klinikę rehabilitacyjną, gdzie leczeni byli najlepsi sportowcy w kraju.

Żadne z nas nie miało wyboru, choć gdybyśmy mogli zapewne wybralibyśmy coś zupełnie innego. A na pewno ja właśnie tak bym zrobiła.

— Mają szczęście, że nie zajęli dziś naszego stolika — powiedziała Riley, kiedy wraz ze mną i Elliotem przekroczyła próg szkolnej stołówki.

— Po aferze, którą im ostatnio zrobiłaś też bałbym się znowu ci narazić — rzucił Elliot. — Właściwie nie wiem, czy chciałbym znaleźć się nawet w zasięgu twojego wzroku, w obawie o własne życie.

Spojrzałam na chłopaka. Jasne loczki opadały mu na czoło, a błękitne oczy błyszczały z ekscytacji w reakcji na nadchodzącą sprzeczkę z Riley.

— Robisz ze mnie potwora, a to ty zacząłeś wrzeszczeć jako pierwszy. — Quinn wycelowała w niego palcem.

— Ale ty krzyczałaś głośniej — protestował.

— Ale...

Licealna śmietanka Asheville Highschool i jak sądziłam większości liceów, zazwyczaj była na szczycie, nie dlatego, że robiła coś czym się wyróżniała, a w większości przypadków ci ludzie byli na podium tylko dlatego, że mieli znanych i wysoko postawionych rodziców. Łatka osób, które nie reprezentują sobą niczego konkretnego, są niemiłe i trzymają się tylko ze sobą, jakby pozostała część społeczeństwa była od nich gorsza, siebie mając za najlepszych — była przyczepiona do każdego z tego kręgu na stałe. Nie dało się jej pozbyć, nawet jeśli staraliśmy się udowodnić, że tacy nie jesteśmy.

WSZYSTKIE BEZSENNE NOCE | YAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz