ROZDZIAŁ 4. MÓJ NEVAN JEST INNY

292 48 56
                                    

Miłego czytania, biedroneczki! 🐞

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

AMBROSIA

Kochałam noc. Ciemność i towarzyszący nocy spokój sprawiały, że mogłabym się wyciszyć, oderwać od natłoku myśli i ciężaru dnia.

Nocami uciekałam i zaszywałam w miejscach, które były dla mnie metaforą bezpieczeństwa. Rodzice zawsze pracowali do późnych godzin, a oprócz tego nie interesowali się mną, tym co robię oraz gdzie się znajduję. Dla nich liczyło się, że nie byłam w pobliżu i nie wchodziłam im w drogę, czego idealnym przykładem była sytuacja sprzed kilku godzin.

Wciąż czułam ból po napaści ojca, zarówno ten fizyczny i psychiczny, ale byłam do tego już na tyle przyzwyczajona, że nie zwracałam na to zbyt dużej uwagi.

Takie rzeczy działy się niemal codziennie i nie zawsze miały swoje powody. Czasami, kiedy Haward przychodził po ciężkim dniu i potrzebował się wyładować nachodził mnie lub Esther w naszych pokojach i torturował tak długo, aż nie poczuł ulgi. Kiedy moja siostra żyła ojciec częściej znęcał się nad nią, a od kiedy odeszła byłam tylko ja i miałam wrażenie, że obrywam podwójnie.

Bardzo często w koszmarach nawiedzały mnie wrzaski i krzyki Esther, a po tym jak odeszła działo się to jeszcze częściej.

Wracałam pamięcią do dnia, kiedy zobaczyłam jak ojciec ją katował i widoku jej zmasakrowanej twarzy. Stan Esther był tak tragiczny, że musieliśmy dzwonić po pogotowie, a ona spędziła w szpitalu niemal dwa tygodnie.

Powód: upadek ze schodów.

Nikt nie podważał prawdziwości opowiedzianej przez moich rodziców historii, nawet jeśli moją twarz i ciało też zdobiły siniaki i zadrapania, po tym, jak starałam się ratować siostrę.

Nikt nie zapytał. Nikt nie zareagował. Odwracali wzrok i udawali, że nie słyszą.

Byliśmy szanowaną i wpływową rodziną, nikogo nigdy nie interesowało to co działo się za zamkniętymi drzwiami rezydencji. Czasami miałam wrażenie, że byli świadomi krzywd, jakich doświadczamy, ale woleli udawać, że nie mają o niczym pojęcia w obawie przed tym co mogłoby ich spotkać za powiedzenie prawdy.

Nie chcieli się narażać i po części to rozumiałam. Sama funkcjonowałam tak, by w żaden sposób nie wejść im w drogę, nie naruszyć ich przestrzeni, a tym bardziej nie zdenerwować. W domu siedziałam cicho, starałam się nie wydać żadnego dźwięku i unikałam spotkania się z nimi.

We własnym domu byłam powietrzem. Chciałam być nim również poza nim.

Lecz to było niemożliwe.

Od śmierci siostry spacerowałam po Asheville nocami, bo tylko wtedy ilość ciekawskich spojrzeń była niemal bliska zera. Ludzie pozamykani byli w domach, jedni pewnie spędzali czas przy książce czy serialu inni pogrążeni byli już we śnie. W tym czasie ja odwiedzałam cmentarz lub włóczyłam się po opustoszałym mieście. Było to przyjemne i oczyszczające.

Tak, jak dziś.

— Ambrosia? — Usłyszałam za plecami.

Odwróciłam się lekko przestraszona, przez co wypuściłam papieros spomiędzy palców. W pierwszej chwili nie rozpoznałam głosu dopiero, kiedy z ciemności wyłoniła się postać strach zniknął. Choć nie w całości.

— Nevan? — zdziwiłam się. — Co ty tutaj robisz?

— To chyba ja powinienem o to zapytać. — Uniósł brew i podszedł bliżej.

WSZYSTKIE BEZSENNE NOCE | YAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz