Terry pov:
– Kurwa, zdałem! – Zadowolony opuściłem salę, w której pisałem egzamin z historii i kultury Ameryki Łacińskiej. Studiowałem filologię hiszpańską i, cóż, nawet nie wiążąc z tym przyszłości, cieszyłem się, że udało mi się to zdać. Zwłaszcza że nie poszło mi tak źle. Pieprzone osiemdziesiąt pięć procent, nigdy tyle nie uzyskałem.
– Brawo. – Usłyszałem Keenana, który wraz z Falco siedział na korytarzu przed salą, i na mnie czekał. – Chociaż jestem w szoku. Na ile ci się udało?
– Osiemdziesiąt pięć procent. – Złapałem go za ramiona i zacząłem nim potrząsać.
– Zraniłeś mnie. – Flashman pokręcił głową. – Aż tak dużo?
– Nie było zadań otwartych. – Wzruszyłem ramionami. – Jakby były to bym pierdolnął kartką i wyszedł.
Keenan zaśmiał się, a następnie spojrzał na telefon.
– Zippy już podjechał do mnie do domu – powiedział. – Macie coś gdzieś jeszcze do załatwienia czy możemy jechać do mnie?
Obaj z Falco popatrzyliśmy po sobie.
– Trzeba opić sukces Terry'ego – stwierdził szatyn, ale klepnąłem go w ramię.
– Wstrzymaj się do wieczora – mruknąłem.
– Będzie ciężko – odetchnął. Zarzuciłem torbę na ramię i we trójkę ruszyliśmy do wyjścia z uczelni.
Dzisiaj zakończyłem wszystkie egzaminy i miałem ochotę świętować. Zresztą nie tylko ja – Keenan również wszystko zdał, więc, korzystając z tego, że miał wolną chatę, postanowił urządzić imprezę. Co prawda z maksymalnie piętnastu zaproszonych osób, nagle zrobiło się ponad czterdzieści, o których wiedzieliśmy, że będą. Mimo że na uniwersytecie mało kto się z kim znał, to różne plotki i informacje roznosiły się szybko. Bardzo szybko. Dlatego współczułem Keenan'owi ze sprzątaniem po tym wszystkim.
Sobie zresztą też, bo byłem jednym z organizatorów imprezy i wiedziałem, że ogarnianie domu Sharpe'a przed powrotem jego mamy, mnie nie ominie.
Na parkingu podeszliśmy do mojego samochodu. Torbę wrzuciłem na tylne siedzenie, gdzie też usadowił się Keenan. Falco zajął miejsce pasażera a ja fotel kierowcy.
– Zdaj prawo jazdy, kup własny samochód i tam baw się radiem – powiedziałem, patrząc jak Falco zmienia stację w radiu. Flashman posłał mi niezadowolone spojrzenie.
– Dwie sprawy: pierwsza sprawa – co twoje to i moje, co moje to nie rusz. Druga sprawa: weź spierdalaj. – Na te słowa wytknąłem mu język, a on pokazał mi środkowy palec.
Pokręciłem głową i wyjechałem z parkingu.
– Terry, wjedziesz mi do marketu? – zapytał Keenan, patrząc coś w telefonie. – Zippy mi właśnie przypomniał, że musimy odebrać stamtąd zamówienie.
– Zamówienie? – Falco odwrócił się do tyłu. – A co to? Mc'donalds?
Popatrzyłem na Keenan'a zrezygnowany, a on posłał mi w odpowiedzi dokładnie takie samo spojrzenie. System wartości Flashmana był rozczarowujący.
– Życie nie kończy się na żarciu – odezwałem się – i piciu – dodałem po namyśle. Falco zerknął na mnie. – Weź zmień priorytety.
– Nie mam zamiaru. – Założył ręce na piersi. – Są rzeczy ważne i ważniejsze.
Keenan zaśmiał się.
– Jeżeli nie odbierzemy tego zamówienia to na imprezie będziesz mógł, co najwyżej, się wody z kranu napić.
CZYTASZ
Victim | MuneTaku
FanfictionVictim znaczy ofiarę. My byliśmy ofiarami. Ja swojego życia, on moich problemów. ~~~ Życie Ricardo od samego początku było zaplanowane - i w każdym calu idealne. Mimo całej tej idealnej powłoki, zmagał się z czymś jeszcze. Czymś, o czym mało kto...