rozdział X

369 23 132
                                    

Terry pov:

– Naprawdę potrzebujesz aż tygodniowego zwolnienia? – zapytał trener, patrząc na mnie uważnie. Siedzieliśmy w jego gabinecie; ja na wygodnej kanapie w rogu pomieszczenia, a on za biurkiem.

– Tak, to dość ważne – oznajmiłem pokrótce. Mogło to być głupie, ale naprawdę chciałem zabrać Riccardo do Stanów. Kiedy zobaczyłem w internecie artykuł o tym, co ma mieć miejsce w USA, wiedziałem, że on musi tam być. To mogła być dla niego ogromna szansa.

Mężczyzna patrzył na mnie z uniesioną brwią.

– Ale wiesz, że jeśli nie będzie cię tyle czasu to na następnym meczu nie wystąpisz w podstawowym składzie?

– Wiem, ale zdania nie zmienię. Muszę lecieć.

Czarnowłosy westchnął i sięgnął do szuflady, z której wyciągnął jakiś papier.

– Wykreślam cię z treningów z przyszłego tygodnia – oznajmił. – A teraz już zmykaj, mam co robić.

Podziękowałem mu z uśmiechem i wyszedłem z gabinetu, wypuszczając z siebie powietrze. Nasz dzisiejszy trening już się skończył i w ośrodku nie było już praktycznie nikogo. Ruszyłem w stronę szatni, w której miał czekać na mnie Carlo.

– Terry? – Usłyszałem dziewczęcy głos, a zza rogu wyszła menadżerka naszej drużyny, Sarah. Szarowłosa dziewczyna trzymała w dłoniach ręczniki, które pewnie miała zanieść do pralni.

– Co? – zapytałem dość niemiłym tonem, bo szczerze to nie za bardzo za nią przepadałem. Była... łagodnie mówiąc, wkurwiająca.

– Masz wolne popołudnie? Bo mam dwa bilety do kina i może chciałbyś ze mną pójść? – zapytała przesłodzonym tonem, a ja byłem pewien, że któryś z chłopaków pewnie wcześniej odmówił i teraz miała zamiar męczyć mnie.

– Nie, dzięki – mruknąłem i minąłem ją, wchodząc wreszcie do szatni. Tam stał już przebrany w codziennie ciuchy Carlo, który patrzył na mnie rozbawiony. – Co rżysz?

– Ktoś wpadł w oko pani menadżerce – zaśmiał się a ja przewróciłem oczami, podchodząc do swojej szafki.

– Spierdalaj.

– Ach, no tak, zapomniałem. Ty nie jesteś nią zainteresowany, bo masz na oku tego pianistę.

– Nawet nie będę tego komentować. – Pokręciłem głową.

– No przyznaj. – Stanął przy mnie, kiedy zacząłem się przebierać. Zerknąłem na niego przez ramię, ściągając koszulkę, w której grałem i zakładając zieloną bluzę.

– Tak lecę na niego, jak ty na Falco.

Oburzony Carlo cofnął się do swojej szafki i wyjął z niej płaszcz.

– Obrażam się na ciebie.

Zaśmiałem się.

– Ale jako pierwszy będziesz pisał o pamiątkę ze Stanów.

– Może, o ile nie będziesz zbyt swoim pianistą zajęty.

***

– Musimy poważnie pogadać – powiedział Falco, kiedy tylko wszedł do mojego mieszkania. Ja byłem zajęty pakowaniem ubrań do walizki i zabierania Zoe tych, które wpakowałem, ale suczka uparcie je wyciągała.

– O czym? – zapytałem, gdy Flashman wszedł do mojej sypialni i rzucił się na łóżko.

– O paru znaczących sprawach. – Jego ton był poważny, co było aż do niego niepodobne. Odrzuciłem więc na bok ubrania i skupiłem się na Flashmanie, bo taka chwila była rzadka.

Victim | MuneTakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz