rozdział XV (16+)

458 23 130
                                    

Dotyk jego ust na mojej skórze był odurzający.

Uzależniał mnie. Wszystkim. Zapach jego ciała, ciche posapywania, wydobywające się z ust, i czułe pocałunki na każdym odkrytym skrawku mojej skóry.

Moja głowa odchylona była do tyłu, a czułe i subtelne pocałunki na szyi zamieniły się w przyssanie, którego efektem była kolejna malinka. Będę się nimi przejmował jutro. Kiedy patrząc w lustro będę zastanawiał się dlaczego to zrobiłem. Dlaczego byłem gotów oddać mu swoje ciało.

Jemu.

– Terry... – wymamrotałem a białowłosy oderwał się od mojego ciała. Nachylił się nade mną, kiedy ułożyłem dłoń na jego policzku. Te śliwkowe oczy wpatrywały się w moje z nieukrywanym rozbawieniem, ale dostrzegłem z łatwością w nich również narastające z każdą chwilą podniecenie, a także coś, co mógłbym śmiało nazwać czułością.

Oczy, które szczerze byłbym w stanie pokochać. Terry zrobił dla mnie dużo.

Moje palce wplotły się w jego białe włosy i przyciągnąłem go do kolejnych pocałunków.

My byliśmy ofiarami.

Ja swojego życia, on moich problemów.

A i tak został.

To Terry przejął dominację w pocałunku, a ja posłusznie wszystko odwzajemniałem. Jego usta były przyjemne.

– Hej, Riccardo! – Anthony wydarł się do mojego ucha, a ja niezadowolony otworzyłem oczy. Nad sobą jednak zamiast przystojnej twarzy Terry'ego, zobaczyłem szczerbaty uśmiech mojego brata.

– Czego chcesz? – mruknąłem niezadowolony, chowając głowę pod poduszkę.

– Twoi koledzy przyszli! Powiedzieli, że musicie jechać w ważne miejsce.

– A która jest godzina?

– Ósma rano!

Jęknąłem, a kiedy Anthony się odsunął ja zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy. To wszystko to był sen. To, co ja robiłem z Archibaldem w tym łóżku w tym pokoju to był sen.

Starałem się zignorować zarumienione policzki i podniecenie drzemiące w moim ciele. Czy ja naprawdę śniłem o mnie i o Terry'm podczas...

– Coś nie tak, Riccardo? – zapytał jeszcze Anthony.

– Ta, wyjazd młody – powiedziałem a kiedy chłopiec wyszedł ja starałem się zająć swoje myśli czymś innym. Muszę tylko zaścielić łóżko, umyć zęby i się ubrać. Wcale nie muszę sobie przypominać jak cudownie mi było we śnie, kiedy naznaczał moją skórę.

W łazience jednak instynktownie obejrzałem swoją szyję, aby upewnić się czy nie mam żadnych malinek lub innych śladów. Była czysta. To był sen.

To było żenujące. Nasza relacja była skomplikowana, a teraz ten sen... Przecież ja teraz nawet na niego normalnie nie spojrzę!

Szybko się ogarnąłem i zbiegłem po schodach na dół. W korytarzu stali Cazador, Daystar i nieszczęsny Archibald. Terry patrzył na mnie przez chwilę, a potem posłał mi zadowolony uśmiech. Jakby doskonale wiedział o czym myślę. Jakby wiedział, że był głównym bohaterem mojego snu, w którym prawie uprawialiśmy seks.

– Jak się spało? – zagadnął a ja westchnąłem.

– Gdzie będziemy jechać? – zmieniłem szybko temat.

– Do Słonecznego Ogrodu – oznajmił Aitor, kiedy wyszliśmy z domu i szliśmy do auta Terry'ego.

– Ale przecież to jest... – zacząłem, a złotooki mi przerwał.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Victim | MuneTakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz