Wyszliśmy na balkon i gdy tylko spojrzałam po czym mam schodzić od razu zaczęłam panikować a blondyn znów mnie uspokajał zapewniając, że nic mi się nie stanie i uwierzyłam mu, naprawdę pierwszy raz od roku komuś uwierzyłam na słowo i zaufałam co było dla mnie czymś nowym, ponieważ przyzwyczaiłam się do życia samotnika w stanie pod depresyjnym, tak prawie miałam depresję byłam o krok do popadnięcia w to cholerne gówno jeśli jeszcze trochę czasu bym spędziła w maine to nie uratowałabym się od tego a dzięki Outer Banks powoli wychodzę na prostą i przypominam sobie, że w życiu nie tylko są te złe chwile te dobre też mają miejsce tylko trzeba do nich dobrać odpowiednie osoby które mi udało się odnaleźć, nie wiedziałam czym sobie na nich zasłużyłam i naprawdę ja wiem, że wiele razy się powtarzam ale nie potrafię opisać słowami jak bardzo jestem wdzięczna za to, że ich poznałam czuję, że zaczynam nowy rozdział w życiu i bardzo się z tego powodu cieszę ponieważ gdy 23 czerwca tak bardzo nie nawidzę tej daty... umarła moja mama czułam, że świat mi się zawalił wiele razy chciałam do niej dołączyć i nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam może po prostu się bałam? może jestem zwykłym tchórzem? nie wiem tego ale w tym momencie cieszę się, że tego nie zrobiłam bo wtedy nigdy nie poznałabym ich a to oni mnie ratują naprawdę pierwszy raz czuję że jeszcze wszystko może być dobrze że to nie był koniec świata i mam szansę na bycie szczęśliwa i na życie o którym tak bardzo marzyłam. Jest dziś 21 czerwca koniec roku szkolnego czyli początek wakacji mam jeszcze 2 miesiące zanim wrócę do szkoły a raczej pójdę pierwszy raz bo to chyba oczywiste, że wraz z przeprowadzką wiąże się zmiana szkoły czego się boję ale to jest teraz nieistotne za 2 minie równy rok wiadomo od czego nie wiem jak ten dzień zniosę lecz wiem jedno muszę jechać do maine odwiedzić mamę na cmentarzu, wątpię aby tata i Sophie chcieli jechać mówili, że chcą zapomnieć i żyć jak gdyby nigdy nic się nie stało ale ja tego nie rozumiem jak można tak po prostu zapomnieć o tak ważnej osobie która była dla nas mama? Nigdy chyba tego nie zrozumiem i napewno nie przystosuje się do tego bede o niej pamiętać już zawsze i równie często ją odwiedzać. Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos chłopaka o ktorym zdzazylam zapomnieć przez natrętne myśli które jak zawsze musiały pobiec w kierunku mamy.
- Halo Lucy słuchasz mnie w ogóle? - mówił machając mi ręką przed oczami.
- Co? A tak słucham przecież - odpowiedziałam kłamiąc ani trochę go nie słuchałam.
- Tak jasne - powiedział ironicznie zaczynając się śmiać a mi przypomniało się, że muszę zejść po balkonie.
- JJ ja chyba nie dam rady tędy zejść poważnie się boję.
- Mówiłaś, że mi ufasz, obiecuję, że nic Ci się nie stanie będę Cię trzymać.
- No dobrze, to mam iść pierwsza?
- Nie ja pójdę pierwszy wrazie czego będę cię łapał - Zaczął przechodzić na drugą stronę balkonu przy czym się śmiejąc. - Chodź teraz ty.
Nie odpowiedziałam, ponieważ byłam zbyt zestresowana ale posłuchałam się blondyna na serio mu ufam więc również zaczęłam przychodzić na drugą stronę balkonu uważając z każdym krokiem aby nie spaść.
- Widzisz nie jest tak strasznie, teraz połóż tutaj nogę - wskazał palcem na jakiś kawałek metalu.
- JJ ty się lepiej trzymaj a nie bo jeszcze spadniesz.
- Martwisz się o mnie? - powiedział i uśmiechnął się w ten swój głupi sposób.
- Nie - odpowiedziałam kłamiąc,przecież odpowiedź jest wiadoma - głupku oczywiście, że się martwię głupie pytania zadajesz - i zaczęłam schodzić dalej, JJ był już na ziemi a ja nawet nie w połowie... lecz nagle noga mi się poślizgnęła i czułam, że spadam
- Jezu Lucy! - krzyknął blondyn łapiąc mnie przy okazji. - Nic Ci nie jest? - spytał postawiając mnie na ziemi.
- Mówiłam, że to się tak skończy - zaśmiałam się. - Ale dziękuję, że mnie złapałeś bo tak to bym się chyba połamała.
- Fakt to prawda pewnie byśmy musieli jechać teraz do szpitala o ile w ogóle byłabyś przytomna - również się zaśmiał.
Lecz ten śmiech był sztuczny chyba się naprawdę przestraszył, a może zmartwił? Od dawna nikt się o mnie nie martwił zapomniałam jak to jest dlatego teraz bardzo ciężko wyczytać mi z niego co czuję.
- Przestraszyłeś się? - Spytałam, ponieważ naprawdę byłam ciekawa.
- Lucy... - spojrzał na mnie - Ty naprawdę jesteś głupiutka, chyba to oczywiste, że tak i napewno nic ci się nie stało?
- Tak JJ napewno wszystko jest oki ale dziękuję, że się martwisz
- Dziewczyno nie wytrzymam z tobą kiedyś, ja nie wiem co ty miałaś wcześniej za przyjaciół, że aż tak teraz reagujesz na takie drobne rzeczy - mówiąc to podszedł do mnie i mocno przytulił co oczywiście odwzajemniłam - Również będę musiał ci coś opowiedzieć przypomnij mi później i zapamiętaj nie dziękuj za takie rzeczy.
Czy ja już mówiłam jak bardzo się cieszę że go poznałam? oczywiście. Mam nadzieję, że już rozumiecie dlaczego. Ale gdyby on się dowiedział dlaczego jestem za wszystko, aż tak wdzięczna to nie wiem co by o mnie myślał bo jak mam wytłumaczyć to, że nigdy w życiu nie miałam przyjaciółki ani przyjaciela? No sami powiedzcie że to trochę dziwne skoro mam 17 lat...
- JJ powinniśmy już stąd uciekać zanim mój tata zorientuje się, że mnie nie ma - powiedziałam przypominając sobie, że właśnie uciekam z domu.
- Nie masz o co się bać zaparkowałem motor tuż za rogiem, chodźmy po niego i jedźmy do Johna B
- Co? To ty nie przyjechałeś samochodem? JJ ty chyba zwariowałeś jeśli myślisz, że ja wsiądę na motor
- Lucy przypomnij sobie co mówiłaś wcześniej, ufasz mi. A więc po raz kolejny obiecuję, że nic Ci się nie stanie, wcześniej dotrzymałem obietnicy teraz również to zrobię.
No i oczywiście mnie przekonał nie wiem jak on to robi ma chyba jakiś dar bo ulegam na wszystko co mówi.
- No dobra - odpowiedziałam po chwili zastanowienia - Więc chodźmy.
Szłam krok w krok z blondynem zmierzając do jego motoru i w tym momencie przypomniało mi się o co chciałam spytać Johna B, lecz jednak zrobię to przy kolejnym spotkaniu dam im jeszcze lepiej mnie poznać, boję się no co mam powiedzieć nie będę tego ukrywać.
- Zakładaj kask i wskakuj - powiedział JJ podając mi kask.
Od razu go założyłam i usiadłam na motorze za JJ bez namysłu oplatałam go rękami w pasie, ponieważ cholernie się bałam.
- Mogę tak siedzieć? nie przeszkadza ci to? - Spytałam aby się upewnić.
- Nie, wszystko jest oki - odpowiedział i zaczęliśmy jechać
Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej, ponieważ przechylałam się na wszystkie strony a bardzo nie chciałam spaść, oparłam głowę na jego plecach wciąż mocno się go trzymając i w końcu czułam się bezpiecznie.
***
YOU ARE READING
love by the moonlight
Teen Fiction17-letnia Lucy Harrington po stracie mamy w wypadku samochodowym zamyka się w sobie, tata nie potrafi sobie z nią poradzić więc stwierdza, że zmiana otoczenia dobrze zrobi jego córce a więc przeprowadzają się do całkiem nowego miejsca aby zacząć wsz...