Rozdział 5 | Wybawiciel

1.7K 202 488
                                    

Ocknęłam się dopiero na zewnątrz. Byłam przytłumiona i kręciło mi się w głowie. Czułam, jak ktoś ułożył mnie na noszach. Przyłożono mi do twarzy maskę z tlenem. Moje płuca doznały ulgi. Oddech mi się uspokoił. Zamroczyło mnie, gdy rozbłysły nade mną lampy karetki. Przymknęłam powieki. Zbyt duża ilość bodźców wprowadzała w moim umyśle zamęt. Byłam za bardzo roztrzęsiona, żebym mogła cokolwiek dostrzec.

Po upływie godziny, siedziałam już w karetce, okryta ratunkową folią izotermiczną. Przez otwarte drzwi pojazdu, przyglądałam się otaczającemu mnie zamętowi. Wokoło błyskały światła karetki i policyjnych radiowozów. Ktoś coś krzyczał, inny przekazywał szczegóły akcji na krótkofalówce. Byłam cholernie zmęczona. Jedyne, o czym teraz marzyłam, to o wygodnym łóżku w hotelu i głębokim śnie. Ten dzień mnie wykończył. Już sama ucieczka z Birmingham odebrała mi wiele energii, ale to, co wydarzyło się później, już zawsze wspominać będę z gęsią skórką na ciele. Kiedy tylko przypominałam sobie widok krwi i rozciętego ciała, przeszywały mnie dreszcze. Wiedziałam, że tego przerażającego obrazu w mojej głowie nie zapomnę już nigdy.

Wpatrywałam się w wysoki, opuszczony budynek, który chwilę temu miał stać się miejscem mojej śmierci. Umarłabym tu, gdyby nie pomoc policji. Gdyby nie pomoc Trevora Collinsa, któremu nawet nie zdążyłam podziękować za ratunek.

Z rozmyślań wybudził mnie nagły głos policjantki.

— Pani Reynolds, lepiej się pani już czuje?

Kobieta stanęła w drzwiach karetki i przyjrzała mi się z troską.

Uniosłam wzrok i lekko potaknęłam głową.

— Mam do pani kilka pytań. Powinna pani złożyć zeznania. Czuję się pani na siłach, by to zrobić?

— Ja... — zastanowiłam się przez chwilę.

Z jednej strony, chciałam mieć to już za sobą, a z drugiej... ostatnim, czego teraz chciałam, to wracać wspomnieniami do tego, co chwilę temu przeżyłam. Miałam nadzieję, że będę mogła złożyć zeznania jutro, na komisariacie, gdy choć trochę odpocznę.

Policjantka mi przerwała.

— Jest środek nocy, ale najlepiej będzie, jak zrobi to pani teraz. W tej chwili, na świeżo po zdarzeniach może mieć pani w pamięci wiele szczegółów, które jutro ulecą pani z głowy.

Wzięłam głęboki oddech.

— Dobrze... — stwierdziłam niechętnie — Zróbmy to teraz. — dodałam cicho.

Drgnęłam, gdy obok nas pojawił się szczupły mężczyzna o blond włosach, ubrany w jasną koszulę, dżinsy i buty w stylu glanów. Patrzył na mnie z dziwnym zainteresowaniem.

— Pani Watson, ja zajmę się zeznaniami świadka. To polecenie szefa.

Kobieta odwróciła się za siebie i zmierzyła go wzrokiem.

— Rozumiem — oznajmiła od razu, zerkając na mnie przez ramię — Jeśli to polecenie szefa, to ustępuję z drogi. Proszę działać.

Uśmiechnęła się do mnie lekko i oddaliła się od karetki.

Poczułam się dość niekomfortowo. Postawa mężczyzny wpędzała mnie w dziwny niepokój, a jego wzrok w zakłopotanie. Przyglądał mi się tak, jakby badał wzrokiem nie tylko każdy fragment mojej twarzy, ale i emocje, które się na niej pojawiały.

— Sophie, to ja. Trevor Collins.

Tak, jak dotąd miałam spuszczoną głowę, tak teraz, odruchowo ją uniosłam. Spojrzałam na niego. Jego wzrok świdrował mnie. W tym świetle, tęczówki mężczyzny wydały mi się dziwnie matowe. Nie znałam jego twarzy, ale pamiętałam, jak wcześniej jego oczy błyszczały w ciemności.

Nie pozwól mi zniknąć  | +18  [ZAKOŃCZONE] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz