Prolog

2.3K 181 48
                                    

Kroczyłem wąską drogą ku wrotom upadku. Rozżarzone kamienie dotykały mojej skóry, tworząc na niej bolesne ślady. Przywykłem do cierpienia. Właściwie nauczyłem się, żyć z nim w symbiozie. Wszystko zmieniło się w momencie, w którym bicz pokryty cierniami, dotknął jej. Nie spodziewałem się, że wtedy moje serce po raz kolejny, zapłonie żywym ogniem. Teraz został po nim jedynie popiół.

Błagałem ją, żeby odeszła, ale mnie nie słuchała. Okazała się nie tyle wodą, która łagodziła poparzenia, a benzyną rozprzestrzeniającą zniszczenia.

Już pierwsze spojrzenie w jej szare oczy, wiązało się z nieuniknionym skokiem w przepaść. Zastanawiam się, co miałem w głowie, myśląc, że cokolwiek powstrzyma mnie przed zapragnięciem pocałowania ust, o których marzyłem od naszego pierwszego spotkania.

Nie była delikatna, łagodna ani subtelna.

Wyrachowanie, z którym wypowiadała każde zdanie, można by uznać za przerażające. Lodowaty uśmiech pojawiający się na jej twarzy był z kolei apogeum mojej niemocy wobec jej uroku.

Tym właśnie sposobem przepadałem.

Na nic zdały się moje kłamstwa i manipulacje. Miałem tylko grać, ale nikt nie uprzedził mnie, że mam zasiąść do szachownicy z samą mistrzynią. Była doskonała pod każdym względem. To ona uwikłała mnie w swoją sieć i nie zawahała się przy tym nawet przez chwilę. Moje amatorskie zapędy nie mogły się równać z jej zimną analizą, której poddawała mnie każdym swoim słowem i gestem.

Dotyk, którym darzyła mnie tak rzadko, sprawiał, że traciłem całą swoją samokontrolę. Byłem w stanie zrobić wszystko, byleby tylko choć przez chwilę zapragnęła zetknąć naszą skórę.

Dzień, w którym uciekła do Barcelony, był dla mnie testem. Robiłem wszystko, żeby się powstrzymać. Przekroczenie granicy kraju, ale i swojej, pozbawiło mnie wszelkich złudzeń. Szedłem przez wielką salę bankietową, a wokół było mnóstwo ludzi. Nie widziałem nikogo innego oprócz kobiety, która jeszcze niedawno przycisnęła z pełną premedytacją do mojej klatki piersiowej lufę pistoletu. Może to już w tamtym momencie spojrzałem na nią, jako na ucieleśnienie swoich pragnień.

Obiecała mi, że mnie zniszczy. Od chwili pojawienia się w hotelu, robiła to na każdym kroku. Stanąłem w jej drzwiach. Wiedziałem, że pozostawimy po sobie jedynie ruinę. Nie spodziewałem się jednak tego, że ta noc nie zaspokoi mojego pragnienia. Oboje myśleliśmy, że to zwykłe pożądanie.

Gdybym już wtedy wiedział, jak bardzo się mylę, nigdy nie pozwoliłbym na to zbliżenie...

Zobaczyłem ją nagą, nie tylko pod względem cielesnym, ale też emocjonalnym. Kiedy ujrzałem na jej twarzy rozkosz, uzmysłowiłem sobie, że nigdy nie czułem się tak dobrze. Jej spełnienie, stało się moim spełnieniem. Moje egoistyczne zapędy zostały całkowicie stłumione. Po prostu patrzyłem w jej zamglone oczy, a to dawało mi nieskończone ilości szczęścia.

Gdyby to był jedynie pociąg seksualny, wszystko by runęło. Miałem nadzieję, że kiedy nasze ciała się spotkają, wszystko się skończy. Problem polegał na tym, że schemat, w który wierzyłem, wcale się nie sprawdził. Chciałem zasnąć i obudzić się, trzymając ją w ramionach.

Kazała mi wybrać. Albo ona, albo sprawa.

Problem polegał na tym, że nie rozumiała pewnej zależności. Wybierając sprawę, wybierałem ją. Gdyby karty gry się odwróciły, przegrałbym wszystko. Nie mogłem jej stracić. Próbowałem to ukryć, ale zawsze była krok przede mną. Z każdą kolejną rozmową stawałem się coraz bardziej uwikłany w intrygę, którą snuła. Nie mogłem przestać o niej myśleć. Zbliżyłem się do niej jak do nikogo innego. Mimo swojej roli w tej grze nie potrafiłem dłużej w to brnąć.

Miałem ją w sobie rozkochać, a to ona zawładnęła moimi uczuciami.

Zakochałem się jak szaleniec.

Sama nigdy nie dała mi po sobie poznać, że czuje do mnie coś więcej. Nie wiedziałem, czy byłem dla niej ważny, chociaż przez moment. Wszystko zmieniło się w momencie, kiedy stanęliśmy w tym cholernym lesie. To właśnie to miejsce zmieniło mnie na zawsze. Gałęzie drzew zaplotły na mojej szyi pętlę mrocznych wspomnień.

Gdyby nie wydarzenia sprzed lat, moje życie potoczyłoby się całkowicie inaczej. Przyszedłem dla niej w miejsce, do którego nie odważyłem się wrócić nigdy wcześniej. Stałem nad grobem Lili, ale myślałem tylko o kobiecie, która patrzyła mi w oczy. Chciałem powiedzieć o wszystkim, a potem wydostać się z nią z tego piekielnego miasteczka. Nie wiedziałem, że wszystko tak bardzo się skomplikuje.

Dopiero w chwili, w której popatrzyła w moje oczy, wyczytałem z niej wszystko. Odkryła prawdę, a mimo to przyznała, że jej pocałunki były szczere. Nawet z przylegającą do skroni bronią, była w stanie posłać mi lodowate spojrzenie i uśmiech, którego nie zapomnę już nigdy.

Kiedy zacisnęła palce na spuście, na którym trzymałem dłoń, wszystko wydało się jasne. To właśnie ta kobieta od samego początku była czarnym koniem tej gry. Król chciał ją sprawdzić, a ona...

Nie bała się niczego, nawet śmierci.

Zrozumiałem, że jestem przy niej nikim. W końcu kim jest człowiek, który przegrywa z samym sobą. Chciałem z nią uciec, nie zważając na konsekwencje. Ona natomiast gnała za czymś więcej.

Pragnęła zemsty.

+++++++++

Zapraszam do piekła Moi Drodzy ♟️🕵🏽‍♀️
Jak wrażenia?
Gotowi?

Uwaga! Książka jest kontynuacją i 2 częścią losów bohaterów z historii "Anioły mieszkają w piekle". Do jej przeczytania niezbędna jest znajomość 1 tomu 🖤

Piekło mieszka w nas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz