Światło wśród ciemności ujawniło prawdziwe znaczenie moich wyborów. Szłam śladem błędów, które popełniłam. Gdyby nie ja na podłodze nie pojawiłaby się krew. Znów czułam się winna. Przetarłam dłonią zmęczoną twarz i mimowolnie zawahałam się na nogach. Uderzyłam plecami w ścianę, tym samym wciskając włącznik światła.
Osłupiałam, kiedy pojęłam, że dom jest całkowicie pusty. Zniknęły wszystkie stare przedmioty, które wypełniały półki i gabloty. Po drewnianych meblach nie było już śladu. Wbiegłam do pokoju, w którym jakiś czas temu cofnęłam się do przeszłości. Nie było w nim pluszowego miśka ani drewnianego konika. Lustro, dzięki któremu spojrzałam sobie głęboko w oczy, także przepadło.
Sięgnęłam po komórkę. Musiałam zastanowić się, co zrobić. Nie miałam zbyt wielu możliwości. Prawda była taka, że jedynym racjonalnym, choć sprzecznym z moimi obecnymi uprzedzeniami wyborem, był telefon na policję.
Krótka rozmowa zakończyła się zapewnieniem o przyjeździe służb. Nie mogłam w tym czasie bezczynnie czekać. Zaczęłam kręcić się po domku. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu nie było w nim śladów zamieszkania. Zero kubków po wypitej kawie, ubrań rzuconych w kąt czy płaszczy na wieszaku.
Wszystko wydawało się przerażająco puste, zaniedbane i porzucone. Krew na drewnianych panelach również nie dodawała uroku wśród osamotnionych ścian. Usłyszałam huk, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Nie wiedziałam, czy jest spowodowany niepokojem, czy nagłym powiewem lodowatego powietrza. Wzięłam głęboki oddech i wolnym krokiem, trzymając się ściany, dotarłam do otwartego okna.
Klamka była urwana. Wyjrzałam przez otwartą szybę i zobaczyłam morze drzew. Zamroczona przez chłód, wpatrywałam się w ogromną przestrzeń pochłoniętą mrokiem. Przymknęłam powieki, karmiąc się zimną bryzą.
Poczucie osamotnienia w tym miejscu przeszywało mnie do szpiku kości. Zastanawiałam się, co właściwie wydarzyło się w tym domu. Nie było śladu po jego lokatorze ani osobach trzecich. Jedynym tropem była krew. Bałam się, że staruszek zginął przeze mnie, w końcu wszystko, co złe działo się właśnie przeze mnie.
Usłyszałam skrzypienie drzwi i gwałtownie otworzyłam oczy. Ścisnęłam się za ramiona, żeby odrobinę się ogrzać. Miałam już skierować się do wyjścia, kiedy zobaczyłam w oddali wiązkę światła. Zamarłam jak gdyby wiedziona tajemniczym światłem.
Jasność się do mnie zbliżała. Widziałam postać, której ciemny kombinezon był nią przesiąknięty. Czułam, jak oddech grzązł mi w gardle. Szum w uszach był nie do zniesienia. Miałam ochotę stąd uciec i nigdy nie wracać do tego przerażającego miejsca. Miejsca, które kojarzyło mi się z przeszłością.
— Inez Prado?
Podskoczyłam w miejscu, kiedy usłyszałam słowa dudniące echem po pustym salonie. Mój oddech nie mógł się unormować. Odwróciłam się w stronę mężczyzny, który wkroczył do domu. Przyglądałam się smukłemu, łysemu policjantowi o posępnej twarzy.
— Zgadza się — odchrząknęłam.
Nie zważając na nowo przybyłego, ponownie zwróciłam się w stronę okna. Nie zobaczyłam nic dziwnego, nic co przed chwilą przyprawiło mnie o drżenie rąk. Tylko wszechobecna ciemność, rozlewająca się wśród leśnego krajobrazu.
— Po co zadzwoniła Pani na policję? — usłyszałam kolejne oschłe pytanie.
— Nie zwrócił Pan na nic uwagi? — Ponownie zwróciłam się ku mojemu rozmówcy.
— Nie — mruknął od niechcenia i wyjął z kieszeni munduru czarny notatnik.
— Przyjechał Pan sam?
CZYTASZ
Piekło mieszka w nas
Romance[18+] Kroczyliśmy mrocznymi szlakami odmętów piekła, które jak się okazało wcale nie spoczywało głęboko w podziemiach. Ono mieszkało w nas.