10. Chwaliszówka

24 7 1
                                    

Dziękuję ZuziaSikorska3 za pomysł napisania o Przebiśniegu. Trochę trzeba było czekać, ale myślę, że warto ;)

<•>

   Przebiśnieg uwielbiał swoje życie. Odkąd jego siostrze udało się wykupić i wyremontować kamienicę na magidzielnicy, wszystko szło cudownie. No, poza OVON'em, który niezmiennie śledził jego rodzinę. Ale po tylu latach ukrywania się przed Ruskimi ukrywanie się przed nimi wszyscy mieli we krwi.
   Kawiarnia znajdująca się na magidzielnicy, w największym budynku postawionym przy ulicy Staruszki z Chwaliszewa, już w przeciągu zaledwie kilku miesięcy stała się atrakcją turystyczną nie tylko dla przybyłych guślarzy, ale i tych bezpośrednio z Krakowa.
   Chwaliszówka, bo tak właśnie rodzeństwo Deszczowski-Piela postanowiło nazwać swoją działalność, przynosiła niesamowite zyski. I przy okazji wiele radości zarówno klientom jak i kelnerom.
   A wieczorami? Wieczorami to już nie była kawiarnia idealna na spokojne spędzenie czasu z dziećmi czy rodziną. Nie było to miejsce znane z wypieków młodego, przystojnego kucharza imieniem Przebiśnieg Deszczowski. Raczej miejsce, które przypadłoby do gustu bohemie. Drinki, muzyka na żywo, taniec, śpiew no i... Być może kilka stołów z kartami, bądź innymi grami, w których ludzie często tracą pieniądze.

– Lawendzia, weźmiesz siódmy stolik!?-spytał Przebiśnieg.

   Stał za ladą i machał dłońmi, starając się jak najlepiej ogarnąć wszystkie zamówienia, by niczego nie wylać. Tego dnia naprawdę wielu klientów pojawiło się w Chwaliszówce. W ciągu dnia trzeba było obsłużyć kilka rodzin z dziećmi, które kończyły kolejny rok. To jeszcze nie było takie uciążliwe, jak mogłoby się wydawać.
   Duchy, które lubiły sobie zajrzeć do kawiarni też za bardzo nie wariowały. Przebiśnieg wiedział już, że największy zamęt duchy wprowadzają w trakcie przesileń lub innych świąt. Chcą być wtedy zauważone i zaproszone do świętowania z innymi. Bo nawet duch nie chce być sam w tak ważnym momencie.
   Chaos, do którego Deszczowscy raczej powinni być przyzwyczajeni, zaczął się chwilę po godzinie osiemnastej. Wielu, naprawdę wielu ludzi pojawiło się tego dnia. Emeryci byli normą. Przychodzili dla muzyki i hazardu. Czuli potrzebę urozmaicenia sobie życia. Jednak kiedy w drzwiach stanęła wielka grupa studentów, Przebiśnieg wiedział, że będzie dużo roboty. Poniekąd nieco go również zdziwiło, że taka grupa zawitała do Chwaliszówki. Studenci raczej, nawet jeśli byli guślarzami, trzymali się nie-guślarskich barów i kawiarń.

– Oh, no, kochasiu. Kieliszeczek wódeczki dla starszej kobiety.
– Pani Zaręba...-westchnął Przebiśnieg, choć bawiła go ta rozmowa z guślarką.-Pani jest duchem. Zginęła pani podczas bombardowania w nie-guślarskiej wojnie. Pamięta pani?
– Ale co do tego ma kieliszeczek wódki?-oburzyła się.

   Przebiśnieg nie potrafił się nie zaśmiać. Pani Zaręba była starszą kobietą. Zginęła w wieku siedemdziesięciu trzech lat. Nigdy nie chodziła do Instytutu, jednak była naprawdę utalentowaną guślarką. Oczywiście gdy jeszcze żyła.
   Pani Zaręba miała też alzheimera, który w jakiś niewytłumaczalny sposób przeniósł się na jej duszę i już z nią został. Dlatego codziennie, o dość podobnej godzinie, duch starej guślarki prosił o wódkę natchniony energią miejsca, w którym się znajdował.

– Pani Zaręba, jest pani duchem-powtórzył brunet.-Niestety duchy nie mogą ani jeść, ani pić.
– Oj, no polejże, przystojniaczku. Nie będziesz staruchy uczył życia!-fuknęła z matczynym uśmiechem na twarzy, a on pokręcił głową z rozbawieniem.

   Przebiśnieg nalał kieliszek, a kobieta uśmiechnęła się promiennie, klepiąc go po policzku. Kolejna rzecz, którą robiła codziennie. To już była rutyna. Przynajmniej dla Przebiśniega. Dla pani Zaręby było to nowe doświadczenie, nawet jeśli codziennie działo się to samo.
   Kobieta próbowała złapać kieliszek, jednak nie udało jej się. Nachyliła się nawet, by choćby spróbować wysiorbać odrobinę alkoholu. Też na nic się to zdało. Kiedy wszystkie próby zawiodły, westchnęła cierpiętniczo i spojrzała na Przebiśniega, który cały czas przygotowywał drinki dla reszty klientów.

– Wypij za zdrowie starej kobiety, kochasiu-powiedziała.
– Pani Zaręba, ja nie mogę. W pracy jestem.
– Oj no, to tylko kieliszeczek wódki! A kto z nami nie wypije ten pod stołem zaśnie!-zaśpiewała, a Deszczowski parsknął śmiechem.
– Niech pani będzie. Ale tylko jeden-powiedział, sięgając po kieliszek i wypijając duszkiem całą jego zawartość.

   Uradowana kobieta klasnęła w dłonie i wyszczerzyła się promiennie. Przebiśnieg skrzywił się nieco. Zdecydowanie nie lubił pić czystej wódki. Wolał zostać przy mieszaniu jej w drinkach z wieloma rodzajami soków.

– To co?-spytał duch.-Teraz na drugą nóżkę?
– Pani Zaręba...
– Przepraszam?-rozległ się głos chłopaka, który stanął tuż po prawej stronie pani Zaręby.

   Miał złociste, blond włosy, a jego twarz usiana była piegami. Na nosie znajdowały się szkła okularów, które powiększały jego ciemne oczy.
   Przebiśnieg widział go już kilka razy w Chwaliszówce. Zawsze ukradkiem go obserwował. Tego dnia przyszedł z tą grupą studentów, która zajęła stolik numer siedem. Lawenda miała ich obsługiwać, więc dlaczego stał przy barze?

– Tak?-spytał Przebiśnieg.

   Pani Zaręba popatrzyła to na jednego, to na drugiego chłopaka. Uśmiechnęła się pod nosem i mruknęła coś o tym, że czego to ona w życiu nie widziała. Następnie podleciała do innych duchów, które tańczyły nad głowami gości do melodii wygrywanej z zaczarowanych instrumentów.

– Zamówiłem mazurka do kawy i...
– Oh, tak. Już nakładam-wciął się Przebiśnieg.
– Nie, nie!-zaśmiał się blondyn.-Ta kelnerka, Lawenda, powiedziała, że ty to wszystko pieczesz. Chciałem powiedzieć, że... No... Jest naprawdę dobry.

   Przebiśnieg poczuł jak jego policzki robią się czerwone. Dlatego specjalnie schylił się po szklankę stojącą na półce tuż pod ladą, by blondyn tego nie zauważył.

– Cóż... Miło mi...-odparł, kiedy w końcu wychynął spod lady.
– Polecisz mi coś jeszcze?-spytał blondyn.-Kiedy wrócę tu następnym razem?
– To moja praca-odparł Przebiśnieg, a blondyn uśmiechnął się promiennie.
– A jak ten kucharz i cukiernik ma na imię? Chyba potrzebuję to wiedzieć, jeśli cię nie znajdę.
– Przebiśnieg-odparł brunet.-Ale znajdziesz mnie bez problemu. To wszystko...-machnął dłonią wskazując na pomieszczenie.-Należy do Lawendy i mnie.
– Czyli nie tylko kucharz, cukiernik, ale i właściciel?-spytał blondyn, a Deszczowski zaśmiał się nieco.
– Tak, tak to wygląda-odparł z uśmiechem.-Ale skoro ty znasz moje imię, może ja powinienem znać też twoje? Znaczy się... Jako dość stałego klienta...
– Aleksander Dulski-uśmiechnął się blondyn.

   Guślarz wrócił do swoich znajomych przy siódmym stoliku. Jednak przez resztę wieczora Przebiśnieg czuł na sobie ukradkowe spojrzenia Dulskiego. A Aleksander co jakiś czas wyłapywał wzrok pewnego Deszczowskiego.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

DESZCZOWY BUSZ | zbiór one shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz