3. Ale to Maanam!

82 13 4
                                    

21.08.1991r.

– Ja to bym chciał zostać Rzekomym-oznajmił Tadek.

   Jagoda spojrzała na metamorfomaga, by zacząć się śmiać. Włosy chłopaka przybrały barwę śnieżnego puchu, a policzki zrobiły się rumiane ze wstydu.
   Siedzieli na pomoście, mocząc nogi w małym, leśnym jeziorku. Choć Tadek był dwa lata starszy od blondynki, jego pomysły czasami brzmiały jakby był w wieku Maliny…
   Wakacje dobiegały końca, a siedemnastoletni Piela miał przed sobą ostatni rok w Instytucie. Rok bez Jagody i bez Maliny. Chłopakowi się to nie podobało. Fakt, zostawała Baśka i chłopacy z jego pokoju, ale… Bez Jagody to nie to samo! A dyrektor Bazyli postanowił wysłać obydwie wnuczki wgłąb Rosji. Kompletny bezsens…

– Ale ty wiesz, że Rzekomym nie można zostać od samego chcenia, prawda?-spytała rozbawiona blondynka.
– Wiem, wiem…-mruknął, a jego włosy powróciły do złocistego blondu.-A ta jedna z twoich ciotek? Rozalia? Nie mogłaby mi tego załatwić przez wzgląd na naszą przyjaźń?-spytał, ponownie rozbawiając dziewczynę.
– Wątpię, żeby ciotka mojego dziadka była skłonna zapisać kogoś na listę. Zwłaszcza, że jest emerytowaną panią Minister. No i to nigdy nie zależy od nich, doskonale wiesz.
– No, ale wyobraź sobie!-powiedział, a jego włosy z ekscytacji zmieniły barwę na brąz.-Być przeszkolonym na wiarusa… Dostać fałszywe papiery, że jest się gastorem niwy, w której trzeba dużo podróżować… A tak naprawdę nikt nie wie, co dokładnie robisz!? To musi być…
– Przerażające?
– Raczej ekscytujące, Godzia!

   Blondynka pokręciła głową z rezygnacją. Odkąd pamiętała, Tadek chciał zostać Rzekomym. Naczytał się o nich, równocześnie nie poznając ani jednego faktu. Wszystko, co było wiadome o tej posadzie to legendy i plotki. Niektórzy mówili, że Rzekomi tylko siedzą i eksperymentują z magią. Inni, że przemieszczali się w czasie, naginając historię i poprawiając przebieg wszelkich wydarzeń. Jeszcze inni twierdzili, że brali udział w tajnych zebraniach, na których sądzeni byli najwięksi zbrodniarze pokroju Grindelwalda, jego akolitów, Voldemorta czy śmierciożerców. Tak naprawdę nic nie było pewne, poza tym, że zostanie Rzekomym dawało usprawiedliwienie z używania wszelkiej zakazanej magii.
   A to oznaczało, że ich praca była niebezpieczna…
   Rzekomym nie można było zostać od tak. Nie można było złożyć CV razem z listem motywacyjnym i czekać na list z odzewem. Trzeba było zostać wybranym poprzez magię. Nie każdy się do tego nadawał, a ci, którzy już zostali Rzekomymi, jakimś cudem wiedzieli kto będzie dobry do tej roboty.
   Rzekomi… Polski odpowiednik brytyjskich Niewymownych. W każdym kraju, na całym świecie, znajdowali się tacy czarodzieje...

– Zobaczymy, Tadek-powiedziała, kładąc się na pomoście i machając nogami w wodzie.

   Patrzyła jak korony drzew łączą się ze sobą tuż pod błękitnym niebem.
   Wiedziała, że nawet jeśli Piela zostanie Rzekomym, ona i tak się o tym nie dowie. W końcu nie można było mówić o swojej funkcji. Dlatego dostawali fałszywe stanowiska w MAP-ie, Magicznej Administracji Polski.
   Tylko w niektórych z nich można było otwarcie mówić, że się nim jest. Polska się do tego nie zaliczała. Nie po tych wszystkich guślarsko-mugolskich wojnach i po okupacjach. Polscy czarodzieje przestali ufać nawet własnemu Ministerstwu, które między innymi funkcjonowało wraz z mugolskim Państwem Podziemnym. Bali się korupcji, bali się zdrajców.
   I najgorszym był fakt, że nikogo to nie dziwiło… W końcu tyłu kolaborantów na raz jeszcze nikt nie widział, jak podczas guślarsko-mugolskich wojen na terenie Polski.
   Jagoda to rozumiała. Nawet bardzo dobrze. W końcu babka Irena i dziadek Mak zostali wywiezieni na Syberię przez móc ich magii. Dziadek Bazyli nie szczędził szczegółów o ich aresztowaniu. Babka Jaśmina ze złamanym, krwawiącym nosem. Dziadek Goździk skryty pod stołem. I Bazyli, który uparcie próbował wykrzesać z siebie magię, by tylko pomoc rodzicom. Jednak strach go sparaliżował… Irena i Mak zostali spetryfikowani. Upadli na ziemię, a na ich nadgarstki założono specjalne kajdany, które odbierały magię. Stali się mugolami, a ich dzieci zostawiono na pastwę losu. Całe szczęście była jeszcze przyjaciółka i dawna współlokatora Ireny - Boguwola Gazda. To ona przygarnęła rodzeństwo Deszczowskich. Ona przejęła na jakiś czas stanowisko dyrektora Instytutu. A później oddała go w ręce Bazylego, decydując się na funkcję zwykłej nauczycielki magii przodków…
   Rodzina Jagody wiele zawdzięczała tej guślarce. Szkoda tylko, że zmarła, nim blondynka zdarzyła ją poznać…

– Masz jeszcze rok nauki-kontynuowała.
– Rok bez mojej przyjaciółki…-mruknął niezadowolony.
– I tak jesteś starszy-zaśmiała się.-I tak kończysz naukę szybciej.
– No, ale gdyby nie to, że jedziecie do tego cholernego Durmstrangu, to jeszcze przez ten rok byśmy łazili po Chatce. Jak ja mam teraz przygotować Dziady Jesienne bez naczelnej pani planującej?
– Baśka ci pomoże-oznajmiła blondynka, sycząc imię dziewczyny z niesamowitą ilością jadu.

   Tadek się zaśmiał.

– Suń dupę-powiedział.

   Tym razem to Deszczowska parsknela śmiechem. Przesunęła się, jednak, dając chłopakowi możliwość położenia się na pomoście tuż obok niej.
   Leżeli tak, patrząc na ledwo widoczne niebo. Uwielbiał to robić. A raczej uwielbiał spędzać czas z blondynką. Dlatego tak bardzo go bolało, że Deszczowska była zmuszona do wyjazdu.
   Jagoda nie była jak jej młodsza siostra. Malina była skłonna kopać, wierzgać, zapierać się nogami i rękami, jeśli kazano jej choćby posprzątać pokój, gdy tylko nie miała na to ochoty. Jagoda zawsze była posłuszna. Nie kwestionowała tego, o co prosiła ją rodzina. Od dziecka czuła się tak, jakby stała na świeczniku. W końcu w większości Polskich domów podświadomie wymagano od tego starszego dziecka, by było dobrym przykładem. Tadek miał to samo z Witkiem… Jednak u Jagody było o wiele gorzej, odkąd dostała się do Instytutu i okazało się, że była warta Daru Żywiołów.
   Rodzina nigdy nie wywierała na niej presji. I to było smutne, bo blondynka wywierała ja sama na siebie...
   Jedyne na co Tadek mógł liczyć to to, że podczas tych trzech lat edukacji dziewczyny w Durmstrangu, Deszczowska pozwoli sobie na więcej luzu. Liczył na to, że pozna coś nowego, nauczy się czegoś całkowicie odbiegającego od polskich standardów. Może to sprawi, że guślarka zacznie myśleć o sobie, a nie o jej wyimaginowanych obowiązkach wobec całego rodu...

– A ty?-spytał nagle metamorfomag.
– Co ja?
– Co byś chciała robić?
– Będę dyrektorką Instytutu-odparła bez zastanowienia.
– Nie o to mi chodzi, Godzia. Nie pytam co będziesz robić, ale co byś chciała robić…

   To pytanie było tak odrealnione. Jagoda od dziecka wiedziała, że będzie dyrektorką. Jako dziecko cały czas mówiła o tym Bazylemu, a kiedy faktycznie podjął taką decyzję, była wniebowzięta. Ale czy teraz, kiedy lata minęły, faktycznie chciała to robić?

– Who's that lipstick on the glass? Who's that lipstick? Lipstick! Lipstick!-rozbrzmiało nagle w lesie.

   Jagoda podniosła się do siadu w zatrważajacym tempie. Odwróciła się, patrząc na swoją przenośną szkołę, w której Deszczowscy lubili spędzać w wakacje czas. Chatka na Kurzej Nóżce miała wiele zalet, ale największą była ta, że faktycznie nie musiała stać w miejscu. Z kolei wakacje były jedynym momentem, w którym jako dzieci, Jagoda i Malina mogły spędzić czas w budynku. Zostało im to na dobre…

– Calineczka!-krzyknęła wzburzona blondynka, stając na równe nogi. Tadek tylko westchnął, wiedząc, że już nie dostanie odpowiedzi.-Ścisz to, do cholery!
– Ale to Maanam! I nie nazywaj mnie Calineczką, na Peruna!-odkrzyknęła rudowłosa, trzaskając okiennicą.
– Może to być i Krystyna Konarska czy Marek Grechuta, ale masz to ściszyć!
– A nie słyszałaś co mówiła Jaśmina?-spytała dumnym tonem trzynastolatka.-Miej wyj…
– Malino Anno Deszczowska!-krzyknęła oburzona Jagoda.

   W odpowiedzi młodsza z siostr zamknęła okno z głośnym trzaskiem.
   Jagoda potupała nerwowo bosą nogą, a pomost się nieco zatrząsł. Tadek leżał niewzruszony, wiedząc, że lepiej się nie odzywać. Przynajmniej na razie... Nawet jeśli Jagoda była w domu Jesieni, temperament miała jak wszyscy inni Deszczowscy. A przebywanie z Jaśminą, która nauczyła się trochę mogolskiego, tak zwanego, marynarskiego języka podczas wojen… Nie wpływało zbyt dobrze na żadną osobę z tej rodziny.

– No zaraz mnie pojebie…-mruknęła blondynka, siadając z powrotem na pomoście.

   Tadek parsknął gromkim śmiechem.

– Ja nie wiem jak twój brat z nią wytrzymuje-oznajmiła Deszczowska.
– Tak samo, jak ja wytrzymuje z tobą-zaśmiał się Piela.

   W odpowiedzi został zdzielony otwartą dłonią w ramię.
_________________________________________________

O kim z Deszczowskich chcielibyście poczytać w następnym one shocie? Piszcie w komentarzu, coś się wykmini. Ja nie mam pomysłu, kogo następnego wziąć na celownik, a nie chce pisać o kimś, kto was nie interesuje.

P.S. Malina będzie w jutrzejszym rozdziale "Panny Black". Dostała nawet własny momencik ;)

DESZCZOWY BUSZ | zbiór one shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz