Rozdział 12

41 6 0
                                    

"Valéry"

Lorenzo Mendoza, mężczyzna, który pragnął mnie porwać i zrobić mi krzywdę, stał przede mną. Stał z szyderczym uśmiechem i przeszywającym mnie wzrokiem.

- Ja chyba naprawdę jestem w koszmarze, bo z tego co pamiętam to zabiłam cię - zauważyłam, odsuwając się od niego o dwa kroki.

- Naprawdę? Ja sądziłem, że jedynie ponownie mnie dźgnęłaś - włożył swoje ręce w czarne dżinsy i zrobił krok do przodu.

Uniosłam brew do góry. Próbowałam jak najbardziej ukryć swój starach, kryjący się pod sztuczną maską. Jedyne co mnie zastanawiało to, to czego ode mnie chciał i dlaczego dalej stąpał po tej ziemi.

- Do rzeczy. Czego chcesz i dlaczego dalej żyjesz?

- Jak się okazuje po tym, gdy razem z swoimi przyjaciółmi uciekliście myśląc, że każdy z nas nie żyje to Samson, człowiek, który został oblany wrzątkiem przez ciebie, postanowił wrócić, byś odpłaciła mu za to co mu zrobiłaś, lecz zastał nietypowy widok. Postanowił mi pomóc i zwrócić życie. Jak widzisz nic mi nie jest, a ty teraz przejdziesz większe piekło niż te, przez które przechodziłaś - zrobił kolejny krok w moją stronę i schylił się do mojego poziomu, by wyszeptać: - Nasz szef jest bardzo, ale to bardzo zły na ciebie, a to oznacza, że teraz nawet spać nie będziesz spokojnie.

Przymknęłam oczy i wypuściłam powietrze.

Gorsze piekło? Czy może być gorzej niż teraz?

Otworzyłam ostrożnie oczy, lecz on nie zniknął. Cały czas był przede mną, a twarz miał zbliżoną do mojej.

Teraz wolałabym, by był to Kaleb.

- Grozisz mi?

- Jedynie mówię co nastąpi. Strzeż się dnia, w którym to twoi przyjaciele, będą płacić za twoje błędy.

Spojrzałam w jego oczy, po czym uśmiechnęłam się z ulgą.

- Nain, przestraszyłeś mnie.

Chłopak również się uśmiechną i już po chwili przed sobą miałam chłopca z błękitnymi włosami i różowymi oczami.

- Nie wyglądałaś na przestraszoną - powiedział, krzyżując ręce. - Przyszedłem, bo mamy mały, maciupeńki problem.

Usiadłam na łóżko wzdychając.

Problem? Jaki znowu Problem? Niedawno dopiero miałam tyczność z mężczyznami w maskach, a on mi mówi, że mamy jakiś kolejny problem?

- Mieliśmy dopiero spotkać się za miesiąc, nawet nie zdążyłam zastanowić się nad twoją kolejną zagadką - powiedziałam z wyrzutem.

- Spokojnie, co do zagadki to i tak powiem ci co to za miejsce, bo mój brat powiedział, że nie zgadniesz jej. Jest to opuszczony pociąg na wybrzeżach miasta. Dwa lata temu był tam wybuch, pamiętasz? Wszyscy pasażerowie umarli, a tam pozostał pociąg razem z ich szczątkami. Tam gdzie znajduje się pociąg wszystko jest w zieleni. Drzewa, bluszcz i inne takie tam, zdążyły już tam wyrosnąć. Niektórzy nawet tam sadzili drzewa, by później na nich napisać kto zmarł podczas tego wypadku.

Kiwnęłam głową przypominając sobie tę katastrofę. Moi rodzice mieli jechać tym pociągiem na wypad do rodziny, jednak mama poczuła się źle i zrezygnowali z wyjazdu. I dobrze, bo inaczej, by ich tu teraz nie było.

- Co to za problem? - zapytałam, gdy Nain zapomniał po co tu właściwie przyszedł.

- No, więc... - przerwał drapiąc się po głowię.

Odnajdz mnie w blasku księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz