Rozdział 21

30 4 5
                                    

"Dwa puzzle brakowała i tylko jeden z nich było możliwe do odnalezienia"

Uchyliłam powieki, gdy usłyszałam odkrząknięcie. W pomieszczeniu znajdowali się już wszyscy. Liam miał owiniętą rękę wokół tali Lydii, która głowę miała ułożoną na jego ramieniu. Oboje uśmiechali się do mnie promiennie, co spowodowało, że na mojej twarzy również zawitał uśmiech. Leo i Diego uśmiechali się przez płacz, a gdy usiadłam na łóżku, zaśmiali się. Chciałabym wiedzieć z czego, ale niestety nie potrafiłam określić tego o co im chodziło. Conrad i Adela również się uśmiechali, ale zauważyłam też, że każdy z nich był zmęczony. Mimo uśmiechów i innych takich tam, to widziałam jak w ich oczach widać zmęczenie. Melodii również tu była, co nie ukrywałam, zdziwiło mnie. Powinna już chyba być poza miastem, ale tak nie było. Stała tu i patrzyła na mnie dziecięcym wzrokiem.

Byli tu też przyjaciele Thomasa jak i on sam. Gdyby przyszedł sam Enzo to bym zrozumiała to, ale że wszyscy? Tego to już nie zrozumiałam.

Kaleb obok mnie złapał mnie w tali i przyciągnął mnie do siebie szepcząc:

-Śpij jeszcze - schował swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi, na co od razu zaśmiałam się niezręcznie.

-Kaleb już trzeba wstawać. Wszyscy tu przyszli - poinformowałam na co ten jedynie zamruczał.

Zrobiło mi się słabo. Był za blisko mnie, a do tego znów zaczął boleć mnie ten cholerny brzuch. Czułam, że chciał eksplodować, ale tego nie robił. Odsunęłam się znacznie od Kaleba i zeszłam z łóżka, by wstać na równe nogi.

-Cześć - powiedziałam do przyjaciół. Liam odsunął od siebie Lydię, by podejść do mnie i się wtulić w moje ciało. - Takie emocje od ciebie? Tego to się nie spodziewałam - zażartowałam, na co ten się zaśmiał odsuwając się ode mnie.

-Wystraszyłaś nas wszystkich - powiedział i złapał za moje policzki. - Gdybyś umarła, to osobiście bym cię dobił - również zażartował, a wzrokiem przejechał na mój brzuch. Chwilowa cisza zapanowała w pomieszczeniu.

-Jak się czujesz? - zapytała Lydia i podeszła do mnie tak samo jak inni.

Każdy przyglądał się mi. Patrzyli na mnie z uśmiechami na twarzach. Ale ja nie wiedziałam, dlaczego się uśmiechali. Przecież wiadome było to, że nie umrę. To, że pomyślałam, że chciałabym umrzeć nie oznaczało tego, że tak będzie.

-Dobrze, dziś wypisuje się z szpitala - poinformowałam, a na każdej twarzy zawitało zmieszanie.

-Co proszę? - zapytał Enzo, a po chwili usłyszałam z strony Leona:

-Chyba sobie żartujesz. Zostaniesz tu z dobry miesiąc i wtedy wyjdziesz, gdy wszystko będzie już z tobą na pewno dobrze. Głupia jesteś, że chcesz już po kilku godzinach spędzonych w szpitalu się wypisać? Nawet rana ci się nie zagoiła, a ty już chcesz stąd uciekać. Nie ma nawet takiej mowy. Zostaniesz tu do momentu, w którym w stu procentach nie wyzdrowiejesz. Nie chce mieć martwej przyjaciółki...

-Czy wy teraz będziecie wypominać mi to, że miałam być martwa? - zapytałam z grymasem na twarzy, przerywając chłopakowi.

-Tak - odpowiedzieli chórem, a w ich glosach usłyszałam szczerość.

Miło wiedzieć.

Nie ważne co, by powiedzieli i tak bym stąd się wypisała. Byłam już zdrowa. Nie groziła mi strata życia czy coś innego. Jedynie w niektórych momentach robiło mi się słabo, ale było to spowodowane eliksirem od mamy, (skutki uboczne eliksiru to były) który naprawdę działał, bo czułam, że moja rana już się zagoiła. Teraz musiała jedynie zniknąć. Mimo tego, że czułam jak mój brzuch chce eksplodować to wiedziałam, że tego eliksir nie mógł powstrzymać. Mógł jedynie pozwolić, by rana zniknęła, ale nie potrafiła, by ból zniknął. Chociaż w niektórych momentach naprawdę mnie nic nie bolało, ale czasami jest na odwrót i wtedy chęć śmierci powraca.

Odnajdz mnie w blasku księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz