Rozdział 17

35 4 0
                                    

"Czemu mnie pocałowałeś?"

– A co jeśli nie przyjdzie? Wyjdę na głupka – powiedział Liam, gdy przeglądałam jego szafę, by znaleźć jakieś dobre ubranie na jego randkę.

– Przyjdzie, trzymaj – podałam mu do rąk czarną koszulę i garniturowe spodnie tego samego koloru. – Nie możesz myśleć, że nie przyjdzie bo tak się stanie, a teraz zmykaj się ubrać, bo się jeszcze spóźnisz – ponagliłam go, a on od razu wszedł do swojej łazienki.

Od sytuacji z drzwiami na, których widniał napis, minęły dwa dni. Wiele o tym nie rozmawialiśmy, ale wiedziałam że coś się szykuje i wiedziałam też to, że to nic dobrego. Melody dzwoniła dziś rano do swoich rodziców z prośbą, czy mogłaby z nami jeszcze chwilę zostać. Zależało jej na tym by jeszcze raz zobaczyć się z dziećmi z placu. Gdy zgadzała się na to, by spotkać się w piątek z nimi, nie zdawała sobie sprawy z tego, że następnego razu nie będzie. Jej rodzice się nie zgodzili, a ja słyszałam uniesiony głos kobiety.

Plotki na temat drzwi i krwi na nich rozniosły się jak błyskawica na niebie. Kilka razy byłam zaczepiana na szkolnym korytarzu z pytaniem do kogo napis należał. Nie odpowiadałam im, raczej uciekałam od nich. Denis również o to pytał, ale mu nie powiedziałam. Jeśli chodzi właśnie o niego, to dziś mieliśmy razem gdzieś wyjść. Polubiłam go i to bardzo, ale w jego zachowaniu dostrzegłam też ciągły stres, co wywróciło mnie z równowagi i relacje z nim były skomplikowane.

Liam wczorajszej nocy dzwonił do mnie i pytał się czy mogłabym do niego przyjść. Byłam odrobinę zaskoczona, bo byłam pewna, że Lydia u niego będzie spać. Lubiła się przytulać do kogoś, gdy szła spać, a że przez kilka lat nie mogła tego doznać, to postanowiła trochę wykorzystać zakochanego nastolatka. Liam zdawał sobie z wszystkiego sprawę, ale zależało mu i sam nie lubił spać w samotności. Przynajmniej wtedy, gdy jego myśli idą w złą stronę.

Jeśli chodzi o Valery'ego to z nikim już więcej nie rozmawiałam na jego temat. Raczej nikt nie chciał o tym rozmawiać albo po prostu wiedzieli, że i tak bym udawała głupią że jest wszytko dobrze mimo tego, że tak nie było. Rodzice Kaleba byli wczoraj tutaj i byłam pewna, że jego ojciec wiercił mi dziurę w ciele, ale nie wiedziałam dlaczego. Razem z Kalebem udawaliśmy zakochanych co było czasami trudne, bo inni nie wiedzieli jak się zachować, gdy Kaleb dawał mi buziaki w policzek, czy po prostu całował w usta. Sama byłam trochę spięta, bo było to dziwne, ale też nieprawdziwe, a ja nie chciałam przeżywać czegoś co było nieprawdziwe.

Uczucie w podbrzuszu, które się wtedy pojawiało, było tajemnicze, ale jednocześnie w jakimś stopniu przyjemne. Bałam się tego uczucia, ale chciałam też, by pozostało ze mną już na zawsze. Byłam głupia chcąc tego, bo powinnam jedynie chcieć by to wszystko się skończyło. Ale ja nie chciałam. Sama nie wiedziałam co czułam. Ale w pewnym momencie w mojej głowie zaczęła pojawiać się tylko jedna teoria, której się bałam.

– Jak wyglądam? – usłyszałam głos Liama.

Uniosłam głowę do góry i się uśmiechnęłam. Chłopak był ubrany w to co mu dałam, a na jego szyi widniał złoty wisiorek z literką L. Mogła ona oznaczać wszystko. Na przykład jego imię, które zaczynało się na tą literę lub imię Lydii, które również miało literę L w sobie.

– Wyglądasz... wyglądasz nawet ładnie – zażartowałam, a chłopak prychnął.

Podeszłam do niego i spojrzałam w jego tęczówki.

– Co? – zapytał, odwracając wzrok zawstydzony.
Moje kąciki ust poszły jeszcze bardziej w górę, a szczęście zawitało na mojej twarzy.

– Czy ty się boisz? – zapytałam, a chłopak od różu z rozszerzonymi oczami spojrzał na mnie.

Odnajdz mnie w blasku księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz