Rozdział 19

20 5 0
                                    

Po otworzeniu oczu, od razu na mojej twarzy zawitał grymas. Moje plecy, bolały mnie okropnie, ale wcale nie żałowałam tego, że zasnęłam w tym bagażniku, prawdę mówiąc, cieszyłam się z tego powodu. Gdybym nie zasnęła, to całą noc bym przeleżała. Bałabym wychodzić z tego bagażnika, bo niewiadome było to czy któryś z ludzi w maskach, by się na mnie nie czaił z daleka.

Nacisnęłam przycisk bagażnika, by ten się natychmiast otworzył. Nawet nie włączyłam ponownie telefonu, bałam się, że gdybym go włączyła, to zobaczyłam multum nieodebranych połączeń. Ale moja ciekawość wygrała, a ja włączyłam urządzenie, by przekonać się, że dzwoniło do mnie kilka osób.

Adela dziesięć razy. Conrad, Lydia, Leo i Diego po pięć. Liam aż pięćdziesiąt, a Kaleb. Kaleb dzwonił do mnie równe sto dziesięć razy. Każde połączenie od nich było o niewyobrażalnych godzinach, tak jak pierwsza w nocy czy trzecia, więc zaczęło martwić mnie to, że tej nocy nie zmrużyli oka z mojego powodu. Dzwonili do mnie również rodzice, a to oznaczało, że każdy wiedział już o sytuacji, która była u wujka Thomasa, jak i poza tym domem, tyle, że Kaleb nie wiedział co działo się ze mną po tym, gdy zawróciłam. Zgadywałam też, że w naszej willi byli przyjaciele Thomasa jak i on. Inaczej zgraja od zabijania. Czy zaliczałam się do tej zgrai?

Rzuciłam telefon w siedzenie pasażera i położyłam głowę na kierownicy. Czułam się niewyspana, mimo że spałam, ale było to niewygodne spanie. Myśląc o śnie, przypomniałam sobie o tym, że wczorajszej nocy słyszałam, jak ktoś nożem przejeżdża po aucie.

Otworzyłam drzwi i przeszłam na drugą stronę auta. Szok wymalowany na mojej twarzy był większy niż Leona, gdy dowiedział się, że dzięki mleczowi można pozbyć się swędzenia przez pokrzywę.

Działa, bo sama to odkryłam.

-Przecież Kaleb mnie zajebie - powiedziałam sama do siebie, dotykając przeklętej kreski, która ciągnęła się od bagażnika, do świateł auta.

Nigdy wcześniej nie widziałam, by ktoś miał tak porysowane auto.

Ile to auto mogło kosztować? Czy będę musiała odkupić mu nowe, czy może powinnam zapłacić za naprawę?

Zaczęłam myśleć przerażona co Kaleb może pomyśleć widząc to, czego nie chciałam. Przecież on pomyśli, że nie potrafię prowadzić auta, a potrafię i to jest najgorsze. Mogłam wsiąść na motor tyle, że niemiałabym, gdzie spać i nie wiem, czy dałabym radę im uciec. Przetarłam zmęczona twarz ręką, wzdychając ciężko.

Jestem martwa.

Pomyślałam po raz kolejny wsiadając po raz kolejny za kółkiem. Odpaliłam auto, wyjeżdżając z tego przeklętego lasu. Lecz dopiero po chwili zrozumiałam, że..., że las był niedaleko opuszczonego pociągu, w którym byłam wczoraj z Kalebem.

Potrząsnęłam głową nie chcąc o tym myśleć więcej. Wolałam o tym zapomnieć, by choć przez mieć spokój. By poczuć tą samą pustkę, co niecały miesiąc temu, gdy nikt o mnie nic nie wiedział, a tamtego porwania nie było. Chciałam znów poczuć się tak, jakby nie mówiąc nikomu niczego ratowała ich przed śmiercią, którą sama bym na nich zesłała.

Od razu, gdy wyjechałam z lasu na główną drogę zobaczyłam, że paliwa w aucie, było niewiele, a za niedługo miałoby mi się skończyć. Nie myśląc niewiele postanowiłam zajechać na stacje, by zatankować. Zatankowałam rzecz jasna na pierwszej lepszej stacji, wiedząc, że gdybym miała pojechać odrobinę dalej to samochód raczej, by mi na to nie pozwolił, a ja bym była uwięziona pośrodku ulicy, razem z Kaleba samochodem, który miał zarysowany cały bok.

-Coś jeszcze? - zapytał mężczyzna za ladą na co pokręciłam głową.

Podałam mu pieniądze, po czym pożegnałam się wyciągając telefon, który zaczął wibrować.

Odnajdz mnie w blasku księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz