Rozdział 32

2K 41 0
                                    


- Przeżyje?
- Tak

Znowu rozmawiali o mnie i ponownie mi się to nie podobało. Popełniłam błąd. Olbrzymi, za który teraz będę płacić do końca życia. Byłam zaślepiona przez słowa, które usłyszałam.

Byłam nikim. Zabawką. Niewolnicą. Rzeczą.

Mimo to nie powinnam była tak postąpić. Nie należało rozcinać swojego ciała, wykrwawiać się w kuchni. Nie, wtedy kiedy w domu był lekarz. Tylko tego żałowałam. Że nie przemyślałam pobytu doktora w miejscu, gdzie chciałam popełnić samobójstwo.

Byłam przekonana że to z jego winy powróciłam do żywych. Rozumiałam przysięgę lekarską i obowiązek ratowania rannych, jednak w moim przypadku mógł sobie to darować.

Nie wiedziałam jak będzie wyglądać teraz moje życie i nie chciałam tego wiedzieć. Wolałam żyć w nieświadomości, skoro już zmuszono mnie, abym ciągle żyła.

Dlatego, mimo że się ocknęłam, nie otwierałam oczu. Leżałam w łóżku, w sypialni, tego byłam pewna.

Lekarz przyszedł, obejrzał mnie i poszedł. Za to Bruno... Pan, nie wyszedł. Słyszałam, jak krąży po pokoju. Chodził od ściany do ściany, praktycznie się nie zatrzymują.

Wyczułam dokładnie moment, w którym zatrzymał się i spojrzał na mnie. Próbowałam opanować drżenie, kiedy wykonał kilka dzielących nas kroków. Jednak kiedy poczułam ruch przy twarzy i palec, który dotknął mojego policzka, musiałam zareagować. Odsunęłam się od jego dłoni, odwróciłam na bok, kładąc tyłem do niego. Nie chciałam, aby mnie dotykał. Teraz już mogłam otworzyć oczy. Wiedział że się obudziłam. Mogłam czekać jedynie na jego reakcję i karę za odsunięcie się, bo przecież ciągle był moim panem.

Poczułam jego rękę, tym razem na ramieniu.
- Skarbie, proszę, porozmawiajmy.

Wyrwałam się spod jego dotyku. To jedno zdanie wystarczyło. Dalej zamierzał udawać miłego, przynajmniej do czasu aż wyzdrowieje. Może jeszcze nie wygrał zakładu i czekał, aż znowu będzie mógł być jedynie panem.
- Nie chcesz rozmawiać. Ale i tak to zrobimy. Na razie dam ci odpocząć.

Próbował rozpocząć rozmowę, chciał mnie dotykać, ale ja odsuwałam się od niego. Przez trzy dni nie wypowiedziałam słowa. Nie chciałam jeść z jego ręki, więc musiał zawołać służąca, aby mnie nakarmiła. Nie pozwoliłam, abym pomógł mi wziąć prysznic, więc dziewczyna znowu musiała go zastąpić.

Dotrzymywał mi towarzystwa, którego nie chciałam mieć. I nie opuszczał nawet na krok. Był obok i na dodatek udawał ciągle tego miłego Bruna, którym przecież wcale nie był.

Trzeciego dnia pojawił się ponownie lekarz. Z nim też nie miałam ochoty rozmawiać. W końcu to on był tym, który mnie uratował, postępując wbrew mojej woli. Jednak jemu pozwoliłam się dotknąć. Zmienił mi opatrunku, w obecności krążącego po pokoju pana.

Zagadywał mnie, ale nie wydobyłam z siebie słowa. Kiedy wyszedł w pokoju, znowu zapanowała cisza. Pan usiadł w nogach łóżka. Już nawet nie próbował mnie dotknąć, wiedząc że go odtrącę.
- Mimo że nie chcesz to i tak porozmawiamy. Przynajmniej ja powiem, co myślę.

Odwróciłam się na bok, aby być dalej od niego. Westchnął, zanim kontynuował.
- Domyślałam się, że usłyszałaś o zakładzie. Tak było, zawarłem z Damianem zakład i chodziło o ciebie. Moim zadaniem było cię zmienić, żebyś była...sobą.

Usłyszałam ruch, ale nie przewidziałam, co zamierza zrobić. Znalazł się na łóżku, nade mną. Pociągnął mnie za ramię, zmuszając, abym położyła się na plecach i położył na mnie. Oparł się na ramionach i kolanach, aby mnie nie dotknąć. Jednak był obok, a jego twarz znalazła się tuż naprzeciwko mojej.

Zamknęłam oczy. Nie chciałam, aby był tak blisko, a tym bardziej nie chciałam na niego patrzeć.
- Zgodziłem się na to, bo... od początku coś mnie do ciebie ciągnęło. Już, od kiedy cię zobaczyłem na aukcji, czułem, że coś w tobie jest. Po prostu musiałem cię wtedy kupić. To jak postępowałem z tobą na początku...

Nigdy wcześniej nie słyszałam, aby się wahał. Zawsze był stanowczy i nigdy nie zastanawiał się co powiedzieć.
- Nie wiedziałem co mam robić. Nie chciałem nic do ciebie czuć, więc traktowałem cię ostrzej niż inne dziewczyny. Ale ciągle coś mnie do ciebie ciągnęło i nie potrafiłem trzymać cię daleko. Musiałaś być blisko, w mojej sypialni.

Jego ręka dotknęła mojego policzka i gwałtownie odsunęłam się, żeby mnie nie dotykał. Westchnął, ale nie zrobić nic, aby ponowić dotyk.
- Damian...on zna mnie dobrze i wiedział że coś do ciebie czuję. Temu zaproponował ten zakład. Dzięki temu że tu przyjechaliśmy... że sam przed sobą udawałem że to tylko zakład było mi łatwiej. Nie miałem wyrzutów sumienia, że traktuje cię łagodnie, że dbam o ciebie i że pozwalać ci decydować. Robić wszystko, co jest zupełnym przeciwieństwem mojego życia. Musisz zrozumieć. Uczono mnie jak być panem. Jak zadawać ból i nie przejmować się innymi. I przezwyciężenie tego jest dla mnie tak samo trudne, jak dla ciebie. Tylko daj nam szansę i pozwól, abyśmy spróbowali.

Zamilkł i wiedziałam że czeka na moją reakcję. Ale nie wierzyłam mu. Jak mogłam uwierzyć komuś, kto skrzywdził mnie i zranił wiele razy. Komuś, kto nie liczył się ze mną, a kupił mnie jedynie dla samego ciała.

Miał rację w jednym i tego akurat byłam pewna. Był panem. Nie liczący się z nimi, zadającym ból, nienawidzącym nieposłuszeństwa.
- Skarbie, proszę, otwórz oczy. Powiedz coś.

,, Wypełniaj rozkazy bezzwłocznie, każda sekunda zwłoki będzie ukarana".

Mimo że poprosił, to dalej był panem. A rozkaz to rozkaz. Tego nauczyłam się już dawno temu.

Wykonałam rozkaz. Otworzyłam oczy i jak posłuszna zabawka spuściłam spojrzenie, nie byłam przecież godna na niego spojrzeć.

Nie musiałam zastanawiać się co powiedzieć. Jedno słowo wystarczyło, żeby powiedzieć wszystko, co myślę.
- Panie.

Zdenerwowałam go. Widziałam to już po jego zaciśniętych pięściach. Przez chwilę się nie ruszał. Podnosił się gwałtownie i stanął koło łóżka. Chwycił mnie za ramiona, zmuszając, abym usiadła, spuszczając nogi z łóżka.

Odszedł gwałtownie i kiedy po chwili znowu przede mną staną miał w rękach moją kurtkę i buty. Założył na mnie ubrania, zaciskając wargi. Robił to szybkimi ruchami, ale kiedy dotarł do opatrzonej ręki, zwolnił, uważając, żeby nie zrobić mi krzywdy.

Kiedy wstał, pociągnął mnie ponownie. Zmusił, abym wstała. Ciągnął mnie za sobą, nie robił mi krzywdy, ale zmuszał, żebym wyszła za nim z sypialni i zeszła po schodach.

Kiedy z kuchni wychylił się służący ze zdziwieniem w oczach, pan warknął:
- Otwórz bramę.

Mimo że mnie ubrał i zapiął mi kurtkę pod szyję, sam nie założył nawet butów. Pomimo to wyszedł na ogród i nawet się nie skrzywił, kiedy dotknął gołymi stopami płytek chodnikowym.

Brama była otwarta. Pierwszy raz mogłam zobaczyć, co znajduje się za nią. Podprowadził mnie aż pod nią. Stanął kilka metrów przed bramą, która dzieliła mnie od wolności i puścił mnie.

Odsunął się ode mnie na jakiś metr i wskazał dłonią bramę.
- Idź.

Nie poruszyłam się. Przeniosłam na niego spojrzenie, kiedy powtórzył swój gest. Staliśmy tak może minutę, w ciszy, bo nikt się nie odezwał. Mój wzrok wędrował między otwartą bramą a mężczyzną.
- Nie rozumiesz? Pozwalam ci odejść. Zwracam ci wolność. Nie będę już twoim panem. Wystarczy że wyjdziesz. Nie będę cię szukał. Możesz iść.

Patrzyłam na zieleń rozciągającą się za bramą. Na wolność, na którą tak długo czekałam.
- Będę wolna? Nie będziesz moim panem i nie będziesz mógł mi rozkazywać?
- Na tym polega wolność. Idź. Wystarczy że przekroczysz bramę.

Tym razem się nie wahałam. Robiłam krok za krokiem, zbliżając się w kierunku bramy. Mimo że dzieliło mnie od niej zaledwie kilka metrów, miałam wrażenie, że trwa to wielki.

Niemal czekałam, aż mnie złapie i wciągnie ponownie do środka. Ale nie zrobił tego. Nie wykonał kroku, stał nieruchomo, kiedy przekroczyłam granicę i wreszcie stałam się wolna.


Szóstka [+18]- Zabawka tom I- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz