" ...He's like a star on a foggy mornin'
When you think he's near, he's far away..."
Powyższy cytat, który w oczywisty sposób stanowił inspirację dla tytułu, pochodzi z tradycyjnej folkowej ballady "O Love Is Teasing'". W mediach możecie znaleźć moją ulubioną wersję tej piosenki w wykonaniu Rhiannon Giddens.
Karty Postaci:
Alphard Black
„Some days I wish I could go back in life. Not to change anything but to feel a few things twice."
Grace O'Brien
"Rummaging in our souls, we often dig up something that ought to have lain there unnoticed."
Moira i Francis Greengrass
"I like myself better when I'm with you."
💫
Sierpień 1976 roku
– Zgodnie z instrukcjami, Alphardzie. Wszystkie zmiany zostały wprowadzone do testamentu.
Alphard skinął głową swojemu przedstawicielowi u Gringotta, którego po tylu latach owocnej współpracy śmiało mógł nazywać przyjacielem. Oczywiście gobliny same nie parały się kontaktami z klientami, nawet tymi najbardziej zamożnymi. Plusem posiadania skrytki w banku wypchanej po sam sufit był zapewne fakt, że nie trzeba było samemu fatygować się Gringotta, a wszelkie formalności załatwiało się przez pośrednika w zaciszu własnego gabinetu.
– Dziękuję, Hostusie. Sprawdziłeś wszelkie formalności, tak? Moi rodzice ani rodzeństwo nie będą w stanie podważyć mojej woli? – upewnił się, choć znając Hostusa Abbotta, sprawdził każdą literę, przecinek, a nawet każde włókno pergaminu na którym Black spisał swoją wolę.
Odwiedziwszy siostrę kilka dni temu, nie miał najmniejszych wątpliwości, że Wal zrobi wszystko, byle jej marnotrawny syn nie zobaczył ani knuta z jego pieniędzy. Szedł na Grimmauld Place z nadzieją załagodzenia sytuacji i może jakiegoś uspokojenia nastrojów, ale musiał przyznać, że nie było na to najmniejszych szans. Jego starsza, uparta siostra nie chciała słyszeć ani słowa o swoim własnym synu. Kiedy Alphard usiłował ją nieco ugłaskać, pokazała mu dziurę wypaloną na gobelinie, w miejscu gdzie jeszcze jeszcze nie tak dawno widniało imię jej syna.
Syna, na którego, o ironio tak długo czekała, tylko po to, żeby teraz go odrzucić. Całe lata upokorzeń ze strony rodziny i znajomych, które napełniły ją taką goryczą, że kiedy jej upragniony syn w końcu pojawił się na świecie, nie zostało w niej już żadne ciepłe uczucie, którym mogłaby go obdarować.
Dla niego z kolei Syriusz pojawił się w idealnym momencie. Czasem nie był pewny, jak by skończył, gdyby nie pojawienie się chrześniaka. Kiedy raz na jakiś czas pozwalał sobie, na powrót myślami do tego, co było dla niego jednocześnie największym źródłem cierpienia jaki i wspomnieniem największej radości, jakiej kiedykolwiek doświadczył, wyobrażał sobie, że Syriusz jest dzieckiem, które mogli mieć z Grace. Oczywiście wolał zbyt często nie wracać do tych myśli, zbytnio bolały. Nadal, choć od ich ostatniego spotkania minęło niemal dwadzieścia lat.
Pewnych skojarzeń nie dało się jednak uniknąć. Zawsze, kiedy spotykał młodą przyjaciółkę Syriusza, jak kilka dni temu u Potterów, mimowolnie wracał myślami do Grace. Wydawało mu się dość zabawne, że obaj stracili głowę dla kobiet z Irlandii, choć jego niepokorny chrześniak zdawał się jeszcze sobie tego nie uświadamiać. Alphard znał go jednak dość, by dostrzec charakterystyczny blask w jego oczach, zawsze, kiedy o niej mówił. W związku z tym był również w pełni świadomy, że lepiej Syriuszowi o swoich podejrzeniach na razie nie wspominać. Jako ostatni uparciuch pewnie i tak zaparłby się rękami i nogami, a potem zrobił wszystko na opak.
Zresztą pewnie nie jemu było oceniać, skoro sam tak bardzo wszystko schrzanił w tej materii swojego życia. W dodatku na własne życzenie.
Zaśmiał się do własnych myśli, wspominając moment sprzed pół roku, kiedy podczas świątecznej wizyty u Potterów wypłynął temat Grace. Nagiął wtedy trochę prawdę, sugerując, że poznali się w Liverpoolu. Znał jednak swojego chrześniaka na tyle, by wiedzieć, że historię o pijackim zakładzie w wyniku którego znalazł się w Irlandii, Syriusz zamiast jako przestrogę, potraktowałby jako inspirację.
– Alphard? Słuchasz mnie?
– Oczywiście, a co dokładnie mówiłeś? Wybacz. – Posłał przyjacielowi przepraszający uśmiech.
– Testament jest sprawdzony. Nie ma najmniejszej szansy, żeby komuś z twoich krewnych udało się go podważyć. Oprócz wskazanej przez ciebie kwoty, która trafi do Andromedy, całość twojego majątku, który pozwolę sobie nadmienić, w ostatnich latach znacznie się powiększył, trafi do starszego syna twojej siostry.
– Świetnie, Hostusie, bardzo ci dziękuję – powiedział Alphard, odbierając od niego zalakowaną kopertę. Oczywiście była to jedynie kopia do jego dyspozycji, a oryginał miał bezpiecznie spocząć u Gringotta.
– Jako twój przyjaciel, mam nadzieję, że ten dokument jak najdłużej nie będzie potrzebny. Jak się trzymasz?
– Oh wiesz, jak jest. Raz lepiej, raz gorzej. Skoro interesy mamy z głowy, mogę ci zaproponować brandy? – zapytał Alphard, szybko przechodząc z tematu swojego zdrowia na coś bardziej przyjemnego.
Pół butelki brandy póżniej, Hostus opuścił jego londyńskie mieszkanie, zostawiając Alpharda w znacznie lepszym nastroju. Odpowiednim zaklęciem odbezpieczył ukryty za półką z książkami sejf i wsunął do środka kopertę z testamentem.
Miał już zamykać sejf, ale pokusa okazała się zbyt silna. Sięgnął po czarne welurowe pudełeczko, gładząc delikatny plusz, który był tak samo miękki, jak te wszystkie lata temu i delikatnie otworzył wieczko.
Patrząc w głąb czarnego diamentu, oszlifowanego na kształt heksagonu nie sposób było dostrzec jego granic. Zdawał się nie mieć końca. Jakby mógł człowieka doszczętnie i całkowicie pochłonąć... zupełnie jak bolesne wspomnienia.
CZYTASZ
Gwiazda za mgłą [Alphard Black x OC]
FanfictionLato 1955 roku. Trzydziestoletni Alphard Black wiedzie beztroskie życie arystokraty z czystokrwistej rodziny. Pomnaża rodzinny majątek, a w międzyczasie bez oporów korzysta ze swojego statusu, koneksji oraz wszelkich rozrywek dostępnych dla zamożneg...