Alphardowi wystarczyło zaledwie pół dnia pracy w polu, by dojść do kilku zasadniczych wniosków. Pierwszy był taki, że chyba zupełnie nie nadawał się na rolnika, co raczej nie powinno być dla niego zaskoczeniem. Oczywiście starał się naśladować płynne ruchy kosą wykonywane przez O'Briena, ale było to znacznie trudniejsze, niż wyglądało na pierwszy rzut oka. W jego dłoniach kosa cały czas wykonywała samoistne ruchy w górę i w dół, wskutek czego, ostrze grzęzło w miękkich kłosach, a jeden fragment pola musiał poprawiać po trzy razy. Również odrastające od ziemi fragmenty, które zostawiał za sobą, były znacznie wyższe niż te widoczne za O'Brienem, czy Jimmym, za co zdążył już dostać opieprz od gospodarza. Faktu, że czternastolatek radził sobie w fizycznej pracy lepiej od niego, postanowił na razie zbytnio nie roztrząsać.Jeszcze przed lunchem odkrył w swoim ciele kości i mięśnie, których istnienia wcześniej nie podejrzewał, ponieważ wszystkie zaczęły go zgodnie boleć, podobnie jak zaczerwienione dłonie. Po mizernym śniadaniu, złożonym z chleba rozmoczonego w mleku, które zjadł pod okiem obrażonej o jego spóźnienie Grace, właściwie nie przestał być głodny, ale nie ryzykował proszenia o dokładkę. Zresztą całe danie smakowało tak, że doprawdy wolał już chodzić o głodzie. Grace chyba zauważyła jego brak entuzjazmu, co do przygotowanego przez nią posiłku, bo co jakiś czas zerkała na niego podejrzliwie, jakby czymś jej zawinił.
Kolejny wniosek był taki, że zbiory jęczmienia w Irlandii nie były nawet w małej części tak przyjemne, jak winobranie we Włoszech. Pomimo lekkiego wiatru od strony morza, było piekielnie gorąco, a przez kurz wznoszący się nad opadającymi na ziemie kłosami, ciężko było oddychać. Nieustannie miał wrażenie, że zaraz sam sobie utnie nogę, albo zrobi krzywdę któremuś z dzieci pałętających się po polu. Zboże kłuło w dłonie, a niektóre kłosy przebijały nawet przez materiał koszuli, czy spodni. Po stopach non stop błądziły mu jakieś jaszczurki, czy pasikoniki, uskakujące przez zabójczym ostrzem jego kosy. Nie mówiąc już o tym, że bynajmniej jeszcze nikt nie zaproponował mu domowego rosé, na co powoli przestawał liczyć. Connell wprawdzie wczoraj wieczorem poczęstował go whiskey, ale po przeżyciach całego dnia Alphard wolał sobie darować alkohol. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że gospodarz zrobił to z czystej kurtuazji, ale właściwie się cieszył, że więcej zostało dla niego.
O ile ich praca przy koszeniu była ciężka i monotonna, o tyle Grace i Aideen miały chyba jeszcze gorzej. Dziewczęta zbierały skoszone przez nich zboże w snopki, wiązały swego rodzaju sznurkami kręconymi z kłosów przez Danny'ego i Roisin, a następnie ustawiały parami do wyschnięcia. Praca nie dość, że wymagała nieustannego schylania się, zręczności, bo niesforne kłosy utrzymać w miejscu, to jeszcze sporej siły, by gotowe snopki ustawiać do pionu i przenosić w odpowiednie miejsce. Gdyby ktoś go zapytał o zdanie, powiedziałby, że absolutnie nie było to zajęcie dla kobiet. Trójka najmłodszych dzieci również nie powinna kręcić się w takiej bliskości śmigających w tę i z powrotem ostrzy, ale cóż... Nikt go o zdanie nie pytał. Po drodze na pole zauważył zresztą, że nie tylko rodzina O'Brien korzystała z pomocy dzieci, wręcz było to dość nagminne. Koniec końców, przerwy na lunch wypatrywał jak zbawienia, a o dalszej perspektywie starał się, na razie nie myśleć.
W porze lunchu Grace posłała Aideen i Roisin do domu po kanapki i kawę, więc została z ostatnią partią skoszonego zboża sama. Kiedy dobrnęli z koszeniem do miedzy, co oznaczało, że czas na przerwę, Connell i Jimmy od razu rozsiedli się pod zapewniającym błogi cień jesionem i chyba nawet nie przeszło im przez głowę, by do niej dołączyć. Kiedy Alphard nieśmiało zaproponował, że mogliby jej pomóc, Connell rzucił tylko, że to babska robota i wzruszył obojętnie ramionami.
Alphard oceniał, że jeden snopek mógł ważyć połowę tego, co dziewczyna, dlatego też uznał ten argument za wyjątkowo słaby. Narażając się na nieprzychylne spojrzenia gospodarza, podszedł do Grace i bez pytania wziął od niej snopek, który właśnie usiłowała związać.
CZYTASZ
Gwiazda za mgłą [Alphard Black x OC]
Fiksi PenggemarLato 1955 roku. Trzydziestoletni Alphard Black wiedzie beztroskie życie arystokraty z czystokrwistej rodziny. Pomnaża rodzinny majątek, a w międzyczasie bez oporów korzysta ze swojego statusu, koneksji oraz wszelkich rozrywek dostępnych dla zamożneg...