ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ ᴅʀᴜɢɪ

47 3 3
                                    

ᴇᴛʜᴀɴ

Udaje mi się dogonić dziewczynę w czerwonej sukience idącą wolnym krokiem środkiem jezdni, którą oświetlają latarnie przydrożne. Mierzę ją od stóp do głów zauważając maleńkie kolczyki w jej uszach i bransoletkę na nadgarstku.

— Trzymaj — mówię, ściągając swoją bluzę, kiedy widzę jak ciasno obejmuje się ramionami.

— Nie musisz...

— Daj spokój. Nie jest najcieplej, a ty idziesz w samej sukience na ramiączkach. — zauważam dosadnie, gdy w jej niebieskich oczach błyska niezrozumienie.

Przyjmuje ode mnie bluzę z kapturem zakładając ją przez głowę. Wyciąga blond włosy spod ubrania, a one rozsypują się kaskadami po jej plecach.

— To miłe z twojej strony — słyszę w odpowiedzi. Odwzajemniam uśmiech.

Kiedy tak na nią patrzę w świetle latarni, widzę rumieńce zalewające policzki i myślę, że to najbardziej urocza podzięka.

— Znam tego kolesia z tydzień i już wiem, że mam do czynienia z kretynem. Dlaczego się z nim umawiasz?

Może nie powinienem pytać. W ogóle nie powinno mnie to interesować. Nie ma powodu, dla którego mógłbym komentować postępowanie tej dwójki. Pytam jednak, ponieważ nie rozumiem, a kiedy czegoś nie rozumiem przeważnie pytam.

— Mike nie jest moim chłopakiem. Nigdy nim nie był i nigdy nim nie będzie. — wyznaje, a w jej tonie pobrzmiewa obojętność.

Dociera do mnie sens przysłowia, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, bo słowa wylewają się z blondynki niczym wodospad.

— Nasi rodzice się znają. Stwierdzili, że kapitan drużyny to najlepsza partia, ale się nie zgodziłam. Zaprosił mnie dziś do siebie na tę cholerną imprezę, a ja nie miałam sumienia mu odmówić. Nigdy nie miał głowy do picia. Bałam się, że zrobi coś głupiego. Coś czego będzie żałował do końca życia.

Zatyka mnie do tego stopnia iż czuję ulatniające się ze mnie powietrze.

Chyba po raz pierwszy mam do czynienia z kimś podobnym do mnie wiekiem. Kimś kto myśli naprzód; co będzie jeśli? Jakie będą tego konsekwencje? Czy warto? Jaką przyjdzie zapłacić cenę?

Większość moich rówieśników żyje tu i teraz. Rozumiem to, nie jestem jakimś odludkiem. Jednak nie potrafię się dobrze bawić, kiedy otacza mnie zgraja idiotów.
Jesteśmy młodzi i chcemy korzystać z życia, ze wszystkiego, co jest nam dane.

Dziewczyna w czerwieni tego nie robiła.

Być może jest mądrzejsza i bystrzejsza od większości osób, które miałem okazję poznać.

— Twoi rodzice nie zauważyli, jakim dupkiem jest Michael? — zagaduję ponownie.

Wzrusza ramionami zanim odpowiada:

— Moi rodzice mało kiedy coś zauważają. Jeszcze rzadziej słuchają, gdy staram się ich w czymś uświadomić. — śmieje się pod nosem bez krzty rozbawienia. — Wiem, że Mike jest dość...

Potrzebuje kilku sekund, żeby móc dokończyć, jednak kiedy już to robi wygląda jakby miała do siebie o to wyrzuty.

— Wybuchowy — znajduje właściwy mianownik. — Ale nigdy bym nie podejrzewała, że jest agresywny. Gdyby nie to, co zrobił na imprezie, pewnie bym stwierdziła, że za dużo wypił i gada pierdoły.

Nie pojmuję cierpliwości ani też wiary w takich ludzi jak Michael Weeks. Nie przyznaje tego na głos, ale patrząc jej w oczy mogę dostrzec tlący się w nich żal tak wielki, że ciężko odwrócić wzrok.

ᴍɪɴᴇ ꜱʜᴏᴏᴛɪɴɢ ꜱᴛᴀʀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz