ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ ꜱɪóᴅᴍʏ

26 3 3
                                    

Waszyngton, wrzesień 2016 roku

Ethan

Minęły dwa tygodnie odkąd ostatni raz widziałem się z Aster (nie licząc rozmów przez telefon, esemesowania i połączeń video). Trudno się złapać, kiedy dzieli nas godzina drogi od siebie, a każde z nas ma swoje obowiązki na głowie.

Dziwnie jest mieć kogoś, kto z samego rana wysyła ci wiadomość i życzy miłego dnia. W mojej galerii znajduje się więcej zdjęć niż kiedykolwiek, ponieważ Aster, z nieznanego mi powodu, lubi robić zdjęcia tego, co aktualnie robi. Skłamię, jeśli powiem, że selfie Roberts z wiewiórką, którą karmiła orzeszkami, nie wywołało u mnie rozczulenia.

A teraz staram się nie skręcić karku wdrapując się na bramę i przeskakując na znajomą posesję. Poprawiam plecak i powoli ruszam przez podjazd w kierunku drzwi frontowych. Pukam jeden raz, później drugi. Przytykam oko do szyby, żeby spojrzeć czy ktokolwiek jest w domu. Cofam się i dzwonię dzwonkiem w nadziei, że jego dźwięk dotrze do domowników.

Może faktycznie powinienem dać Roberts znać, że ją odwiedzę? Teraz przynajmniej nie sterczałbym pod drzwiami.

Stwierdzam, że zostaje mi wycofać się i przyjechać następnym razem, ówcześnie pytając Aster czy jest w domu. Ostatecznie coś mnie nakłania, jakaś niewidzialna siła zwana instynktem, żeby zawrócić. Ten dom musi mieć taras i własne duże podwórko z ogrodem. Ruszam chodnikiem, później przez idealnie przystrzyżony trawnik aż docieram na tyły.

Uśmiech wpełza mi na usta, gdy dostrzegam stół na środku tarasu, a przy nim blondynkę z głową na blacie. Cichaczem podchodzę starając się nie potknąć o stopnie.

Wszędzie porozrzucane są książki, zeszyty, notatki oraz przybory do pisania. Jeśli kiedykolwiek nazwałem Owena Fullera kujonem teraz musiałem to odszczekać. Pilna uczennica zakuwała z takim poświęceniem, że padła na twarz ze zmęczenia... albo tak bardzo znudził ją materiał.

Ściągam plecak i odkładam go na krzesło obok, po czym kucam przy dziewczynie.

— Aster — staram się ją wybudzić. Potrzebuje ona tylko chwili, aby otworzyć powoli oczy i przeciągnąć się. Zamiast podciągnąć się do siadu Roberts wyciąga ręce, a następnie przytula pobliską książkę niczym wygodną poduszkę.

Przysięgam, jak tu stoję, widok śpiącej Aster Roberts jest jednym z najbardziej uroczych zjawisk jakie miałem okazję oglądać.

Sonno Principessa — wciąż próbuję do niej dotrzeć, ale jej jedyną reakcją jest mamrotanie.

Już otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale zdaję sobie sprawę, że to nie ma sensu. Wydaje się wyczerpana, a ja zwyczajnie nie mam sumienia jej budzić. Dlatego zgarniam wszystkie papiery oddzielając notatki z chemii od tych z fizyki i geometrii na osobne stosy. Książki także układam z boku, a przybory do pisania wrzucam z powrotem do piórnika. Po krótkich porządkach nareszcie widać blat.

Siadam na jednym krzeseł i sięgam po ostatni zeszyt, na którym Aster ułożyła głowę. Uśmiecham się czytając notatkę, która w połowie okazuje się nieczytelna. Margines zdobią bazgroły motyli, gwiazdek i kokardek. Wspomnienia z czasów podstawówki, kiedy bazgrałem konstelacje i rakiety niemal na każdej stronie w zeszycie, wracają wywołując we mnie nostalgię.

Podnoszę wzrok słysząc mruczenie i słodki jęk; Aster przeciąga się zanim układa podbródek na splecionych na blacie ramionach.

— Co ci się śniło? — zagaduję, a kąciki moich ust samoistnie się podnoszą.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 14 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ᴍɪɴᴇ ꜱʜᴏᴏᴛɪɴɢ ꜱᴛᴀʀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz