Rozdział 4

434 40 145
                                    

- Oczywiście, że nie.

Organizacja wiosennego festiwalu zawsze powodowała spięcia na linii organizatorzy-pierwszaki, którym wydaje się, że najlepiej wiedzą co i jak. Niemcy z neutralnie-zimnym wyrazem twarzy, jasnymi oczami zeskanował młodego Greka stojącego przed nim. Nie miał nawet siły obdarowywać go swoim firmowym uśmieszkiem, którym zjednywał sobie kadrę nauczycielską. Młodszy chłopak miał na głowie ciemne włosy, a roziskrzone brązowe oczy wpatrywały się w niego, jakby chciał wywrzeć na nim presję, co jedynie go denerwowało. Stał na tym korytarzu z tym smarkaczem już dziesięć minut i nijak nie mógł go spławić.

Dzień był paskudnie zimny i nikt nie czuł wiosny w powietrzu. Myśli blondyna od dwóch ostatnich dni krążyły naprzemiennie między organizacją festiwalu, pewnym niebieskookim siatkarzem oraz Rosjanką, która miała maślane oczy i coraz śmielsze postanowienia oraz fantazję o Polaku. 

Niemcy miał dość, a jako osoba trzymająca relacje międzyludzkie w stanie klarownym, wiedział, że musi porozmawiać z Rosją i przemówić sobie do rozsądku z kwestią chłopaka. Albo lewo, albo prawo, stany pomiędzy wytrącały go z równowagi.

- Jak to: nie ? Przecież to świetny pomysł! Przedstawienie teatralne jest wystarczająco ą ę na tę akademię.- Grecja oparł się ręką o ścianę, nie dając mu odejść. W oczach Niemiec zabłysnął ostrzegawczy cień, a kiedy chłopak na nieszczęście kontynuował, zmrużył oczy: - Germania nie możesz sam wszystkiego ustalać, zwłaszcza kiedy wykładowcy dają zielone światło. Nie jesteś pępkiem EA.

Niemcy nienawidził gdy się go nie słuchano.

No i oczywiście wyzywał na jego własnym terenie, którym była akademia, której czuł się w pewien sposób panem, czego nigdy głośno nie przyznawał. Spojrzał krytycznym wzrokiem na Greka, nie wiedząc dokładnie jaką taktykę obrać.

- Griechenland, jakbyś nie zauważył, to ja daje zielone światło i to ja rozmawiam z dyrekcją. Zdanie profesor Aten mnie nie interesuje i w tej kwestii się nic nie zmieni.- Grecja zacisnął mocniej usta, nie zdążył kontynuować, bo kontynuował, a w jego głosie brzmiała chłodna irytacja: - Nie pogrążaj się i nie rządź. Zachowujesz się jak rozwydrzone dziecko, którym zresztą jesteś. Jak na mierne cztery lata spodziewałem się mniejszej różnicy intelektualnej. Mam nadzieję, że jesteś ewenementem. Nie patrz tak na mnie. Nie przyjmuję pomysłów, które nie mają jasnego planu, przekazu, oparcia w rzeczywistości, a przede wszystkim są mi rozkazywane przez rozwydrzonych pierwszaków, którzy myślą, że wiedzą cokolwiek.- Grek zmieszał się, a jego policzki stały się czerwone.

- Zachowujesz się jak skończony chuj, a to, że jestem młodszy, o niczym nie świadczy. To ty na mnie warczysz, odkąd tylko do ciebie podszedłem!

- Och jeżeli to jest dla ciebie warczenie, to uważaj, żebym zaraz naprawdę nie zaczął.- Niemcy miał ochotę użyć siły, lub chociaż podnieść głos, powstrzymywał się jednak, wiedząc, jak bardzo jest to nie na miejscu oraz jak bardzo zrujnowałoby to jego image i personę, którą kreował tyle czasu. - Wypierdalaj i zostaw mnie w spokoju.- Rzucił jedynie, stanowczo i bez krzyku, choć mocniej ścisnął teczkę z papierami w wypielęgnowanych dłoniach.

Rzesza od najmłodszego wpajał mu do głowy, by pozbywać się ludzi głową, a nie siłą. Niemcy słyszał go krzyczącego tylko dwa razy w życiu i za każdym razem dotyczyło to jedynie życia domowego. Publika miała swoją wersję rzeczywistości, i jak nauczał go tata: tylko ona się liczy i tylko ona zasługuję na ochronę, bezwzględu na koszt.

To samo mówił dziadek, stąd słowa obu mężczyzn brał sobie do serca i choć obecnie mocno powątpiewał w pewne elementy, to nadal było to jego wewnętrzne credo.

{Germany X Poland} Europae AcademiaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz