Rozdział 10

536 29 140
                                    

- Rozmawiałem dzisiaj z Weimar.

Mężczyzna siedzący przed nimi, wyglądał na zmęczonego, ale nawet wory pod oczami nie odbierały mu eleganckiego wyglądu. Siedział w garniturowych spodniach, a podwinięta, jasna koszula odsłaniała nadgarstki. Rano ułożone blond włosy, straciły już swoją idealną formę, a jego osobę oświetlało ciepłe światło lamp salonu.

Rzesza wyglądał jak jego starsza kopia i słyszał to chyba od każdej osoby, która spotkała się z jego tatą.

- Ufam, że jesteście na tyle dorośli, że damy radę przeprowadzić tę rozmowę i zrozumiecie, dlaczego rzeczywistość wygląda tak, a nie inaczej.- Przy stoliku zapadła cisza. Niemcy siedział z Austrią u boku na kanapie naprzeciwko. Czuł się jak totalne dziecko, chociaż na sobie nadal miał wyjściowe ubranie. Dziewczyna wyglądała na równie niespokojną, jak on się czuł. A wzmianka o mamie ani trochę nie łagodziła jego nerwów.

Siedzenie i czekanie było wyjątkowo stresujące oraz dziwne.

Rzesza chwilę im się przyglądał. W dłoni miał szklankę ze złotawym whiskey. Wyglądał, jakby sam nie chciał poruszać tego tematu.

Niemcy dostał po szkole wiadomość od niego, żeby wieczorem był w domu. O dziewiętnastej po zjedzonym obiedzie zawołał ich dwójkę do przestrzennego, oszklonego salonu.

- Cóż, jak zapewne zdajecie sobie sprawę, kwestia waszej matki nigdy do końca nie została rozwiązana. Chociaż nie mieszka z nami już od przeszło siedmiu lat. Wiem, że w waszych oczach może to wyglądać, na moją złośliwość, aczkolwiek nigdy nie zrobiłbym czegoś, co by wam zaszkodziło. - Jego głos był spokojny, a postawa ciała zrelaksowana, na tyle na ile można byłoby się po nim spodziewać.  

Niemcy rozluźnił się lekko, czując, jak serce kołacze mu w piersi. Austria kiwnęła głową, wzrokiem przeskakując między tatą a swoimi kolanami. Wiedział, że Rzesza, przynajmniej w swoim mniemaniu, mówił prawdę. Tata martwił się o nich na swój specyficzny sposób i mimo bycia raczej słaby materiałem rodzicielskim starał się, aby mieli wszystko. Wykształcenie, maniery i zdrowie. Liczne noce, które spędził z chorym Niemcy, głaszcząc go po głowie. To jak spał koło łóżka Austrii, kiedy ta leżała w szpitalu. To wszystko o tym świadczyło.

Oczywiście robił też dużo niekonwencjonalnych rzeczy, które wychodziły czasem koślawo lub niekoniecznie moralnie. Ale przede wszystkim Rzesza był zimny i chyba to był największy zarzut, który Niemcy mógł mu postawić.

- Dlaczego czekałeś do tej pory?- Rzesza utkwił w nim swój wzrok. Nie wyglądał na złego, właściwie uśmiechnął się lekko, upijając łyk alkoholu ze szklanki.

- Do tej pory nie poruszałem tego tematu, czekając, aż nie będziecie aż tak bardzo nabuzowani hormonami. W tamtym tygodniu po jedną z moich nowych pacjentek przyjechał syn. Gdzieś w okolicach twoich lat. Wyglądał, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Stwierdziłem, że moje dziecko tym bardziej będzie gotowe porozmawiać na ciężki temat. No, a dziewczęta są trochę szybciej emocjonalnie inteligentne.- Na twarzy dziewczyny pojawił się cień uśmiechu.- Dobrze, wracając. Decyzja, aby Weimar została w ośrodku, który będzie miał nad nią pieczę, była podjęta przez lekarza prowadzącego jej leczenie oraz mnie. Jej schizofrenia w tamtym czasie szybko postępowała. Od śmierci DDR jej stan zdrowotny był jedną wielką sinusoidą.

- Śmierci kogo? - Austria spojrzała zdziwiona na ojca.

- Deutschland miał siostrę bliźniaczkę. Udusiła się podczas porodu.- Dziewczyna zbledła. Na spokojny ton głosu mężczyzny, Niemcy poczuł uścisk w brzuchu i zrobiło mu się cieplej. Jakby tłumaczył im najbardziej oczywistą rzecz na świecie. Niemcy zamarzył o szklance z czymś mocniejszym.

{Germany X Poland} Europae AcademiaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz