ROZDZIAŁ ÓSMY

101 14 0
                                    

viii

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

viii. ❝Zgubi cię to❝.

⋆ ˚。⋆t୨୧˚ ● ˚୨୧⋆。˚ ⋆

PRZEZ NASTĘPNE TYGODNIE POCHŁANIA MNIE DO RESZTY POSZUKIWANIE JAKIEGOŚ LEKARSTWA NA TO CO WYRZĄDZIŁ YAXLEY. Nie do końca wiem dlaczego tak bardzo mi na tym zależy, jednak czuję determinację i potrzebę rozwiązania tego problemu.

Zresztą, Lupin uratował mi życie. To kwestia odwdzięczenia się. Kwestia honoru.

— Pam, słyszysz w ogóle co do ciebie mówię?

Wyrywam się z zamyślenia i lektury na głos mojej przyjaciółki. Spoglądam skruszona w oczy zirytowanej Keiry która zakłada swoje długie ręce na piersi.

— Przepraszam, mogłabyś powtórzyć?

— Pamela — mówi poważnie Narcyza, co raczej nie zdarza się zbyt często. Odwracam głowę w stronę blondynki i od razu zauważam grymas na jej twarzy. — Jesteś ostatnio jakaś nieobecna. Wszystko w porządku?

Wzdycham i zamykam książkę owiniętą jakąś dodatkową okładką, aby nie zdradzała swojej treści. Nic na to nie poradzę, chcę jak najszybciej rozwiązać ową zagadkę.

Wyłączyłam się nieco z życia.

— Mam trochę zawirowań w życiu, wybaczcie.

Najlepsza wymówka na jaką mnie stać. Lepszej nie wymyślę.

— Przecież wiesz, że możesz z nami porozmawiać o wszystkim — odpowiada mi Makavan chwytając mnie za rękę. — Nie chciałyśmy poruszać tematu twojej mamy ani tego podtopienia, bo myślałyśmy, że nie jesteś na to gotowa. Jeśli tylko potrzebujesz...

— Dziękuję — przerywam gwałtownie przyjaciółce jej wywód. Nie mam ochoty o tym rozmawiać. — Wszystko jest w porządku, po prostu mam gorszy okres. Przejdzie mi.

Dziewczyny nie wyglądają na przekonane ale udaję, że tego nie widzę. Spoglądam na nie ostatni raz i podnoszę się od stołu.

Muszę zwiewać. I to jak najszybciej.

— Nie macie się o co martwić. Idę napisać ten esej dla Sztywnej.

Znikam szybko, zanim mi cokolwiek odpowiedzą. Kieruję się od razu do Pokoju Życzeń w którym kolejny raz studiuję książkę o czarnomagicznych zaklęciach tnących.

Tylko tu nie złapie mnie żaden niepożądany przybysz. No chyba, że Lupin, ale do jego obecności zdążyłam już przywyknąć.

Do tej pory wyczytałam tylko tyle, że można uleczyć takową ranę albo przy użyciu czarnej magii, albo przy mechanicznym usunięciu wszelkich jej pozostałości.

Nie brzmi to dobrze.

Tak w zasadzie to brzmi fatalnie. Jeśli dobrze rozumiem, musiałabym naciąć ranę ponownie i zajrzeć pod jego skórę.

SERCEM I KRWIĄ   ⸺  r. lupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz