Rozdział 1: Zastraszanie zawsze jest najlepszą zabawą

698 61 8
                                    


Jest to część 7 w serii "Self-Insert HP" i zalecam przeczytać poprzednie, aby wszystkie wątki miały sens.

_____________


Nie każdego dnia zakładam garnitur. Nie, nie szatę, nie moje ekstrawaganckie płaszcze i buty. Zwykły, czarno-biały, mugolski garnitur z odpowiednim krawatem. Włosy miałem spięte w kok, przytrzymywany przez zieloną wstążkę - jedyny kolor na moim ciele.

Jedyną znaczącą rzeczą była moja różdżka i koperta.

Wejście do Gringotta zawsze było jak egzamin. Twoja wartość, co możesz wnieść do banku i co bank może dla ciebie zrobić. Nigdy nie czułem się tu mile widziany. Gobliny chcą, żebyś wszedł, dał im złoto - lub niechętnie dostał je od nich - a potem wyszedł.

Goblin, którego imienia nie znałem, zaprowadził mnie do skarbca Potterów. Z przyjemnością patrzyłem na jego grymas, gdy bezceremonialnie wyrzucałem moją skórę bazyliszka, kły i połamane kawałki kości do i tak już wątpliwej kolekcji rzadkich książek, biżuterii zbyt cennej, by się jej pozbyć i pewnej ilości rzadkich, zabytkowych tkanin.

Gringott z pewnością wolałby, abym trzymał złoto w ich bankach, ale same przypadkowe przedmioty można by sprzedać, aby kupić mi zamek... lub trzy. Osobiście chciałbym posiadać ładny letni domek w Japonii - może zatrudnić miejscowych do korzystania z terenu ogrodu i utrzymania nieruchomości. Zwiększy to dochody społeczności.

Na domiar złego, dołączyłem kilka jednorazowych pochłaniaczy wilgoci, których mugole używają w swoich magazynach i kilka siatek z tymi szyszkami, które sprawiają, że wszystko pachnie cynamonem. Oczywiście musiałem rzucić na nie potężny urok konserwujący, aby zapach utrzymywał się dłużej.

Miałem tu cenne przedmioty, które nie mogły być narażone na wilgoć, a nie chciałbym, żeby moje tkaniny pachniały jak skała. Będę je nosić, a nie można prać jedwabiu!

Zwróciłem się do goblina, który mi asystował.

- Chcę porozmawiać z przedstawicielem o ważnych sprawach. Przyślij kogoś, kto poradzi sobie z presją.

Spośród goblinów, które mnie powitały, przydzielono mi Gryfka.

"Powinienem być zaskoczony", pomyślałem sobie, "ale nie jestem".

- Minęło wiele lat, odkąd rozmawialiśmy w cztery oczy, panie Potter. Proszę za mną. - Zaprowadził mnie do znajomego prywatnego pokoju. Wysokie sufity z imitacji złotego marmuru i czarnymi akcentami, skórzane fotele z zauważalnymi odciskami na częściach siedzących. Prosty stolik między nami, na drewnie stała wieloletnia kawa i herbata. - Kawa czy herbata?

- Ani jedno, ani drugie, nie piję tego, co mi podają. - Powiedziałem lekceważąco i rozwinąłem kopertę. - Jestem tu, by poprosić o awaryjny dostęp do skarbca Lestrange'ów. Mam powody, by sądzić, że przechowują oni nielegalny i mroczny magiczny przedmiot...

Zanim Gryfek zdążył zadać pytanie, rzuciłem na ziemię dwie kartki papieru. Pierwszą była bardzo, bardzo stara gazeta, mówiąca o śmierci Hepzibah Smith, podkreślająca część zaginionego pucharu Hufflepuff. Druga strona zawierała szczegółowy szkic pucharu.

Gryfek uważnie obejrzał zdjęcie wraz z raportem. Kalkulujący błysk w jego oczach sprawił, że zmarszczyłem brwi.

Coś czułem, że wkrótce będę go wyzywał różnymi naprawdę złośliwymi i prawdopodobnie rasistowskimi rzeczami.

Naprawdę okropny pomysł. Ale puchar zdecydowanie spoczywał w tym banku, a jego fale magii, po zauważeniu, przyprawiały mnie o ból głowy.

- Masz dowód na to... twierdzenie? - Gryfek zapytał ostrożnie.

(7) Harry Potter and The End || Tłumaczenie DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz