Rozdział 5: Następstwa

446 58 8
                                    

Westchnienie, które wydobyło się z ust Hermiony, zasmuciłoby najszczęśliwsze dziecko. Siedziała przy dużym, drewnianym, rzeźbionym stole. Bułgarski zespół, którego nazwy Hermiona nie była pewna, grał w radiu w drugim pokoju, gdzie jej chłopak, Viktor, i jego ojciec rozmawiali o Quidditchu.

Naprzeciwko niej siedziała równie przygnębiona Luna, choć pomagała przy nakrywaniu do stołu. Na zrelaksowanej twarzy Luny widniał uśmiech, ale Hermiona znała ją od lat. Obserwując, jak młodsza dziewczyna pomaga, Hermiona wstała i pomogła przynieść naczynia na stół - pomimo protestów ich gospodyni.

- Nie! Idź usiąść! - Pani Krum, mama Wiktora, upomniała ją delikatnie po bułgarsku i próbowała odpędzić nastolatkę. Zmarszczyła brwi, gdy Hermiona nie odeszła natychmiast. - Wiem, że mnie rozumiesz.

- Rozumiem... - odpowiedziała Hermiona, choć obcy język brzmiał grubo i wolno na jej języku, ponieważ nie ćwiczyła go od kilku miesięcy. - Ale czuję się bezużyteczna, siedząc bezczynnie.

Pani Krum była surowo wyglądającą kobietą z długimi ciemnymi włosami spiętymi do tyłu i jasnymi ubraniami, które były przykryte fartuchem kucharskim. Hermionie trudno było zyskać jej aprobatę - pan Krum uwielbiał ją z miejsca - ale jej łagodna twarz mówiła wszystko. Była ciepła, matczyna, a gdy wyciągnęła rękę, by ująć twarz Hermiony, jej głos był równie łagodny.

Następnie podała Hermionie gliniany garnek.

- Masz... dlaczego nie zaniesiesz Giuwecza? - zapytała pani Krum, po czym zawróciła dziewczynę z kuchni.

- To uroczy ludzie. - Luna skomentowała do Hermiony po angielsku. - Nie znalazłam na terenie posiadłości ani jednego skrzydlaka, nargla czy innego stworzenia!

Hermiona uśmiechnęła się słabo, odstawiając ciepłe naczynie. Chociaż teorie Luny doprowadzały ją do szału... miło było mieć wokół siebie znajomy głos. - Twój tata się odezwał?

- Nie, ale tatuś ma swoje kryjówki, nie będzie próbował skontaktować się ze mną, ryzykując, że zostaniemy znalezieni. - Luna powiedziała zwiewnie, a jej oczy zmętniały tylko na chwilę. - To było miłe ze strony Kruma, że zabrał również mnie.

- Nie zamierzałem pozwolić ci być samej. - W pokoju rozległ się łamany angielski Viktora. Hermiona instynktownie rozluźniła się w jego obecności, pozwalając mu złożyć pocałunek na skroni, a potem na knykciach lewej dłoni. - Hermiono?

Och, jej serce zatrzepotało, gdy poprawnie wypowiedział jej imię. Wymagało to to od niego wiele praktyki.

- Nie czuję się dobrze... - Hermiona potarła ramię. - Popełniłam tyle błędów... gdyby było inaczej... - Zakryła oczy, czując, jak zalewają się łzami. Poczuła, jak Viktor przyciąga ją do siebie, a ona wtuliła nos w jego klatkę piersiową. - Może Harry by nadal...

Viktor mruknął ze zrozumieniem. Poprowadził ją do stołu, przysuwając krzesła Hermionie, Lunie i jego matce. Sam usiadł obok ojca. Zmienił język na bułgarski. - Powiedz nam, co się stało.

- Tak! Nie pomiń żadnego szczegółu. - Oświadczył pan Krum, krzywiąc się z uśmiechem na surowe spojrzenie żony skierowane w jego stronę. Zmniejszył głośność. - Rozmowa pomaga.

Gdy kolacja została rozłożona między wszystkich, Hermiona wzięła głęboki oddech...

I opowiedziała swoją historię.

~

Hermiona wiedziała, że popełnili wiele błędów, aż do ślubu. Ich pierwszy błąd?

(7) Harry Potter and The End || Tłumaczenie DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz