Rozdział 12: Hogwart #2

412 59 16
                                    

Z Carrowami odurzonymi magią, Hogwart powoli odetchnął. Jeśli inni profesorowie zauważyli, że ich nowi „koledzy" nie oceniają prac, nie uczestniczą w zebraniach lub bezmyślnie ślinią się do porannych jajek... Cóż, nikt nic nie powiedział.

Blaise chętnie poklepałby się po plecach. Jednak sprawy stały się... napięte, kiedy Śmierciożercy pojawili się w szkole.

Katie i Seamus szpiegowali spotkania Snape'a z tymi mężczyznami - zawsze mężczyznami. Zawsze.

To sprawiało, że wszyscy czuli się niekomfortowo.

Uczennice zaczęły spędzać czas wyłącznie w klasach z nauczycielkami.

Starsi uczniowie zaczęli pilnować swoich miejsc.

Podczas pierwszej wizyty nie doszło do żadnych incydentów. Ale druga wizyta?

Szczególnie paskudny osobnik próbował naruszyć przestrzeń osobistą młodej Krukonki.

Znaleziono go z nogą ledwo trzymającą się na ścięgnach... ze śladami ugryzień... i nie pamiętał, co się stało.

- Kto to zrobił?! - krzyknął Śmierciożerca, który przyszedł z „ofiarą".

Nikt się nie przyznał. Ci, którzy wiedzieli, nigdy nie wydaliby swoich przyjaciół, a ci, którzy mogliby... Cóż, zaoferowano pomocne „sugestie". Uczniowie już dawno się przeorganizowali, trzymając najmłodszych pośrodku długich stołów. Wszystko, co musieli zrobić, to trzymać głowy nisko i skupić się na widelcu lub filiżance.

Harry byłby dumny - pomyślał Blaise z ledwo powstrzymywanym uśmiechem. Wrzeszczący Śmierciożerca zaczął rzucać groźbami - obietnicą wizyty Czarnego Pana w szkole. Jak najsurowsze będą kary za milczenie.

Nikt się nie przyznał, ale ten Śmierciożerca został później znaleziony zmiażdżony przez Wierzbę. Nikt nie przyznał się, że widział Pansy podnoszącą wiewiórkę, która piszczała ze śmiechu.

- Powinniśmy się martwić tym, jak bardzo się rozgościliśmy? - Neville zapytał Blaise'a i pozostałych w połowie pisania eseju. Byli na zewnątrz, chłonąc ostatnią odrobinę słońca przed końcem jesieni. Z odurzonymi Carrowami Neville czuł się komfortowo, wracając na zajęcia. - Kompromitacja nauczycieli... eee... rozlew krwi?

Blaise zamrugał kilka razy. Przeskanował ich grupę. Neville, Pansy i on sam - wszyscy siedzieli na swoich oczekiwanych miejscach... ale puste luki zostały wypełnione przez niezwykłych innych. Hannah i jej przyjaciółka Susan siedziały tam, gdzie powinni siedzieć Ron i Hermiona, a bliźniaczki Patil...

... były na miejscach Harry'ego i Draco. A raczej tam, gdzie siedziałby Harry, gdyby nie był w nastroju do przytulania. W przeciwnym razie Luna byłaby jego poduszką. Była środa, więc Ginny również powinna być z nimi - ponieważ Quidditch nie odbywał treningów w środy. Zamiast tego, Lavender była z nimi, pracując nad swoją pracą domową z Transfiguracji.

Żadnej z osób, które powinny tam być... nie było.

Byli gdzie indziej. Wiedzieli tylko, że Ron, Hermiona i Luna są bezpieczni.

Na ozdobnych skałach obok nich siedzieli Dean i Seamus, obaj udając, że nie słuchają.

Blaise uśmiechnął się szeroko.

- Kolego, zobacz, kto tu jest, a kto nie. - Obserwował, jak jego muskularny przyjaciel to robi, marszcząc ciemne brwi z każdym grymasem. - Czyja to cholerna wina, że miejsca są puste i wypełnione ludźmi spoza naszego kręgu? Eee... bez urazy, wszyscy.

(7) Harry Potter and The End || Tłumaczenie DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz